Podczas oceny kariery piłkarza trzeba wziąć pod uwagę wiele czynników. Oczywiście każdy z nich chciałby odnosić sukcesy jak Leo Messi, Cristiano Ronaldo, być tak charyzmatyczny jak Zlatan czy posiadać taka popularność jak Neymar. Zaledwie jednostki mogą jednak dostąpić takiego zaszczytu. Czy jednak zawodnicy z mniejszymi dokonaniami mogą narzekać na swoją przygodę z futbolem? Adrian Mierzejewski jest idealnym przykładem, że niekoniecznie.
Jak inaczej nazwać połączenie uprawiania takiego zawodu z podróżowaniem i innymi przyjemnościami? Odkąd pomocnik opuścił Polskę, grał w Turcji, Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Australii oraz w Chinach. Obecnie broni barw Chongqing Dangdai Lifan, które aktualnie plasuje się na 7 pozycji w Chinese Super League. W obecnym sezonie Mierzejewski trafił 4 bramki oraz zanotował 9 asyst. Trzeba przyznać, że jest to całkiem przyzwoity wynik. Odkąd jednak wyjechał z Turcji, rzadko kiedy możemy oglądać regularnie jego trafienia w zasobach internetu. W dniu jego urodzin postanowiliśmy przypomnieć o kilku z nich, które najbardziej zapadły nam w pamięć.
„Mierzej” zadebiutował w polskiej kadrze w 2010 roku u trenera Franciszka Smudy przeciwko Finlandii. Na pierwsze trafienie czekał jednak ponad rok, pokonując bramkarza reprezentacji Argentyny, która wówczas przyleciała do naszego kraju w mocno rezerwowym składzie.
Jeśli przypominamy pierwszą, to wypada także ostatnią. Tym razem już za kadencji Waldemara Fornalika przeciwko San Marino. Wówczas dwa trafienia zaliczył także między innymi Piotr Zieliński.
W sezonie 2017/2018 Polak reprezentował barwy FC Sydney. Łącznie w 27 ligowych spotkaniach udało mu się zdobyć aż 10 goli. Kilka z nich po uderzeniu piłki z rzutu wolnego naprawdę robi wrażenie.
Przed wyjazdem z Ekstraklasy udało mu się wziąć udział w bolesnym nokaucie na Legii, która otrzymała trzy potężne ciosy od rywala zza miedzy. Dla sympatyków Polonii są to na pewno piękne wspomnienia.
W efektownym stylu pokonywał bramkarzy także w Turcji.
Barwna i interesująca kariera. Czego chcieć więcej?