Taras z widokiem na wojnę. Romanczuk o jednym zapewnia, a drugie robi

Czy w światku piłki nożnej każdy lubi każdego? Oczywiście, że nie. Środowisko jest po prostu zbyt duże, a ludzie zbyt różni, by zawsze wszystko było między nimi kolorowo. Tym bardziej, jeśli dochodzi do tego rywalizacja i emocje. Polska liga może nie zawsze gwarantuje piłkarskie emocje, ale nadgania je innymi…

Na początku 2019 roku głośno zrobiło się o konflikcie na linii Dominik Furman – Taras Romanczuk. Podczas meczu drużyn obu panów, ten pierwszy miał nazwać Ukraińca „banderowcem”, a interweniować musiał nawet PZPN.

– Wszyscy jesteśmy przeciwko rasizmowi, a on dzisiaj wyzywa mnie od Bandery… Ciężko jest opanować emocje, znając historię mojej rodziny. Ta również została zamordowana przez Banderę, a on mnie tak wyzywa… Ciężko coś powiedzieć. To jest brak szacunku. Myślę, że dziś ostatni raz podałem mu rękę. Więcej mu nie podam – mówił wtedy Romanczuk.

Cóż – dziś danego wtedy słowa dotrzymał. Podczas meczu, w którym Wisła Płock walczyła o pozycję lidera, a Jagiellonia o miejsce w top5, „przywitanie” kapitanów obu drużyn zdecydowanie nie przebiegło w atmosferze fair play. Ręka Furmana, wyciągnięta w kierunku Tarasa, spotkała się jedynie z chłodnym powiewem powietrza.

Zrozumiała sytuacja? Z jednej strony tak, znamy przecież podobne przypadki i to w piłce na najwyższym poziomie. Tu jednak jest inaczej, bo obaj panowie zdążyli już zapewnić, że sprawa została rozwiązana.

Uniesienie się po zostaniu dotkliwie obrażonym to jedno, ale jeśli już deklaruje się zakopanie topora wojennego, dobrze byłoby się tego trzymać. Piłka ma łączyć, a nie dzielić. Podczas dzisiejszego meczu wolelibyśmy zobaczyć właśnie taki obrazek, a nie wracać ponownie do całej sytuacji i odbierać negatywne emocje jeszcze przed jego rozpoczęciem. Szkoda.

Komentarze

komentarzy