Ruch, ruch i jeszcze raz raz – tak z reguły brzmi pierwsza rada od lekarzy, kiedy pytamy co robić, by być w lepszej formie fizycznej i się lepiej czuć. Jest to oczywiście święta prawda, jednak wcale nie oznacza, że sportowcy to grupa ludzi czująca się najlepiej we własnym ciele. Sport zawodowy to zupełnie inna para kaloszy…
Znamy przykłady naprawdę wielu sportowców, którzy po zakończeniu swoich karier, a nawet w ich trakcie, zmagali bądź wciąż zmagają się na najróżniejszymi dolegliwościami. Oczywiście – zdarzają się typowe bóle, pojawiające się np. u konkretnej grupy wiekowej, jednak bywają sytuacje, w których robi się dramatycznie.
Jedną z takich osób był Gabriel Batistuta. Legendarny wręcz argentyński napastnik, który w latach ’90 zachwycał na włoskich boiskach w barwach Fiorentiny. „Batigol” skończył grać mając 36 lat po dwóch sezonach w Al-Arabi, jednak problemy z jego formą pojawiły się już nieco wcześniej. Jak się później okazało, nie bez przyczyny…
– Kiedy tylko przestałem grać, odkryłem, że moje kostki są w kawałkach – zdradził Batistuta. – Kość przy kości, utrzymujące wagę 86-87 kg. Najmniejszy ruch stał się agonią. Miałem ten sam problem co Van Basten, który powiedział „dość” w wieku 28 lat. Bywały dni, w które nie mogłem wstać z łóżka. Płakałem ze złości mówiąc sobie: „To nie może tak trwać”. Czułem się źle. Tak źle, że poszedłem do przyjaciela-lekarza i powiedziałem mu, żeby amputował mi nogi. Nalegałem, błagałem go. Mówiłem mu, że to już nie jest życie.
– Czułem ból, ból i więcej bólu. Operacja była rozwiązaniem, którego szukałem od co najmniej sześciu-siedmiu lat. Za 40 dni, kiedy zdejmę ortezę, dowiemy się czy ból zniknął i czy znów będę mógł chodzić jak normalna osoba – zakończył 50-latek, który niedawno poddał się zabiegowi.
Brzmi to strasznie, ale nawet nie wyobrażamy sobie, jak wiele było i jest podobnych przypadków. Myślimy, że sportowcy – w tym przypadku piłkarze – mają miłe, łatwe i przyjemne życie, bo zarabiają wielkie pieniądze robiąc to, co kochają. W wielu przypadkach właśnie tak jest, jednak lata po zakończeniu karier pojawiają się problemy.
Tym bardziej warto zastanowić się, czy wymyślanie kolejnych rozgrywek i dokładanie jeszcze większej liczby spotkań ma sens. Zawodnicy mimo dbania o siebie w imponujący sposób i tak są eksploatowani niemal do granic możliwości i rozsądku. Oby jak najmniej z nich musiało po zawieszeniu butów na kołku przechodzić przez podobne problemy, co m.in. Batistuta. A Argentyńczykowi życzymy oczywiście dużo zdrowia i uwolnienia się od bólu.