Robert Lewandowski i Arkadiusz Milik. Tak wygląda atak naszej kadry od ponad roku i wszystko wskazuje, że nic się nie zmieni przynajmniej przez najbliższych kilka lat. Przy taktyce Nawałki na ławce zasiadać ma tylko jeden dodatkowy snajper. Dotychczas najczęściej tę rolę pełnił Artur Sobiech, a na Euro 2016 pojechał Mariusz Stępiński. Na dzisiejszej liście powołanych znaleźć możemy za to Kamila Wilczka, a w odwodzie jest jeszcze Łukasz Teodorczyk. Kto więc powinien być trzecim napastnikiem reprezentacji Polski?
Selekcjoner ma duże pole manewru i może przebierać w piłkarzach, w danym momencie decydując się na tego, który akurat jest w najlepszej formie. Nie jest to jednak rozwiązanie na dłuższą metę. My za to nie będziemy nic nikomu nakazywać, ale postaramy się przedstawić, jak to widzimy.
Najlepszym rozwiązaniem byłoby wybrać dwóch kandydatów i to ich zgrywać z grupą „pewniaków”. Dwóch opanować znacznie łatwiej niż czterech, a jak nie wypali jeden, zawsze można postawić na drugiego. Kogo wybrać? W piłce nożnej wszystko dzieje się tak szybko, że myśląc przyszłościowo nie można postawić na najskuteczniejszego w danej chwili. Trzeba wziąć pod uwagę, jak taki zawodnik zaprezentuje się w różnych sytuacjach w przyszłości, a znacznie pomóc mogą w tym zachowania z przeszłości.
Właśnie dlatego już na starcie odpada kandydatura Kamila Wilczka. 28-latek miał w swojej przygodzie z piłką tak naprawdę tylko jeden udany sezon. Tylko w edycji 2014/15 przekroczył barierę 10 goli, trafiając wtedy 20-krotnie. Efektem tego był transfer do beniaminka Serie A Carpi. We Włoszech Kamil sobie nie poradził i po kilku miesiącach wylądował w Broendby, czyli klubie ze znacznie słabszej ligi duńskiej. Początek tego sezonu ma naprawdę dobry i niczego Kamilowi nie ujmujemy, ale to nie jest napastnik na taką reprezentację. Jest też za późno, aby pokazać, że poradzi sobie na najwyższym poziomie. I nie porównujmy go do Vardy’ego, bo to zupełnie inna półka.
Nie postawilibyśmy też na Artura Sobiecha. A przynajmniej nie w drużynie z takimi ambicjami, jakie obecnie ma nasza drużyna narodowa. Fajnie, że aktualnie Sobiech ma wysokie notowania w Hannoverze, ale dzieje się to po spadku z Bundesligi. Zespół opuściło kilka kluczowych postaci, Artur został. I dobrze, bo jego możliwości są skrojone na miarę drugiej ligi naszych zachodnich sąsiadów. Mimo wchodzenia w najlepszy wiek, wielkiej kariery już nie wróżymy, również z przyczyn zdrowotnych. Sobiech przecież raz po raz odwiedza gabinety lekarskie i przechodzi rehabilitacje z powodu kolejnych kontuzji. Pan Nawałka ma chyba podobne zdanie, bo to m.in. Sobiecha nie zabrał na Euro.
Wolał zainwestować w Stępińskiego, za co zbiera od nas gromkie oklaski. Mimo tylko 21 lat Mariusz ma już za sobą nieudaną przygodę w Norymberdze. Nie udało się z różnych względów, ale nie będziemy już do tego wracać. Ważne, że on wrócił do Ekstraklasy i udowodnił niedowiarkom, że drzemie w nim niemały potencjał. Pokazał selekcjonerowi, że warto go zabrać na wielki turniej, chociażby miał się tylko przyglądać. A nawet takie obserwacje mogą zaprocentować w przyszłości. Teraz Mariusz stoi u progu kolejnego wyjazdu za granicę, już jako młody mężczyzna z bagażem doświadczeń. Czy to będzie Nantes, czy inny zespół, nie boimy się powiedzieć, że będzie z niego piłkarz nie gorszy od Milika.
Na koniec zostawiliśmy sobie Teodorczyka. W ostatnich tygodniach Łukasz podjął jedną z lepszych decyzji w życiu. Opuścił Kijów, gdzie jakoś nie byli do niego przekonani, na rzecz Anderlechtu. W nowej drużynie konkurentów ma znacznie słabszych, a wiemy też jaka jest filozofia Belgów w kwestii korzystania z młodych piłkarzy. Szalenie istotny dla przyszłości Teo w RSCA był jego początek. Już po pierwszym meczu, w którym zaliczył gola i asystę, został wybrany do jedenastki kolejki. Dał o sobie znać również wczoraj, trafiając na 2:0 w eliminacyjnym starciu LE ze Slavią Praga. Teodorczyk to już nie młokos (25 lat) i może pochwalić się grą w wielu meczach o wysoką stawkę. Nie jest też wiekowy, a zdaje się, że najlepsze dopiero przed nim. Właśnie dlatego warto spojrzeć na niego łaskawszym okiem.
Na najbliższy mecz Adam Nawałka wybrał Kamila Wilczka, dla którego, jeśli zagra, będzie to debiut w kadrze narodowej. Jakkolwiek napastnik Broendby nie zaprezentowałby się w tym spotkaniu, uważamy, że lepiej go sobie odpuścić w kontekście następnych spotkań i budowania zespołu na mundial w Rosji. Za dwa lata Lewy będzie zbliżał się do 30-stki, więc lepiej mieć na ławce kogoś kilka lat młodszego, kto już dziś gwarantuje jakość okołoreprezentacyjną. Klasa europejska wydaje się być tylko kwestią czasu.