SSC Napoli to pod wieloma względami ewenement. Klub powstał z kolan i sukcesywnie – głównie dzięki działaniom właściciela – stał się drugą siłą Serie A. Nie tylko postać De Laurentiisa jest specyficzna, ale również obiekt, na którym klub rozgrywa domowe mecze, czyli Stadio San Paolo.
Stadion stanowi kwintesencję całego Neapolu, który może być zarazem piękny i straszny, łączący w sobie Włochy, Afrykę i Azję – miszmasz prawie wszystkiego, co można sobie wyobrazić. Prawie 60-letni obiekt od dawna popada jednak w ruinę, a miasto nie garnie się do wykładania pieniędzy na swoją własność, na której i tak zarabia. De Laurentiis chętnie by obiekt wykupił, ale włoskie prawo zabrania sprzedaży ot tak – konieczny byłby przetarg, a to już bardzo ryzykowna zabawa. Rozwiązaniem mogłaby być 99-letnia dzierżawa, dzięki której klubowi opłacałoby się inwestować w obiekt jako w coś prawie swojego. Niestety każda zmiana musiałaby być zatwierdzana przez radę miasta, a przy włoskiej biurokracji mogłoby się to ciągnąć latami.
Właściciel klubu ma dość tego, jaki wizerunek Napoli wyrabiają sobie goście przyjeżdżający na mecze, przez obiekt, którego świetność przypada pewnie na okres mundialu we Włoszech w 1990 roku. Z tego powodu wystosował do UEFA prośbę o przeniesienie spotkań w ramach Ligi Mistrzów:
– Stadion Napoli to koszmar. Tak słaby obiekt ogranicza status Napoli na międzynarodowym poziomie. Spytałem UEFA o możliwość rozgrywania meczów w ramach Ligi Mistrzów na stadionie Bari, San Nicola. Jestem gotów pokryć koszty transportu kibiców Napoli – wyznał De Laurentiis.
Aurelio De Laurentiis: "W ciągu dwóch lat Napoli będzie miało nowy stadion, a teraz poprosiłem UEFA o granie Ligi Mistrzów na obiekcie Bari. Wynajmę 1000 autokarów i zawiozę na San Nicola fanów Napoli".
— Bartek Szulga (@BartekSzulga) September 11, 2018
Wybór nieprzypadkowy, w końcu Bari to najnowszy nabytek 69-letniego Włocha. Problem w tym, że klub, który przez bankructwo zaczyna właśnie swój marsz od Serie D, jest oddalony od Neapolu o ponad 250 kilometrów – też przy morzu, ale na wschodnim wybrzeżu. Dla fanatycznych kibiców takie rozwiązanie byłoby nie do pomyślenia, w końcu San Paolo, jakie by nie było, to ich dom i niezależnie od stanu ma dla nich swój urok. Złagodzeniem dla nastrojów będzie natomiast deklaracja właściciela, który zapowiedział, że „to zajmie dwa lata, ale wybuduje nowy obiekt, jeśli tylko będzie miał środki i grunt.” Cóż, pożyjemy, zobaczymy…