Bajeczna pensja, brak jakichkolwiek wymagań i budowanie drużyny wokół swojej osoby. Carlos Tevez przed podpisaniem umowy z Shanghai Shenhua mógł wyobrażać sobie, że ląduje w raju. Raj okazuje się jednak powoli mniej utopijny, aniżeli się spodziewał.
Argentyńczyk trafił do Chin na początku bieżącego roku z Boca Juniors za ledwo ponad 10 milionów euro. Suma odstępnego była jednak dosyć niska w porównaniu z innymi piłkarzami, którzy trafili w podobnym czasie do Chin. Większe wrażenie robiła oczywiście tygodniówka na poziomie 650 tysięcy funtów. Oznaczało to, że Tevez został drugim najlepiej opłacanym zawodnikiem globu po Ezequielu Lavezzim, także występującym w chińskiej Superlidze.
W styczniu, kiedy Tevez przyleciał do Szanghaju, miasto opanowało szaleństwo. Klub nazwał swój nabytek w oficjalnym komunikacie najwybitniejszym napastnikiem w historii Argentyny, a sympatycy zespołu tak licznie stawili się na lotnisku, że Carlos ledwie mógł przejść przez terminal pod eskortą policji.
Niecałe dziewięć miesięcy po tym wydarzeniu sytuacja diametralnie się zmieniła. Do tej pory Tevez rozegrał zaledwie 11 spotkań ligowych na 23 możliwe kolejki, trafiając w nich dwie bramki. Być może kluczem do tej sytuacji był fatalny debiut w kwalifikacjach do azjatyckiej Ligi Mistrzów przeciwko Brisbane Roar. Zespół z Szanghaju zdołał w przegranym spotkaniu oddać zaledwie jeden strzał, a Tevez był jedynie tłem na murawie.
Problemy „Apacz” miewał także poza boiskiem, narażając się swoim fanom. Wszystko za sprawą wizyty w Disneylandzie podczas spotkania swojej drużyny, w którym nie mógł wystąpić z powodu kontuzji: – To był mój wolny dzień. Jestem normalną osobą i mogę spędzać czas z moją rodziną podczas kontuzji – tłumaczył się zawodnik. Oprócz tego wyznał, że jeszcze nie zdołał przyzwyczaić się do ligi i samego kraju, co utrudnia mu grę.
Kibice jednak nie przyjmowali takich argumentów, patrząc na Teveza głównie przez pryzmat jego astronomicznych zarobków. Niedawno 33-latek ponownie nabawił się urazu łydki, dzięki czemu otrzymał pozwolenie na spędzenie rehabilitacji w rodzimym kraju. Co ciekawe, wcześniej musiał podpisać specjalne oświadczenie, że wróci do Chin przed końcem miesiąca. Miało to zapobiec przed wymuszeniem transferu zawodnika do Boca Juniors, do której nadal czuje sentyment.
Jego agent, Adrian Ruocco, jednak nie widzi szans w powrocie do Argentyny na dłuższy okres: – Carlos przyleci do Argentyny zaledwie na tydzień, ponieważ w chińskiej Superlidze jest dwutygodniowa przerwa od rozgrywek. W prasie istnieją spekulacje, że zamierza wrócić do Boca Juniors, ale nie są one prawdziwe. Chodzi wyłącznie o spędzenie czasu ze swoją rodziną i przyjaciółmi – zdradza agent.
Podobnego zdania jest także Tevez, który mimo to wypowiada się o tęsknocie za ojczyzną. W Chinach ma mimo to nadal ważny kontrakt, który wygasa wraz z końcem 2018 roku. Jaka zatem będzie jego przyszłość? Przede wszystkim możemy spodziewać się braku jego nazwiska przy powołaniach na mistrzostwa świata w 2018 roku. Zresztą, przyznał to także sam Tevez, twierdząc, że jeśli grasz „półkę niżej”, musisz być w tym przypadku realistą.