Npower Football League 2 jest czwartym poziomem rozgrywkowym w lidze angielskiej – ciężko tam spotkać wielkie nazwiska, blichtr stadionów czy piłkarską finezję. W tym „doborowym” towarzystwie dostrzec można jednak ekipę, która absolutnie tam nie pasuje, która jeszcze parę lat wstecz zupełnie dzielnie biła się w Premier League o najwyższe lokaty, a w 2008 roku zdobywała przecież Puchar Anglii. Od tego czasu sporo się zmieniło, kondycja finansowa, a w zasadzie jej brak, totalnie wyniszczył ekipę z południowego wybrzeża Anglii.
Portsmouth – droga z nieba do piekła.
Portsmouth Football Club powstał w roku 1898 z inicjatywy właściciela lokalnego browaru – Johna Brickwooda. Pierwszą osobą na ławce trenerskiej był Frank Bretell, który po roku pracy mógł już prowadzić zespół w półprofesjonalnej lidze. Po I wojnie światowej ekipa z portowego miasta sukcesywnie pięła się w górę, by w końcu znaleźć się na szczycie hierarchii ligowej – w pierwszej dywizji, gdzie zanotowali między innymi najwyższą porażkę w historii klubu, przegrali bowiem w debiucie z Leicester aż 0:10. Do końca ówczesnego sezonu drużyna biła się o utrzymanie, co ostatecznie się powiodło, niemniej w Pucharze Anglii powodziło się znakomicie, doszli do samego finału, gdzie w końcu musieli uznać wyższość Boltonu. „The Pompey” dopiero w trzecim swoim finale angielskiego pucharu w roku 1939, na kilka tygodni przed wybuchem II wojny światowej mogli, do swojej gabloty dodać pierwsze ważne trofeum. Podopieczni Jacka Tina rozbili wtedy Wolverhampton Wanderers aż 4:1. Rozpoczęcie działań wojennych przyczyniło się do zawieszenia rozgrywek i Portsmouth utrzymało Puchar Anglii aż do sezonu 1945/1946.
Powojenne wojaże były najlepszymi latami w okresie działania klubu. Podwójne mistrzostwo kraju z roku 1949 i 1950 kibice przyjęli z zachwytem. Ale już wtedy złe zarządzenie klubowymi finansami dało się we znaki – drużyna w dwa sezony spadła aż do trzeciej dywizji! To był niesamowity szok. Ciężko uwierzyć, ale Portsmouth do najwyższej klasy rozgrywkowej wróciło dopiero po ponad trzydziestu latach! W sezonie 1986/1987 udało się awansować, by rok później znów zaznać smaku spadku. Na kolejny powrót do elity, kibice ze stadionu Fratton Park znów musieli czekać sporo czasu – do Premier League „The Pompey” wdarli się dopiero w roku 2003. Od 2005 roku z ławki trenerskiej dyrygował Harry Redknapp, który walnie przyczynił się do powiększenia problemów finansowych klubu swoimi decyzjami oraz wydanymi pieniędzmi.
Peter Crouch, Jermain Defoe, Niko Kranjcar, John Utaka, Glen Johnson czy Teddy Sheringham – to tylko niektóre nazwiska współczesnych zawodników, którzy tworzyli ekipę „The Pompey” w złotych dla klubu latach. Dwukrotny mistrz Anglii z lat 49′ oraz 50′ w sezonie 2007/2008 ograł 1:0 Cardiff City w finale Pucharu Anglii, przy akompaniamencie blisko 90 tysięcy widzów zasiadającym na nowym Wembley. Wydawało się, że kolejne sukcesy przyjdą z czasem. Co się więc stało, że drużyna, która miała naprawdę spory potencjał by bić się o czołowe lokaty w najsilniejszej lidze świata, dziś kopie po czwartoligowych boiskach?
Jest takie mądre powiedzenie – jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. W tym przypadku nie było zresztą inaczej. Harry Redknapp, wydał blisko 70 milionów funtów na zakup nowych zawodników, tych samych, którzy doprowadzili klub do sensacyjnego zwycięstwa w Pucharze Anglii, ale wydawanie pieniędzy ponad stan nigdy nie jest najlepszym pomysłem, o czym przekonała się już niejedna drużyna, z Leeds United na czele. Portsmouth było w olbrzymich długach, a zajęcie miejsca w drugiej dziesiątce Premier League na koniec sezonu nie było szczególnym spełnieniem marzeń. Opłakane finanse, złe zarządzanie i wyniki, które nie napawały zbytnia satysfakcją – to wszystko musiało złożyć się na spektakularny zjazd klubu z portowego miasta.
Ogromne zadłużenia finansowe, nie dotrzymywania terminów wypłat dla piłkarzy, którzy hurtowo już odchodzili z Fratton Park do innych ekip i ostateczne wprowadzenie zarządu komisarycznego. Zespołowi odjęto punkty i w zasadzie stało się jasne, że relegacja do niższej klasy rozgrywkowej jest już nieunikniona – Portsmouth znalazło się w Chamiponship, gdzie przez dwa długie sezony biło się o przetrwanie, by ostatecznie spaść jeszcze niżej i po raz kolejny zespół już na starcie rozgrywek w Leauge One miał odjęte punkty, co nie wróżyło zbyt dobrze. Kolejny rok, to kolejny spadek sportowy o klasę niżej, tym razem już na czwarty poziom rozgrywek, gdzie drużyna tkwi po dziś dzień.
Teraz próżno szukać na Fratton Park, które jest w stanie pomieścić ponad dwadzieścia tysięcy widzów, elektryzujących nazwisk, trudno o mecz, po którym dumni kibice wychodzili by na ulice świętować całą noc, jak po pamiętnym finale w 2008 roku. Dwukrotny mistrz Anglii z przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych jest na dnie i perspektyw, żeby się odbić do góry jest jak na lekarstwo. Być może w końcu znajdzie się inwestor, który wyciągnie klub z finansowych tarapatów, ale kiedy to nadejdzie i czy w ogóle – ciężko rokować.
/ Tobiasz Nowak /