Kilka dni temu na konferencji prasowej John Terry stwierdził, że może przyjąć konstruktywną krytykę byłych piłkarzy jak Jamie Carragher, Gary Neville, czy Rio Ferdinand, ale na pewno nie kogoś pokroju Robbiego Savage’a. Początkowo wielu osobom spodobały się słowa Terry’ego, ale czy na pewno były one słuszne i logiczne? W swoim felietonie Robbie Savage przedstawia dosyć interesujący punkt widzenia.
Ci, którzy oczekują tutaj jakiejś erupcji wulkanu albo strzałów karabinem maszynowym mogą być rozczarowani. Z pewnością sporo osób oczekiwało, że odpowiem ogniem po tym, jak zostałem wyśmiany przez Johna Terry’ego za wyrażanie swoich opinii na temat piłki nożnej, grając na „bardzo słabym poziomie” w trakcie swojej kariery.
Po pierwsze, chciałbym pogratulować Terry’emu jego 107. występu dla Chelsea w Lidze Mistrzów. Wyrównał tym samym rekord Davida Beckhama, jeśli chodzi o występy Anglików w historii tych rozgrywek. Zasługuje na szacunek od wszystkich piłkarzy, byłych czy obecnych, za takie osiągnięcie. Terry zawsze będzie legendą Chelsea.
Byłem zaskoczony (gdy w przeddzień meczu Ligi Mistrzów, którego nie można przegrać, z jego trenerem pod ogromną presją, z jego drużyną która jest bardzo daleko w tyle w wyścigu o tytuł), że kapitan zdecydował się na trochę niepotrzebne wbijanie szpil na konferencji prasowej.
Widocznie nie jestem uprawniony do wyrażania swojej opinii na temat Terry’ego na BT Sports, w Daily Mirror albo w BBC, ponieważ nie wygrałem w swojej karierze ważnych trofeów, jak Jamie Carragher, Rio Ferdinand albo Gary Neville.
Ja tylko zagrałem 346 razy w Premier League, rozegrałem dla swojego kraju 39 meczów i byłem kapitanem czterech klubów. To dużo, jak na granie na „bardzo słabym poziomie”.
Nie o mnie tutaj chodzi. Tu chodzi o słowa Terry’ego, który będzie brał pod uwagę tylko krytykę od byłych piłkarzy, którzy wygrywali trofea i medale z wielkimi klubami, jak Rio, Gary albo Jamie.
Oczywiście John ma prawo do takiej opinii. To wstyd, że według niego 99% futbolowego świata – ci, którzy nie wygrali tytułów bądź Ligi Mistrzów nie mają prawa do wyrażania swoich opinii.
Od niedzielnych fanów futbolu do zwycięzców Mistrzostw Świata – w piłce nożnej chodzi o opinie.
Trener wybiera zawodników do składu według swojej opinii na ich temat. Właściciel zatrudnia i zwalnia trenerów również na podstawie opinii swojej lub członków zarządu.
Dziennikarzom i ekspertom telewizyjnym płaci się za to, by wyrażali opinie na podstawie tego, co widzą. Fani w knajpach, fabrykach, szkołach, czy w biurach, codziennie kłócą się i spierają na temat piłki nożnej.
Jeśli jedyne opinie, które można przyjąć do wiadomości to te, które wydali byli piłkarze grający na światowym poziomie – gra jest skończona.
Trener Terry’ego, Jose Mourinho nigdy nie grał w piłkę nożną na wysokim poziomie. Zaczął, jako tłumacz pana Robsona. Został jednak topowym trenerem. Kiedy Mourinho mówi co myśli, cały świat go słucha.
Obecny selekcjoner reprezentacji Anglii, Roy Hodgson, nie grał nawet w Premier League – w wieku osiemnastu lat opuścił Crystal Palace. Nie przeszkodziło mu to w byciu trenerem trzech drużyn narodowych i wielkich klubów w Europie. Zatem – czy ich opinia na temat futbolu się liczy?
Kiedy Terry wspominał o mnie na konferencji wielu dziennikarzy zaśmiało się, ale mnie to nie zabolało. Jestem za to ciekawy, w jakim miejscu znajdują się ci dziennikarze w skali „ważności” Terry’ego. Może nie wygrywali finałów Ligi Mistrzów, ale jeździli po całym świecie by oglądać mecze i spędzali wiele godzin na analizowaniu i opisywaniu spotkań. Terry zdystansował ich w rankingu „ważności” ludzi zaangażowanych w futbol, ponieważ mówił, że ich opinia nie ma znaczenia. To dotyczy i amatorów z niedzielnej ligi, którzy grają w piłkę głównie dla rozrywki, a potem idą do pubu. To dotyczy także legend jednego klubu takich jak Matt Le Tissier. To dotyczy kibiców dyskutujących, czy decyzja o zwolnieniu menedżera była dobra, czy sędzia dawał radę. To dotyczy piłkarzy, jak Jamie Vardy, którzy z niskich lig doszli do poziomu reprezentacji Anglii.
Nigdy nie byłem aktorem, ale potrafię rozpoznać, czy film, który obejrzałem był dobry, czy zły. Nigdy nie byłem piosenkarzem, ale gdy słyszę piosenkę to wiem, czy mi się podoba, czy nie. Nigdy nie byłem szefem kuchni, ale mam swoją opinię na temat tego, co leży na moim talerzu.
Jeśli piłkarze grający na wysokim poziomie doświadczają krytyki, to krytyka powinna ich obchodzić, a nie człowiek, który za nią stoi.
Lubię Johna Terry’ego. Obaj mamy wielkie szczęście, że mieliśmy okazję grać profesjonalnie w piłkę nożną. Spełniliśmy swoje marzenia. Takie same marzenia mają piłkarze amatorzy, dzieci w szkołach. Każdy z nas ma prawo do swoich opinii, niezależnie od tego, czy kapitan Chelsea się zgadza, czy nie. Czy dla Terry’ego liczy się zdanie fanów Chelsea, którzy płacą duże pieniądze by móc go oglądać? Czy dla Terry’ego liczy się opinia półprofesjonalistów, którzy grają w piłkę nożną, bo po prostu to kochają?
Jeśli odrzucasz 99% opinii, które pojawiają się w świecie piłki nożnej, to jest jak gra na konsoli – zero pasji, zero emocji. Bardzo szanuję Terry’ego. Gdy grałem przeciwko niemu w Derby, Blackburn albo w Birmingham to wiedziałem, że to będzie trudny mecz.
Ale nie jest przestępstwem granie w piłkę nożną na „bardzo słabym poziomie”, nie jest przestępstwem wyrażanie zbalansowanych, konstruktywnych opinii i wniosków.
Być może, gdy skończę karierę telewizyjnego eksperta, John zatrudni mnie do polerowania swoich pucharów i medali?
/Przemek_EFC/