Straty polskich klubów? Prezes Lecha Poznań zrobił wyliczankę

Każdy biznes, który pracując nieustannie, dzień w dzień, zostanie zatrzymany, generuje straty. Nie trzeba odkrywać Ameryki ani być geniuszem, by to zrozumieć. Podobnie jest w świecie piłki nożnej, w której od lat przekonujemy się, że nie istnieje w niej coś takiego jak ostateczny sufit. Kiedy pieniądze i tak wydają się zbyt ogromne, po kilku latach nasz punkt widzenia ulega zmianie.

Obecna sytuacja spowodowana pandemią koronawirusa jest bezprecedensowa. Kluby w trakcie sezonu zostały zmuszone do zawieszenia swojej działaności, przez co zostały odcięte od wpływów gotówki z wielu źródeł. Na domiar złego, wciąż mają wydatki, które muszą regulować. Nie da się ukryć, że to wielkie wyzwanie, z którym jedni poradzą sobie lepiej, inni gorzej, a jeszcze inni wcale…

Straty konkretnych lig określamy już na setki milionów euro, a całego świata futbolu nawet na miliardy. Sposobów na ratowanie sytuacji trzeba szukać także w Polsce, w której wiele klubów wprost oczekuje wsparcia PZPN-u. Jak duże straty je czekają? Ten temat w rozmowie z „sport.pl” poruszył prezes Lecha Poznań, Karol Klimczak.

– Dostaliśmy od UEFA szansę, wydłużono nam czas prób do 30 czerwca i musimy powalczyć, by z tego skorzystać. (…) Mówię o tej szansie jako prezes przedsiębiorstwa, które zostało z dnia na dzień pozbawione dochodu. Mówię to jako człowiek, który zatrudnia w różnej formie 250 osób. Który kieruje firmą współpracującą z kilkudziesięcioma kooperantami. Chcę, żeby oni wszyscy zachowali pracę, przetrwali.

– Dla nas pamiątki to przychód rzędu 7 mln rocznie. Odwołany mecz z Legią na wypełnionym stadionie to strata 2 mln złotych. Mamy też jako klub duże koszty stałe. Sama nasza akademia kosztuje nas 6 mln rocznie. Nie chcemy tego wszystkiego niszczyć. Na dziś mamy wstrzymane treningi nie tylko w pierwszej drużynie, ale również w akademii, która ma szkoły i internaty zamknięte i chłopcy się rozjechali do domów.

Zagraj w BETFAN pierwszy kupon BEZ RYZYKA! Jeśli przegrasz, zwrot do 100 PLN trafi na Twoje KONTO GŁÓWNE z możliwością natychmiastowej wypłaty!

– Przed nami są trzy najważniejsze bazy do zdobycia: pierwsza, kluczowa, to powrót do gry. Druga: powrót do gry z publicznością. Trzecia: w miarę normalne okienko transferowe. (…) Futbol jest jak turystyka, jak branża eventowa, jak gastronomia. My po prostu zostaliśmy z dnia na dzień pozbawieni dochodu. Wszystko stanęło. I to jest duży problem.

– Każdy miesiąc zwłoki to kolosalna różnica. (…) Jesteśmy klubem, który szkoli, jesteśmy za to chwaleni. Zaczęło nam się układać. Byliśmy na krzywej wznoszącej. Nie sprzedawaliśmy w ostatnich oknach zawodników, bo chcieliśmy, żeby ci nasi najbardziej utalentowani wychowankowie trochę u nas pograli. Dali radość naszym kibicom. Jednak nie będę ukrywał, że spodziewaliśmy się, że ktoś od nas odejdzie w najbliższym oknie transferowym, żeby zrównoważyć budżet. Jak to teraz będzie wyglądać? Nie wiadomo.

Karol Klimczak podkreślił także, że może dojść do sytuacji, w której relacje na linii klub-piłkarze będą wyglądały w stylu: „możemy zapłacić coś, albo wcale”. Znalezienie się w tarapatach i dużym dołku to jedno. Może się zdarzyć, ale zwykle dzieje się błyskawicznie. Wtedy można przynajmniej zacząć szukać rozwiązań i naprawiania sytuacji. Tym razem nawet to nie jest możliwe, bo najzwyczajniej w świecie nikt nie ma pojęcia, kiedy pandemia się skończy i wszystko wróci do normy…

Komentarze

komentarzy