Artur Sobiech w styczniu postanowił po wielu perturbacjach opuścić Lechię Gdańsk. Piłkarz trafił do drugoligowego Karagumruku, gdzie do momentu przerwania rozgrywek regularnie zdobywał bramki. Pomimo obecności w innym klubie, tak naprawdę dopiero teraz otrzymał zaległe pieniądze od poprzedniego klubu.
Brak wypłacanych regularnie pensji jest tematem dość popularnym w kręgu ekipy z Gdańska. Między innymi z tego powodu swój kontrakt postanowili rozwiązać Rafał Wolski oraz Sławomir Peszko. Sobiech poszedł nieco inną drogą i postanowił odejść z ekstraklasy na nieco innych zasadach. W rozmowie z „Super Ekspresem” zdradził jakie wydarzenia poprzedziły tę decyzję.
– Gdy pod koniec ubiegłego roku wraz z dwoma kolegami z zespołu upomniałem się o swoje zaległe pieniądze za 2019 rok, to od razu stałem się wrogiem prezesa Adama Mandziary. Dostałem od niego SMSa, że klub nie wiąże ze mną przyszłości. Wkrótce, bo 7 stycznia na wniosek sztabu szkoleniowego, zostaliśmy w trójkę odsunięci od treningów z I zespołem. W tej sytuacji zaproponowałem rozwiązanie umowy za porozumieniem stron, na co usłyszałem w odpowiedzi, że to klub zadecyduje o mojej przyszłości. Wkrótce zaczęło się rzucanie kolejnych kłód pod nogi.
„Jesteś zajęty jak…”
To jednak nie był jedyny problem Sobiecha z prezesem Mandziarą. Jakiś czas temu snajper chciał odejść z klubu, ale wówczas Lechia zażądała za niego 300 tysięcy euro od jednego z tureckich klubów. Ostatecznie transfer udało się dogadać z Karagumrukiem, ale jak się okazuje, także przy tej sytuacji pojawiły się problemy.
– Czegoś takiego nie przeżyłem w trakcie swojej kariery w Polsce i Niemczech. Proszę sobie wyobrazić, że Polak rozwiązywał kontrakt z polskim klubem w …języku angielskim. Lechię reprezentował niejaki Zoran Rasic, człowiek który według strony transfermarkt jest agentem piłkarskim. Poziom i forma konwersacji z jego strony przekraczały granice przyzwoitości, z czymś takim nie miałem do czynienia jako profesjonalny piłkarz. Kiedy po 7 dniach osiągnęliśmy porozumienie i potrzebne było tylko wyrejestrowanie mnie z Pomorskiego ZPN i podpis prezesa Mandziary na dokumencie, to w odpowiedzi na taką prośbę dostałem od niego SMSa w języku niemieckim, którego zacytuję: ”Heute bin ich besetzt wie ein damenklo”(tłumaczenie: dzisiaj jestem zajęty jak damska ubikacja). Dziękuję za taki żart. Turcy naciskają na transfer, chcą go sfinalizować a prezes klubu mówi, że nie ma czasu podpisać jednego dokumentu. Jak profesjonalny klub ma funkcjonować po takimi rządami?
Sobiech dodatkowo potwierdził, na jakich warunkach trafił do Turcji. Lechia za sprzedaż piłkarza zarobiła 25 tysięcy euro, a w przypadku awansu drużyny do Super Ligi, polski klub otrzyma dodatkowe 200 tysięcy euro.