Dziś kolejne mecze o stawkę, więc doskonała okazja żeby trochę się wzbogacić. Sprawdźcie nasze typy i czym prędzej udajcie się do buka!
FC Salzburg – Malmö FF
Zdecydowanym faworytem jest zespół gospodarzy i na pierwszy rzut oka jest to całkiem racjonalne. Liga austriacka w rankingu UEFA zajmuje 16. miejsce podczas gdy szwedzka jest o 5 pozycji niżej (i co ciekawe wyprzedza ją nawet T- Mobile Ekstraklasa, będąca na 19. miejscu), a w rankingu klubowym oba zespoły dzieli przepaść. Gospodarze są na 47. pozycji, ich dzisiejsi rywale na 142. i to w zasadzie jedyne argumenty przemawiające za Salzburgiem. Rok temu w ostatniej fazie kwalifikacji również grały oba te drużyny. W pierwszym spotkaniu zdecydowanie lepsi byli Austriacy, ale wygrali zaledwie 2:1 ( Malmö strzeliło kontaktową bramkę w 91. minucie). Jechali do Szwecji bronić skromnej zaliczki, ale byli faworytami. Polegli z kretesem, 3:0 dla Malmö oznaczało, że to Szwedzi zagrają fazie grupowej Ligi Mistrzów, a Salzburg znów musi się obejść smakiem, po raz piąty w ciągu 8 lat nie udało im się zakwalifikować do LM.
Salzburg w cuglach wygrał austriacką Bundesligę po raz drugi z rzędu i szósty raz w ciągu ostatnich 8 sezonów w zasadzie nie mają w kraju sobie równych. Dobrze wiemy, że takie zespoły po 2-3 latach totalnej dominacji powoli się „wypalają”i trzeba budować skład od nowa. Już zimą odeszło dwóch podstawowych zawodników: Kevin Kampl i Alan za łączną kwotę 23 mln euro. Ligę rozpoczęli w ostatni weekend i grając niemal w podstawowym składzie ulegli drużynie SV Mattersburg (typowy średniak) 2:1. Nie rozpoczęli dobrze sezonu i myślę, że to nie wróży sukcesu w LM.
Malmö eliminując Salzburg w zeszłym sezonie dostało się do wymarzonej LM i… przegrali tam aż 5 meczów. Za to udało im się zdobyć 3 punkty pokonując przed własną publicznością Olympiakos. Zeszły sezon dał im na pewno sporo doświadczenia, które może zaowocować w obecnym. Są w rytmie meczowym, bowiem sezon w Szwecji rozgrywany jest systemem wiosna-jesień. Grają nierówno. Po 17. kolejkach zajmują 5. miejsce w szwedzkiej Allsvenskan, ale do liderującego IFK Göteborg tracą tylko pięć „oczek” co można szybko nadrobić. Czy aby na pewno Salzburg jest faworytem? Według mnie tylko minimalnym i wysokiej wygranej nie zanotują, co najwyżej różnicą jednej bramki.
Malmö handicap azjatycki +1.5 @1.725 (Bet365)
Rapid Wiedeń – Ajax Amsterdam
Kolejny mecz jakiemu się przyjrzymy odbędzie się ledwo sto kilometrów dalej. Zeszłosezonowy wicemistrz Austrii podejmie w Wiedniu zespół Arkadiusza Milika, który „tylko” został wicemistrzem Holandii. Obie ligi może nie dzieli przepaść, ale topowe zespoły Austrii nie mogą się równać ich odpowiednikom w Holandii.
W zeszłym sezonie Rapid próbował grać w Lidze Europy, ale odpadł z fińskim HJK Helsinki (w dwumeczu 5:4). Od tamtego meczu skład praktycznie się nie zmienił, w porównaniu z ligowym spotkaniem w sobotę z SV Ried wystąpiło trzech innych zawodników. Rapid jest 121. drużyną rankingu klubowego UEFA, grali w ciągu ostatnich 5 lat trzy razy (2010/11, 2012/13, 2013/14) w fazie grupowej LE, ale nie zdołali z niej wyjść. Dwukrotnie byli na trzecim miejscu, raz na ostatnim.
Ajax Amsterdam, dla którego wicemistrzostwo to porażka ma plany zdetronizować PSV i w tym celu przeprowadził całkiem niezłe transfery. Wykupiono Arka Milika z Leverkusen, wypożyczony z Arsenalu został Yaya Sanogo (napastnik, młodzieżowy reprezentant Francji), a z AZ Alkmaar przyszedł ofensywny pomocnik, reprezentant Serbii Nemanja Gudelj (w zeszłym sezonie 32 mecze, 11 bramek). Ze znaczących zawodników odszedł jedynie Kolbeinn Sigþórsson, ale wobec dobrej dyspozycji Milika nie grał on za wiele, ponadto przez pół sezonu był kontuzjowany. Myślę, ze Frank De Boer dostał jasne cele na ten sezon – wygrać mistrzostwo Holandii i awansować do fazy grupowej LM. Rapid nie powinien być groźnym rywalem dla de Amsterdammers.
Ajax (remis – nie ma zakładu) @1.90 (Bet365)
Lech Poznań – FC Basel
Zdecydowanie najważniejszy mecz Lecha Poznań w ciągu kilku ostatnich lat. W czasie gdy Lech w europejskich pucharach odpadał z litewskimi i islandzkimi amatorami, Basel toczył wyrównane bitwy z Chelsea, Liverpoolem, Steaua czy Ludogorcem, czyli zespołami, do których poziomu dawno żadna polska drużyna się nawet nie zbliżyła. Najbliżej tego był Lech kiedy w sezonie 2010/11 pokonywał Salzburg, Manchester City czy remisował z Juventusem. Kolejorz od tamtego czasu się zmienił, tak samo jak Basel w porównaniu z minionym sezonem.
Szwajcarów opuścił trener Paulo Souza (wybrał prowadzenie Fiorentiny), który odpowiadał za sukcesy w ostatnim sezonie. Zastąpił go Urs Fischer, któremu brakuje doświadczenia – trenował jedynie FC Zurich (wicemistrzostwo Szwajcarii) i Thun (4. miejsce w minionym sezonie). Drużynę opuściło dwóch podstawowych piłkarzy: Fabian Schär i Fabian Frei, którzy zagrają w Bundeslidze (Hoffenheim i Mainz). To nie koniec osłabień, bo z powodu kontuzji zabraknie Iwana Iwanowa, Yoichiro Kakitani, Waltera Samuela i Derlisa Gonzáleza (ten na dodatek przeniósł się na Ukrainę, o czym pisaliśmy tutaj). Jednak w minionym sezonie tylko ostatni z nich był podstawowym zawodnikiem, reszta piłkarzy odgrywała marginalne role.
Myślę, że Lech – przynajmniej na własnym boisku – nie jest wcale na straconej pozycji. Może jeszcze nie zachwycają formą, ale w każdym meczu pojawia się kolejny pozytyw: a to świetnie wykonane stałe fragmenty gry, przełamanie Marcina Robaka, czy też fantastyczna akcja dająca zwycięstwo z Lechią w doliczonym czasie gry. Tryby zaczynają coraz lepiej pracować i być może szczyt formy w wykonaniu Lecha zobaczymy właśnie dziś. Basel może mieć lekkie problemy ze zgraniem, zagrają dopiero trzeci mecz o stawkę w tym sezonie, podczas gdy Poznaniacy rozegrali już pięć oficjalnych spotkań. Liczę, że twierdza przy ul. Bułgarskiej dziś nie upadnie i „Kolejorz” co najmniej zremisuje.
Lech Poznań 1X – @1.53 (Bet365)