Niegdyś nazywany nowym Mourinho, trenerem nowego pokolenia, przyszłością trenerskiego świata piłki. Teraz, po niezbyt ambitnych etapach w rosyjskim Zenicie i chińskim Shanghai SIPG, Andre Villas-Boas odszedł. Odszedł, by spełnić marzenia i oddać się swojej pasji, jaką jest motoryzacja. Co słychać u Portugalczyka?
Były już trener jeszcze w 2013 roku zapowiadał, że wystartuje w Rajdzie Dakar, ponieważ jest to jego życiową ambicją. Wtedy można było nie dopuszczać tego do końca do myśli, w końcu AVB – jak się wydawało – miał przed sobą wiele lat pracy jako trener. Stało się inaczej, a trochę ponad miesiąc temu Portugalczyk wszystko potwierdził. Przyszedł nowy rok, przyszedł i Rajd Dakar – a w nim nasz piłkarski akcent.
Były trener Chelsea i Tottenhamu pierwszy, sobotni etap, ukończył na 46. miejscu. Powstało nawet oficjalne instagramowe konto, na którym można śledzić poczynania Andre.
Kolejny odcinek dał załodze Toyoty Hilux delikatny awans i 45. pozycję po dojechaniu do San Juan de Marcona. Poniedziałkowy, trzeci etap, potwierdził stabilną jazdę Portugalczyka i jego pilota – Rui Farii. Załoga po dotarciu do mety zakończyła dzień na 43. pozycji w generalce, kolejny raz zaliczając delikatny awans.
Koniec zmagań 20 stycznia, a patrząc na początek, Portugalczyk ma szansę przesunąć się jeszcze o kilka pozycji. Jak trudnym jest debiutancki start, może świadczyć polski akcent sprzed sześciu lat. Wtedy po zmianie dyscypliny 38. miejsce w generalce zajął przecież… Adam Małysz. W kolejnych dwóch edycjach był 15. i 13., co pokazuje jak ważne jest doświadczenie.
Cóż, trzymamy kciuki i życzymy, by Villas-Boas ze swoim pilotem dogadywał się lepiej, niż z niektórymi zawodnikami w szatni podczas pobytu w Anglii. W innym wypadku trudno będzie o dobre wyniki. Powodzenia!