„To był pierwszy i ostatni raz”. Bo faceta poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna

Wróciła. W swojej pełnej krasie. Nieprzewidywalna i nieracjonalna jak zawsze – nasza Ekstraklasa. Pierwsza kolejka po przerwie zimowej dała nam kilka odpowiedzi, pozostawiając jeszcze więcej pytań. Nie obyło się także bez nieco nietypowych zdarzeń.

Poza kopaniem piłki w twarz własnego kolegi (kilka dni później skopiował to Cristiano Ronaldo), byliśmy świadkami cudownego ozdrowienia. Tym razem nie trzeba było magicznych zaklęć i innych sztuczek – wystarczył końcowy gwizdek arbitra. W rolę głównego bohatera wcielił się Paweł Bochniewicz, obrońca Górnika Zabrze, który po meczu z Wisłą Kraków (2:0) starał się zachować dystans wobec lawiny opinii.

Odbierz darmowy zakład 20 zł 

Cała sytuacja wywołała niemałe poruszenie i nawet nie wiadomo, czy więcej było osób zażenowanych, czy może tych rozbawionych. Każdy jednak przyzna, że zaprezentowany teatrzyk był po prostu słaby i nie ma znaczenia, kto go robi. Nie trzeba być Neymarem, by zebrać solidną dawkę hejtu. Być może właśnie to sprawiło, że Paweł Bochniewicz na drugi dzień postanowił podejść do sprawy poważnie i uderzyć się w pierś.

Musimy przyznać, że jak na 23-latka wyszło mu to bardzo sensownie i mądrze. Będąc na murawie często podejmuje się instynktowne wybory, które ocenianie na chłodno niekoniecznie są godne pochwały. Młody obrońca właśnie tak postąpił, ale już wie, że nie było to mądre. Dostał lekcję dla siebie, ale również dał przykład innym zawodnikom. Wielu robi głupie rzeczy, ale nie każdy to dostrzega i wyciąga wnioski. A przecież faceta poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy…

Odbierz darmowy zakład 20 zł 

Komentarze

komentarzy