Kolejny sparing polskiej drużyny pełen (niezdrowych) emocji. Walka na pięści w meczu Bruk-Betu

Bruk-Bet

Jeśli ktoś myśli, że mecze sparingowe, w których piłkarze grają bardzo zachowawczo w obawie przed odniesieniem kontuzji eliminującej ich z udziału w spotkaniu o punkty, muszą być nudne, jest w błędzie. Zazwyczaj rzeczywiście w pojedynkach towarzyskich nie dzieje się zbyt wiele, ale akurat polskie drużyny w grach kontrolnych przed wznowieniem rozgrywek LOTTO Ekstraklasy udowadniają, że potrafią rozgrzać kibiców do czerwoności nawet w środku zimy.

Najpierw o szum medialny postanowili zadbać zawodnicy Pogoni Szczecin, którzy 25 stycznia mierzyli się w sparingu z mistrzem Rumunii – Astrą Giurgiu. Podopieczni Kazimierza Moskala zwyciężyli 3:1, jednak zdecydowanie więcej niż o wyniku po zakończeniu spotkania rozgrywanego na słonecznym Cyprze mówiło się o trzech w sumie niewykorzystanych rzutach karnych, z czego dwa zostały przestrzelone celowo. Takie zachowanie egzekutorów „jedenastek” było wynikiem bardzo kontrowersyjnych decyzji podejmowanych przez arbitra zeszłotygodniowego starcia.

Jeszcze więcej działo się w sparingu Zagłębia Lubin, rozgrywanym dzień po meczu „Portowców”. Pojedynek pomiędzy „Miedziowymi” a Dinamem Zagrzeb (3:1 wygrali Chorwaci) był bardzo zacięty od samego początku, jednak w 22. minucie nastąpiło coś, co w meczach towarzyskich zdarza się bardzo rzadko. Piłkarze obu klubów urządzili sobie bijatykę, której zarzewiem był ostry faul jednego z graczy Dinama na Janie Vlasko.

Wczoraj podobną taktykę zastraszania krajowych rywali przed startem drugiej rundy ekstraklasy, polegającej na okładaniu się pięściami z rywalem, postanowili obrać futboliści Bruk-Betu Termaliki Nieciecza. Mordobicie graczy Czesława Michniewicza z oponentami z Łudogorca Razgrad rozpoczęło się w 71. minucie spotkania i trwało dobrych kilka minut, ponieważ sędziowie mieli ogromne problemy z przywołaniem do porządku piłkarzy obu teamów.

O co poszło? Na załączonym materiale wideo widać, jak strzelec zwycięskiej bramki („Słoniki” zwyciężyły 1:0), Artem Putiwcew, kłóci się z jednym z rywali, by po chwili przejść do konkretów, czyli wymiany ciosów. Krewcy rywale mogli liczyć na pomoc swoich kolegów z drużyny, a także członków sztabów szkoleniowych. Co ciekawe, żaden z walczących ze sobą zawodników nie został usunięty z boiska, choć podstawy ku wyrzuceniu choćby Putiwcewa, oczywiście, były.

Czy tak ambitna postawa członków ekstraklasowych drużyn zwiastuje wzrost emocji w wiosennych ligowych meczach? Biorąc pod uwagę to, co działo się w towarzyskich pojedynkach Pogoni, Zagłębia i Bruk-Betu, można spodziewać się walki o punkty do upadłego. Choć szczerze mówiąc, wolelibyśmy, by piłkarze wspomnianych zespołów zdobywali punkty w czystej walce, zaś nie tracili je po celowo marnowanych rzutach karnych.

Komentarze

komentarzy