Nie ma tak często chwalonego piłkarza jak Robert Lewandowski i nie ma tak często krytykowanego trenera, jak Jerzy Brzęczek. Selekcjoner reprezentacji Polski musi mierzyć się z bardzo dużą dozą wątpliwości w jego warsztat trenerski. Zasłużenie? Sprawdźcie sami.
Pod względem piłkarskim reprezentacja niewiele się zmienia. Czas leci, a postępów nie widać. Były plusy, jak kilka debiutów wyróżniających się młodych graczy. Tyle że trudno powiedzieć, by któryś z reprezentantów został zbudowany przez trenera Brzęczka. Może Jacek Góralski dostający sporo szans. Po dobrym zgrupowaniu w październiku rozbudził apetyty, ale w listopadzie bardzo szybko i brutalnie – dosłownie! – je zgasił.
Krychowiak gra poniżej możliwości, Bednarek też, forma Milika i Piątka to akurat efekt perypetii klubowych. Ponadto trochę dziwnie zabrzmiały słowa Przemysława Frankowskiego, któremu selekcjoner miał doradzić, by ten zmienił MLS na europejską ligę. Ponadto Robert Lewandowski znowu jest mniej zagospodarowany w kadrze niż za czasów Adama Nawałki. I trudno mieć tutaj pretensje do Lewego, skoro forma w 2020 roku była u RL9 po prostu wybitna.
Ponadto na wielu pozycjach sytuacja jest mocno skomplikowana. Z jednej strony dobrze, że mamy rywalizacje, ale mimo wszystko na pół roku przed turniejem powinniśmy wiedzieć, jaki będzie trzon drużyny na Euro. Dzisiaj możemy powiedzieć, że wyjdzie mocny bramkarz, choć nie wiemy, który…. Ponadto Lewandowski, Bednarek, Zieliński, Klich. To są pewniacy w stylu „mur-beton”. Reszta? Mniej lub bardziej nieustalona. A weźmy pod uwagę, że mamy czas, gdy powinniśmy wspominać właśnie Euro 2020, a tylko z przyczyn koronawirusa będzie Euro 2021 i pół roku więcej czasu dla Brzęczka.
Kto czytał książkę, w cyrku się nie śmieje
Ale Brzęczek ma wiernego obrońcę. Kłopot w tym, że taki adwokat jest w stanie pogrążyć swojego klienta w dobrej wierze… Małgorzata Domagalik napisała wraz z selekcjonerem książkę, w której na siłę starała się znajdować „argumenty” na obronę trenera. Czasem było śmiesznie, czasem po prostu żałośnie. Dobrze tańczy, jest przystojny, opiekuje się mamą itd. Jednym słowem cały wachlarz cech przydatnych dla selekcjonera reprezentacji posiadającej w swoim składzie najlepszego piłkarza świata za 2020 rok.
Niestety Jerzy Brzęczek chyba uwierzył w te wszystkie wypowiedzi pani Domagalik. Obecnie zmaga się z syndromem oblężonej twierdzy i nie jest w stanie przyjąć jakiekolwiek krytyki. Podobnie jak niegdyś Franciszek Smuda wszystko robi dobrze. To każdy dookoła jest zły i czyha na jego potknięcie. No cóż, kibic przecież zły, że reprezentacja podczas meczu z Włochami na wyjeździe grała taki piach, jakie nie ma nawet na Saharze… Mamy tylko nadzieję, że jego reprezentacja nie skończy, jak kadra Smudy w 2012 roku, gdy skompromitowała się podczas najważniejszego turnieju w historii kraju.
Nadzieja jest
Ale miejmy nadzieję, że wcale nie będzie tak tragicznie. Czasem tak bywa, że krytykowana drużyna i trener dostają większych sił witalnych i potrafią tą energię skumulować i wykorzystać na boisku. Oby tak było w tym przypadku, bo Brzęczek nie ma nic do stracenia. W oczach kibiców jest nieudacznikiem i cienkim trenerem z zerowym posłuchem w szatni, gdzie jest coraz więcej gwiazd. Dobre eliminacje przedzielone dobrym Euro mogłoby dać wielkiego kopa w górę selekcjonerowi!