Trzy Krzyże

Krzyż Wiktorii jest najwyższym odznaczeniem wojskowym, nadawanym żołnierzom służącym w armiach krajów należących do Wspólnoty Narodów (dawniej Wspólnoty Brytyjskiej). Odznaczenie przyznawane jest za wyjątkowe bohaterstwo i odwagę w obliczu wroga. Choć Krzyż Wiktorii po raz pierwszy przyznano w 1856 roku, do dnia dzisiejszego otrzymało go zaledwie 1354 wojskowych (dla porównania, najwyższe polskie odznaczenie wojskowe – Virtuti Militari – tylko w okresie dwudziestolecia międzywojennego otrzymało 6589 osób). Medal ten, wyjątkowo rzadki, jest nie lada gratką dla kolekcjonerów. Za niektóre Krzyże Wiktorii zapłacono ponad 400 000 funtów. Podczas pierwszej wojny światowej odznaczeniem tym uhonorowano 628 żołnierzy aliantów. Trzy medale trafiły do przedwojennych piłkarzy Football League i szkockiej First Division. To własnie historie tej trójki chcielibyśmy Wam dziś przypomnieć.

Krzyż pierwszy

Donald Simpson Bell był jednym z pierwszych zawodowych piłkarzy, którzy latem 1914 roku stanęli przed komisją wojskową. Urodzony 3 grudnia 1890 roku w Harrogate, w momencie wybuchu wojny miał zaledwie dwadzieścia trzy lata. Bell, co przed wojną było raczej niespotykane wśród zawodowych futbolistów, pochodził z bogatej rodziny i za młodu otrzymał bardzo dobre wykształcenie. Jako szesnastolatek – uczeń westminsterskiego college’u – mierzył ponad 190 centymetrów, przy wadze 90 kilogramów. Młody Donald był wszechstronnie uzdolnionym sportowcem, kapitanem szkolnej reprezentacji lekkoatletycznej, a także członkiem drużyn rugby, krykieta, hokeja, pływackiej i oczywiście piłkarskiej.

Po zakończeniu edukacji podjął pracę nauczyciela w jednej ze szkół w Harrogate. Wciąż pozostawał czynnym sportowcem, występując jako amator w drużynach Crystal Palace i Newcastle United. Ponieważ zarobki nauczyciela były wyjatkowo skromne, Bell postanowił „dorobić” do swojej pensji kopiąc futbolówkę. W 1913 roku podpisał półzawodowy kontrakt z Bradford (później Bradford Park Avenue). W barwach klubu zadebiutował w spotkaniu przeciwko Wolverhampton Wanderers 13 kwietnia tegoż roku. Rok później wywalczył wraz z Bradford awns do First Division. W sezonie 1914/15 wystąpił w pięciu spotkaniach pierwszoligowych, nim uznał, że powinnością młodego, zdrowego i wysportowanego mężczyzny jest służenie ojczyźnie i Królowi. Bell poprosił władze klubu o zwolnienie go z kontraktu. Umowa z klubem została rozwiązana i dzięki temu 24 października 1914 roku młody Donald trafił w szeregi 9 Batalionu Regimentu West Yorkshire. Następnie, za namową szkolnego przyjaciela, Archiego White’a, przeniósł się do 9 Batalionu Regimentu Green Howards i rozpoczął kurs oficerski. W sierpniu 1915 roku trafił do Francji, już jako porucznik.

Po wylądowaniu na kontynencie żołnierze batalionu, w którym służył Bell przeszli powolny proces oswajania się z wrunkami frontowymi. Do połowy 1916 roku jednostka stacjonowała w miejscach, gdzie nie prowadzono poważniejszych operacji bojowych, a w maju Bell otrzymał nawet pozwolenie na opuszczenie Francji, powrót na Wyspy i zawarcie związku małżeńskiego.

1 lipca 1916 roku batalion Bella stacjonował w miejscowości Saint – Saveur, kilka kilometrów od linii frontu. Dwa dni później żołnierze przemaszerowali na wzgórza otaczające La Boisselle, jeden ze strategicznych punktów obronnych niemieckiej armii. 5 lipca 9 Batalion otrzymał rozkaz ataku na pozycje wroga, zwane – ze wzgledu na ukształtowanie terenu – „podkową”. Oddział Donalda Bella, pomimo silnego oporu, zdołał zająć pozycje nieprzyjaciela. W wyniku ataku około 180 niemieckich żołnierzy trafiło do niewoli. Kiedy batalion przygotowywał zdobyte umocnienia do odparcia niechybnego kontrataku, nagle na lewej flance odezwał się niemiecki karabin maszynowy, wspierany przez kilku strzelców piechoty. Nieprzygotowani na atak Brytyjczycy ponieśli ciężkie straty. Liczba ofiar byłaby zapewne dużo wyższa, gdyby nie odwaga Bella. Choć sam w liście do matki napisał skromnie o swoich działaniach: muszę wyznać, że to nie było nic wielkiego. Największy fuks świata. Naprawdę nic nie zrobiłem, to jednak jego przełożeni byli innego zdania. W piśmie uzasadniającym przyznanie Bellowi Krzyża Wiktorii brytyjski oficer napisał: za wyjątkową odwagę. Podczas ataku oddział dostał się pod silny ogień broni maszynowej. Porucznik Bell z własniej inicjatywy podkradł się pod okop nieprzyjaciela, a następnie, wraz z kapralem Colwillem i kapralem Batey’em, przebiegł przez nieosłonięty teren będący pod silnym ostrzałem nieprzyjaciela i zaatakował stanowisko karabinu maszynowego przy pomocy rewolweru i granatów, zabijając jego obsługę i niszcząc go. Ten akt odwagi oszczędził życie wielu jego współtowarzyszy i zapewnił naszemu atakowi sukces. Bell przy pierwszej próbie unieszkodliwił stanowisko niemieckie za pomocą granatu rzuconego z około 20 metrów.

Niestety Donald Bell nie doczekał ceremonii wręczania medali. 10 lipca, a więc zaledwie pięć dni po wydarzeniach, dzięki ktorym zasłużył na przyznanie Krzyża Wiktorii, 9 Batalion bronił swoich pozycji w wiosce Contalmaison. Wczesnym wieczorem oddziały niemieckie rozpoczęły próbę odbicia miejscowości z rąk Brytyjczyków. Donald Bell ponownie poprowadził swoich żołnierzy do ataku na wrogie umocnienia. Wraz z towrzyszami ruszył do przodu, nie zważając na silny ogień karabinów maszynowych. Żołnierze Bella obrzucili niemieckie pozycje granatami, niszcząc jeden z punktów oporu. Niestety podczas tego manewru Bell został trafiony kulą wystrzeloną przez nieprzyjaciela. Walczył jeszcze przez chwilę, szybko tracąc siły. Kiedy oddziały wspierające atak dotarły na miejsce, już nie żył.

donald bell

Donald Bell zginął nieświadomy, że swoją odwagą zasłużył sobie na Krzyż Wiktorii. Dla Rhody Bell, żony Donalda, jego śmierć musiała wydawać się wyjątkowo niesprawiedliwa. Wszak para pobrała się nieco ponad miesiąc przed śmiercią byłego piłkarza. 13 grudnia 1916 roku Rhoda została zaproszona do Buckingham Palace, by z rąk Króla przyjąć medal w imieniu męża. Otrzymała także roczną rentę w wysokości 100 funtów. Rhoda nie wyszła ponownie za mąż.

Krzyż drugi

Kolejnym piłkarzem, który zaciągnął się tuż po wybuchu wojny był William Angus. Znany jako Willie zawodnik, przed wojną wystepował w barwach Celticu Glasgow i Wishaw Athletic. Kiedy tylko stojące naprzeciw siebie na zachodnim froncie armie wymieniły pierwsze strzały, a w rodzinnym mieście Angusa – Carluke – pojawili się oficerowie namawiający młodych mężczyzn do wstępowania do wojska, dwudziestosześcioletni Willie przywdział mundur i ruszył na front. Wraz z nim w szeregi 8 batalionu Royal Scots wstąpił niejaki James Martin. Choć mężczyźni nie zdwali sobie z tego sprawy, wojna miała połączyć ich losy więzami, które przetrwały przez wiele kolejnych lat.

W czerwcu 1915 roku batalion Angusa i Martina stacjonował na przedmiściach Givenchy – les –la- Basse, w północnej Francji, w miejscu, w którym okopy wrogich armii oddzielał szeroki na około 60 metrów pas „ziemi niczyjej”. Wojska alianckie stacjonujące na tym odcinku przygotowywały się do natarcia w głąb pozycji niemieckich. Na przeszkodzie stało im „wzgórze nr 14”, umocnione przez cesarską armię wzniesienie, z którego spokojnie można było prowadzić ostrzał pasa ziemi znajdującego się pomiędzy liniami okopów. Dowodzący odcinkiem zdecydowali więc o wysłaniu jednostki saperów, którzy pod osłoną nocy mieli dokonać wysadzenia wrogich umocnień. Dowódcą oddziału saperów mianowano porucznika Jamesa Martina. Kiedy żołnierze Martina zbliżyli się do przeciwnika, spodziewający się ataku Niemcy odpalili zakopany na przedpolu ładunek wybuchowy. Zmuszeni do odwrotu żołnierze Royal Scots zdołali wycofać się na linię alianckich okopów, gdzie spostrzegli brak swojego przełożonego.

Kiedy nadszedł świt, zgromadzeni w okopach Brytyjczycy zauważyli, że ciężko ranny James Martin leży na niemieckim przedpolu. W czerwcowym słońcu porucznik Martin słabł bardzo szybko. Na jego prośbę o podanie wody, wróg odpowiedział garścią granatów. Wściekli żołnierze 8 Batalionu Royal Scots mogli jedynie bezsilnie przyglądać się, jak ich kolega próbuje uniknąć kul i bomb przeciwnika. Wtedy Willie Angus zgłosił się na ochotnika i zaproponował, że przeniesie porucznika Martina do punktu opatrunkowego.

willieangus

Angusa obwiązano liną na wypadek, gdyby został trafiony kulami nieprzyjaciela. Śmiałek ruszył następnie w drogę, szczęśliwie docierając do rannego bez większych problemów. Teraz pozostał jeszcze powrót przez całą szerokość pasa „ziemi niczyjej” z rannym na plecach. Kiedy tylko Angus ruszył w drogę powrotną, Niemcy otworzyli ogień. Wokół śmiałka niosącego rannego kolegę migały kule i wybuchały niezliczone pociski artyleryjskie. Były piłkarz Celticu, kilkakrotnie trafiony wrogimi pociskami, raz po raz upadał, a następnie podnosił się i parł dalej w kierunku alianckich okopów. Kiedy do pokonania zostało mu kilkanaście metrów, Angus przywiązał linę do rannego towarzysza i poprosił kolegów z okopu o przeciągnięcie go w bezpieczne miejsce. Następnie, zamiast schronić się w okopach, postanowił odciągnąć uwagę wroga od nieszczęsnego porucznika Martina, ruszając biegiem wzdłuż alianckich pozycji i ściągając na siebie niemieckie kule. Jeszcze kilka razy padał, trafiany przez nieprzyjacielskie pociski. Kiedy Martin został dociągnięty do okopów, jego wpółżywy wybawca mógł w końcu schronić się pośród kolegów. Natychmiast przeniesiony do punktu opatrunkowego Willi Angus przeżył, pomimo czterdziestu ran postrzałowych. Lekarzom nie udało się niestety uratować jego lewego oka i prawej stopy, tak więc wojna zakończyła jego karierę piłkarską. Po powrocie na Wyspy Willie Angus został uhonorowany Krzyżem Wiktorii. Obydwaj panowie wrócili do rodzinnego Carluke, pozostając serdecznymi przyjaciółmi. W każdą rocznicę frontowego wydarzenia James Martin wysyłał do swojego kolegi telegram z gratulacjami. Po jego śmierci w 1956 roku, tradycję kontynuował jego brat. Angus zmarł kilka dni po 44 rocznicy, 14 czerwca 1959 roku.

Krzyż trzeci

Historia Bernarda Vanna jest opowieścią z wielu powodów niezwykłą. Był on bowiem nie tylko byłym piłkarzem, ale także duchownym Kościoła anglikańskiego, który w momencie wybuchu wojny postanowił zamienić modlitewnik na karabin i wyruszyć na front, by walczyć z wrogiem. Vann urodził się 9 lipca 1887 roku w Rushden. W 1905 roku został członkiem drużyny Northampton Town, w której występował także jego brat Albert.

Grający na pozycji środkowego napastnika Bernard w swoim pierwszym sezonie rozegrał tylko dwa spotkania, jednak kolejny sezon przyniósł serię pięciu meczów w których zdołał strzelić pięć bramek, co zaowocowało zainteresowaniem władz drugoligowego Burton United. Bernard trafił do Burton, by następnie przenieść się do pierwszoligowego Derby County.

Niestety występy w First Division przyniosły mu rozczarowanie. Zaledwie trzy mecze, w których piłkarze County zdołali zdobyć jeden punkt i zerowy dorobek bramkowy z pewnością nie satysfakcjonowały młodego zawodnika. Sytuację pogorszyła jeszcze relegacja Derby County do drugiej ligi.

Rozczarowanie było tak wielkie, że Bernard postanowił przerwać swą piłkarską karierę i rozpocząć studia. W 1910 roku opuścił uniwersytet w Cambridge i wstąpił w szeregi duchownych Kościoła anglikańskiego. Przez dwa lata sprawował funkcję wikarego w kościele Świętego Barnaby w Leicester, by następnie przyjąć stanowisko uczelnianego kapelana szkoły w Wellingborough. Tu uczył teologii i historii, a także był trenerem drużyn piłkarskich i krykietowych.

bernard vann
Bernard Vann pierwszy od lewej strony, pierwszy od prawej jego brat, Arthur

Kiedy tylko wiadomość o wybuchu wojny dotarła do Bernarda, ten od razu zgłosił się na ochotnika, w charakterze kapelana wojskowego. Proces rejestracji kapelanów trwał jednak w nieskończoność, a Vann nie zamierzał siedzieć z założonymi rękami i czekać, gdy jego rodacy ginęli na froncie. Cztery tygodnie po tym, jak Anglia wypowiedziała wojnę Niemcom, zaciągnął się do armii jako szeregowy. Szybko awansowano go do stopnia oficerskiego i oddelegowano do 1/8 Batalionu Regimentu Sherwood Foresters. Dwudziestosiedmioletni ksiądz – piłkarz do Francji trafił w lutym 1915 roku, w stopniu podporucznika.

Vann przystąpił do swoich nowych obowiązków z charakterystycznym dla siebie entuzjazmem, szybko budując opinię nieustraszonego oficera. Pierwsze doświadczenia na linii frontu nie były dla niego specjalnie udane. 24 kwietnia pozycje Foresters znalazły się pod silnym ostrzałem niemieckiej artylerii. W wyniku bezpośredniego trafienia okop, w którym przebywał Bernard zawalił się, grzebiąc żywcem wielu jego współtowarzyszy. Ranny Vann zdołał wyswobodzić się z pułapki, po czym, nie zważając na swoje rany, odmówił opuszczenia pozycji i pomógł odkopywać zasypanych żołnierzy. Ten incydent, a także udział w kilku wyjątkowo brawurowych misjach rozpoznawczych w ciągu kilku następnych tygodni sprawiły, że Bernard Vann został udekorowany Krzyżem Wojskowym, a także awansowano go na porucznika.

Niestety awans zbiegł się w czasie ze złymi wiadomościami. Albert, brat Bernarda, razem z którym występował w Northampton, zginął w Bitwie o Loos. Alebert, który służył jako kapitan w 12 batalionie Regimentu West Yorkshire, był jednym z 16 oficerów i 300 szeregowców i podoficerów batalionu, którzy zginęli podczas bitwy.

Bernard nadal wykazywał się odwagą i poświęceniem na polu walki. Ciągła walka w pierwszym szeregu przynosiła mniej lub bardziej poważne rany i obrażenia. Groźnej rany nabawił się podczas bitwy o redutę w Hohenzollern. Bernarda, który prowadził atak na niemieckie umocnienia, kula nieprzyjaciela trafiła w lewe przedramię. Pocisk przeszedł na wylot, uszkadzając nerw promieniowy. Bernard nie zaprzestał jednak natarcia, miotając granaty prawą ręką. Stanowisko opuścił dopiero na wyraźny rozkaz przełożonego. Pomimo dość poważnej rany Bernard Vann szybko powrócił do pełni sił, a po krótkim okresie szkolenia, ponownie znalazł się na linii frontu w marcu 1916 roku.

W trakcie trwania szkoleń Bernard został awansowany najpierw na kapitana, a następnie na majora. Za brawurowy atak na pozycje nieprzyjaciela we wrześniu 1916 roku, Vann otrzymał srebrne okucia do Krzyża Wojskowego, a także został odznaczony francuskim Croix de Guerre. Z powodu ran odniesionych podczas ataku, ponownie odesłany został na Wyspy. Po opuszczeniu szpitala wojskowego kontynuował szkolenia oficerskie, a także znalazł czas na oświadczyny. Jego wybranka, dwudziestoletnia Doris Victoria Beck, kanadyjska pielęgniarka, przyjęła oświadczyny i para pobrała się 27 grudnia 1916 roku.

Rok 1917 był dla Vanna względnie spokojny i upłynął mu głównie na kolejnych szkoleniach oficerskich oraz przygotowaniach do przejęcia dowództwa nad 1/8 Batalionem Sherwood Foresters. Warunki na froncie zmieniły się nieco wiosną 1918 roku, kiedy w związku z wycofaniem się Rosji z konfliktu, niemiecką armię na zachodzie zasiliły oddziały stacjonujące do tej pory w Europie Wschodniej. Od marca do września jednostka Vanna wysyłana była w te miejsca, gdzie oddziały wroga przeważały i niebezpiecznie zbliżały się do przełamania linii frontu. 29 września Foresters wzięli udział w ataku w rejonie kanału San Quentin. Vann poprowadził swój oddział przez kanał pod silnym ostrzałem wroga. W pewnym momencie natarcie załamało się i utknęło w pasie „ziemi niczyjej”. Bernard Vann, zdając sobie sprawę z tego, że jego żołnierze zostaną zdziesiątkowani, jeżeli nie będą kontynuować ataku, sam ruszył naprzód, podrywając tym samym podwładnych do dalszego natarcia. Następnie w pojedynkę zaatakował stanowisko niemieckiej artylerii polowej, rozbrajając jego załogę. Za ten czyn dowódcy przedstawili go do odznaczenia Krzyżem Wiktorii, argumentując: sukces tego dnia był w znacznym stopniu wynikiem odwagi i zdolności przywódczych, którymi wykazał się ten oficer.

Niestety, podobnie jak Donald Bell, Bernard Vann nie dożył momentu przyznania mu najwyższego brytyjskiego odznaczenia wojskowego. 3 października 1918 roku, a więc zaledwie kilka tygodni przed ostatecznym zawieszeniem broni, został zastrzelony przez niemieckiego snajpera. Vann był jedynym członkiem Kościoła anglikańskiego, który otrzymał Krzyż Wiktorii za udział w działaniach bojowych podczas pierwszej wojny światowej. Porucznik Bernard Vann pochowany został na Brytyjskim Cmentarzu w Bellicourt.

Tragicznym epilogiem historii Bernarda Vanna były narodziny jego syna, Bernarda Goeffrey’a, który przyszedł na świat 2 czerwca 1919 roku. Dziecko zostało poczęte zaledwie kilka tygodni przed śmiercią Vanna, prawdopodobnie podczas dziesięciodniowego urlopu, który wraz z małżonką spędził w Paryżu tuż przed powrotem na linię frontu.

Krzyż Wiktorii przyznany Donaldowi Bellowi przez lata był częścią wystawy poświęconej żołnierzom Regimentu Green Howards, w muzeum w Richmond. W 2010 roku medal został wystawiony na sprzedaż. Za około 252 000 funtów kupił go Związek Zawodowy Piłkarzy, a dziś odznaczenie można podziwiać w Narodowym Muzeum Futbolu w Manchesterze. Krzyż Wiktorii Williama Angusa można zobaczyć na zamku w Edynburgu, gdzie mieści się szkockie Narodowe Muzeum Wojny. Medal przyznany Bernardowi Vannowi jest częścią kolekcji Lorda Ashcrofta, znajdującej się w Imperial War Museum w Londynie. Jest to największy zbiór Krzyży Wiktorii na świecie, składający się ze 162 medali. Medale Lorda Ashcrofta można zobaczyć obok 50 Krzyży Wiktorii, które są własnością muzeum. Każdy z tych medali to jedna unikalna historia bohaterskiego żołnierza brytyjskich sił zbrojnych.