Szykuje się szaleńczy wyścig o scudetto. Czy Napoli zdoła przerwać trwającą 30 lat posuchę?

Napoli miewało w ostatnich latach lepsze i gorsze momenty. Zespół z Neapolu przyzwyczaił nas jednak do swojej obecności w ścisłej czołówce włoskiej Serie A. Od przeszło trzydziestu lat klub ze Stadio Diego Armando Maradona nie zdołał jednak sięgnąć po tytuł mistrzowski, choć kilkukrotnie wydawało się, że upragnione scudetto jest na wyciągnięcie ręki. Podopieczni Luciano Spallettiego znakomicie rozpoczęli obecną kampanię i wizja potencjalnego mistrzostwa staje się coraz bardziej wyraźna. Czy Napoli przerwie trwającą już ponad trzy dekady posuchę? Szanse na taki obrót spraw ocenia dla nas dziennikarz Polsat Sport, a prywatnie kibic klubu z Neapolu – Bartłomiej Szulga. 

Partnerem publikacji jest CENEGA, oficjalny dystrybutor gry Football Manager 2022 w Polsce.

Jedenaście spotkań, dziesięć zwycięstw, jeden remis, zdobyte dwadzieścia trzy gole i stracone jedynie trzy. Bilans Napoli w obecnej kampanii Serie A jest naprawdę imponujący. Tak dobry start sezonu klub z Neapolu zanotował tylko raz w historii – w sezonie 2017/18. Wówczas klub również rozpoczął rozgrywki od serii ośmiu kolejnych zwycięstw, a po ostatniej kolejce miał ich na swoim koncie 28. Żeby dodać nieco dziegciu do tej beczki miodu przypomnijmy jednak, że w sezonie 2017/18 Napoli nie udało się sięgnąć po tytuł mistrzowski. Pomimo imponującej liczby 91 punktów neapolitańczycy musieli uznać wyższość Juventusu. Obecnie jednak wydaje się, że zespół z Turynu nie stanowi już aż takiego zagrożenia i aż prosi się, by fakt ten wykorzystać.

Zmiana szkoleniowca

To, że Napoli rozgrywa w tym sezonie swoje mecze w europejskich pucharach na stadionach w Warszawie czy Moskwie, a nie na Santiago Bernabeu sugeruje, że poprzedni sezon raczej nie był dla drużyny z Neapolu specjalnie udany. Podopieczni Gennaro Gattuso zakończyli rozgrywki na piątym miejscu, co oznaczało, że neapolitańczyków czeka przymusowa przerwa od udziału w Champions League. Zespołowi znów zabrakło tchu na ostatniej prostej i znów wykorzystał to Juventus, który w kończącej sezon kolejce wyprzedził ekipę Gattuso i rzutem na taśmę zapewnił sobie udział w Lidze Mistrzów.

Kilka dni po fatalnym w skutkach remisie z Hellasem Werona szkoleniowiec Napoli pożegnał się z posadą, a wkrótce po tym jego następcą ogłoszony został Luciano Spalletti. O tym co w porównaniu z czasami panowania Gattuso zmieniło się w Neapoli mówi dziennikarz Polsat Sport – Bartłomiej Szulga: Napoli w poprzednim sezonie stać było na znacznie więcej, niż zaledwie piąte miejsce. Koniec sezonu w wykonaniu podopiecznych Gennaro Gattuso był naprawdę przyzwoity, ale zabrakło kropki nad „i” w postaci ogrania Hellasu Werona. Gdyby to się udało, sezon byłby uznany za udany, a Gattuso pewnie po dziś dzień byłby trenerem Napoli.

– Potencjał tej drużyny już wtedy był więc znacznie większy, niż wskazywał na to końcowy rezultat. A że skład tej drużyny w ogóle się nie zmienił, poza jednym wzmocnieniem – przeciętnego i człapiącego po boisku Tiemoue Bakayoko zastąpił świetny i dynamiczny Andre Anguissa – Luciano Spalletti dostał ciekawy materiał ludzki, z którego udało mu się zbudować – jak na razie – bardzo sprawnie działającą maszynę do zdobywania punktów. Co się zmieniło w porównaniu do poprzednich rozgrywek? Na pewno nowemu trenerowi udało się zmienić nastawienie psychiczne piłkarzy. Napoli za Gattuso często grało bardzo nerwowo, bez wariantu „c” czy „d”, gdy wcześniejsze zawodziły.

– Można było momentami odnieść wrażenie, że nerwowe zachowania trenera przy ławce rezerwowych udzielały się również jego podopiecznym. Teraz jest inaczej. Zawodnicy Napoli wiedzą, po co wychodzą na boisko i wiedzą, jak chcą to osiągnąć. Raz wychodzi to lepiej, raz gorzej, ale zawsze jest jakiś wyjściowy plan i szereg kolejnych – rezerwowych. Dość powiedzieć, że w meczu z Legią Warszawa w Lidze Europy, gdy przez dużą część meczu nie udawało się skruszyć polskiego muru złożonego z obrońców i bramkarza Legii, Napoli trzykrotnie zmieniło taktykę w trakcie spotkania. Spalletti reaguje na bieżąco, ale robi to znacznie mniej żywiołowo, niż jego poprzednik.

Czy to już TEN sezon?

Czy Napoli jest już drużyną, która wytrzyma trudności walki o scudetto i nie potknie się na ostatniej prostej wyścigu o mistrzostwo Włoch? Paradoksalnie włoskiemu zespołowi pomóc może fakt, że w tym sezonie zabrakło dla niego miejsca w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Co prawda neapolitańczycy grają w europejskich rozgrywkach, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że w mieście niewielu traktuje występy w Lidze Europy na poważnie. Świadczyć o tym mogą wyniki osiągane przez klub w fazie grupowej. Zwycięstwo z Legią było dla Napoli dopiero pierwszą okazją, by dopisać do swojego konta trzy punkty. Wcześniej podopieczni Luciano Spallettiego zremisowali z Leicester i ulegli 2:3 Spartakowi. Wydaje się, że dla klubu z Neapolu miejsca w kolejnej fazie rozgrywek raczej nie zabraknie, aczkolwiek mecze z Lisami i Spartakiem mogą sugerować, że awans do kolejnej rundy planowano wywalczyć jak najmniejszym nakładem sił.

Nawet jeśli Napoli rzeczywiście nie awansowałoby do 1/16 lub 1/8 finału Ligi Europy, to raczej nikt w Neapolu by nie panikował. Po tak fantastycznym starcie sezonu w Serie A i po tym jak swoje słabości obnażył Juventus, w sercach kibiców klubu pojawiła się iskra nadziei, że to może być ten sezon, w którym w końcu uda się sięgnąć po upragnione mistrzostwo. Nieco bardziej realistycznie szanse Napoli na scudetto ocenia Bartłomiej Szulga: – Czy Napoli będzie walczyć o mistrzostwo? Byłbym ostrożny z takimi deklaracjami. Za nami dopiero 11 kolejek, a przed Napoli niezwykle trudne tygodnie, jeśli chodzi o ligowy terminarz. A gdy piłkarzy z południa Włoch będą czekać znowu teoretycznie łatwiejsze spotkania, trzech kluczowych piłkarzy z trzech różnych formacji wyfrunie na miesięczny Puchar Narodów Afryki.

– O tym, jak wygląda drużyna bez Victora Osimhena, przekonaliśmy się między innymi przy okazji spotkania z Salernitaną, kiedy statyczny Dries Mertens nie był w stanie zagrozić bramce beniaminka, a Andrea Petagna, choć to niezły napastnik, jest piłkarzem o trzy klasy gorszym od Nigeryjczyka. Anguissa jest szefem środka pola, a Kalidou Koulibaly wygląda jak „ten” Koulibaly, czyli najlepsza wersja senegalskiego stopera. Osłabienia będą więc gigantyczne i wtedy Napoli przejdzie prawdziwy test pod tytułem „jak radzić sobie w kryzysowych sytuacjach”.

Jeśli nie Juventus, to kto może zagrozić Napoli?

Wydaje się, że w ostatnich latach rolę kryptonitu pełnił dla Napoli Juventus. Daleka od ideału forma podopiecznych Massimiliano Allegriego nie oznacza jednak, że neapolitańczycy nie mają się kogo obawiać. Już na pierwszy rzut oka widać, że największym zagrożeniem dla Napoli może być w tym sezonie Milan. Klub z Mediolanu zdaje się powoli nawiązywać do czasów dawnej świetności i wszystko wskazuje na to, że, po powrocie do Ligi Mistrzów, mroczne lata w końcu odeszły w niepamięć. Milanowi, podobnie jak Napoli, marzy się pierwsze od wielu lat scudetto. Wspominając o świetnym starcie sezonu ekipy z Neapolu nie można również nie wspomnieć o Milanie, który po jedenastu kolejkach może poszczycić się dokładnie takim samym bilansem jak Napoli. Podopieczni Stefano Pioliego od pierwszej kolejki nie odstępują neapolitańczyków nawet na krok co może sugerować, że do ostatnich ligowych kolejek czeka nas zacięta walka na wyniszczenie pomiędzy obiema drużynami.

– Mam wrażenie, że Milan – choć zostanie również osłabiony na początku nowego roku w związku z PNA – jest nieco nieco lepszy od Napoli, w takim sensie, że większa liczba piłkarzy może wpłynąć na wynik meczu. Napoli oczywiście dobrze wygląda pod względem taktycznym czy – nazwijmy to – drużynowym, ale w Milanie siły są nieco bardziej rozłożone na cały skład. Różnicę potrafi zrobić Theo Hernandez, gola strzeli Kessie, a gdy wypadnie Ibrahimović, w jego miejsce wskakuje Giroud. Dodatkowo mediolańczycy nabyli najcenniejszą z cech, jeśli chodzi o walczenie o czołowe lokaty czy trofea, czyli przepychanie meczów, kiedy drużynie nie idzie albo rywale z dołu tabeli zmotywowali się na mecz prawie tak, jakby właśnie grali finał Ligi Mistrzów – ocenia szanse Milanu Bartłomiej Szulga.

Jako że za nami dopiero jedenaście kolejek nie można również wykluczać, że do gry o scudetto włączy się ktoś spoza dwójki Napoli – Milan. Najbardziej oczywistym typem wydaje się być aktualny mistrz Włoch – Inter. Podopieczni Simone Inzaghiego nie uniknęli na początku obecnej kampanii kilku wpadek (porażka z Lazio, remisy z Atalantą i Sampdorią), jednak strata siedmiu punktów do lidera, gdy do końca rozgrywek pozostało jeszcze prawie trzydzieści kolejek jest jak najbardziej do nadrobienia.

Trzeba również dopuścić ewentualność, że do swoich najlepszych meczów nawiąże jeszcze Juventus i w dalszej fazie sezonu rzuci się w pogoń za uciekinierami. – Do końcowych rozstrzygnięć jeszcze daleka droga i przewidywanie dziś, kto jest faworytem do mistrzostwa, z pewnością nie byłoby zbyt rozsądne. Kluczowe będzie to, jak drużyny, które aktualnie punktują najlepiej, poradzą sobie z kolejnymi kryzysami w postaci na przykład dwóch przegranych z rzędu, bo tego typu wpadki prędzej czy później muszą się przytrafić. W przypadku Napoli, gdy takie sytuacje zdarzały się w przeszłości, piłkarze zazwyczaj spuszczali głowy i kryzys tylko i wyłącznie się pogłębiał. Pytanie więc, czy Spalletti – niezwykle doświadczony trener, który ma za sobą takich kryzysów dziesiątki – będzie potrafił wówczas odpowiednio zmotywować i nastawić swoich podopiecznych, żeby porażka, która potencjalnie może rozpocząć pogłębiający się kryzys, nie przekreśliła tego, co pozytywnego wypracowali sobie wcześniej.

Jeśli chodzi o rozstrzygnięcia w obecnym sezonie Serie A wydaje się, że wciąż mamy więcej znaków zapytania niż konkretnych odpowiedzi. Jedno natomiast wydaje się pewne. Nie będą to w tym roku rozgrywki zdominowane przez jedną drużynę. Mamy przynajmniej cztery zespoły, których nazwy należy wymieniać w kontekście walki o scudetto. Wyścig o mistrzostwo Włoch może więc być w tym sezonie wyjątkowo zacięty i bardzo możliwe, że trwał będzie do ostatniej kolejki rozgrywek.

Komentarze

komentarzy