Utrzeć nosa Jose Mourinho

Stwierdzenie, że zemsta jest daniem, które najlepiej smakuje na zimno, w przypadku Kevina De Bruyne’a pasuje idealnie. Belg w Premier League ma zamiar pokazać wszystkim niedowiarkom, że brak ambicji był tylko mitem wyssanym z palca przez wielkiego „The Special One”. Czy misja rudowłosego rozgrywającego zakończy się powodzeniem?

Historia rodziny tego zawodnika mogła idealnie zatoczyć koło. Matka Kevina, obywatelka Burundi, wychowała i urodziła się w Londynie, zaledwie osiem mil od Stamford Bridge, w Ealing, gdzie jej syn przez pewien okres zarabiał na życie. To głównie dlatego Belg może pochwalić się aż trzema obywatelstwami – angielskim, burundyjskim oraz belgijskim, a także znajomością trzech języków: holenderskiego, francuskiego oraz angielskiego, których pilnie nauczał się od najmłodszych lat.

kdbgenk

Nie tylko do nauki nastoletni Kevin miał wielki talent. Równie dobrze potrafił kopać futbolówkę. Pomimo statusu wychowanka belgijskiego Genku, swoje pierwsze szlify jako dziesięcioletni chłopiec pobierał u największych rywali swojego późniejszego klubu, w Gandawie, gdzie mieści się miejscowy KAA Gent. Po kilku latach spędzonych w „De Buffalos”, młody De Bruyne postanowił przenieść się na wschód – do wspomnianego wyżej Genku.

W nowym zespole musiał jednak przebrnąć przez wszystkie szczeble drużyny – od Genk Jugend do zespołu U19. W pewnej chwili trenerzy postanowili nie marnować jego potencjału na grę w ekipach młodzieżowych i w wieku 17 lat przenieśli go do pierwszej drużyny. Po całym sezonie treningów z zespołem, szansę na debiut dostał dopiero w jednym z ostatnich spotkań sezonu, gdzie otrzymał zaledwie 9 minut na pokazanie swoich umiejętności. Taka sytuacja go nie zniechęciła. Wiedział, że szansa wkrótce nadejdzie.

Już w kolejnej kampanii był jednym z graczy podstawowego składu. Być może nie zawsze rozpoczynał od pierwszej minuty, ale łącznie w całym sezonie rozegrał we wszystkich rozgrywkach 38 spotkań i przekroczył niemalże sumę dwóch tysięcy minut. Oprócz regularnej gry, największym dla niego wyróżnieniem w tamtym okresie było to, że menedżer Genk, w dodatkowej fazie o awans do Ligi Europejskiej, stawiał właśnie na nastoletniego Kevina, pokazując mu pełnię zaufania w trudnym momencie dla zespołu.

Fani mimo wszystko mieli sceptyczne nastawienie do nadchodzącego sezonu 2010/2011, bojąc się, że może być kalką poprzedniego, niezbyt udanego i obfitego w trofea. Nic z tych rzeczy – tym razem drużyna De Bruyne’a zakwalifikowała się do górnych Play-offów i tam wydrapała mistrzowski tytuł. Kevin był kluczową postacią w dodatkowych 10 spotkaniach, zaliczając aż osiem asyst i zdobywając jedną bramkę.

genktytul

Zwycięstwo w lidze dało przepustkę Belgom do gry w kolejnej edycji Ligi Mistrzów. Było to idealne miejsce na wypromowanie się, z którego Kevin doskonale skorzystał. Największym jego popisem było spotkanie w fazie grupowej Champions League z Chelsea, gdzie zabawiał się z fatalną wówczas obroną londyńskiej drużyny. To właśnie te popisy miały całkowicie przekonać Andre Villasa-Boasa do zakupu ofensywnego pomocnika. Transfer został dopięty dwa miesiące później i Belg za 4 miliony euro, w Deadline Day, został graczem „The Blues”. Włodarze obu klubów uznali, że Kevin zostanie na kolejne pół sezonu w Belgii, by zachować ciągłość gry, której w stolicy Anglii mógłby po prostu nie dostać. Z różnych źródeł wiemy, że do transferu miało dojść już rok wcześniej, o dziwo za większą kwotę, ale sam zawodnik postanowił odrzucić ofertę, ponieważ transfer w tamtym czasie oznaczał natychmiastowe wypożyczenie do Vitesse.

Po dokończeniu sezonu w Jupiler League, Belg pojechał z Chelsea na tournée. Zmiana menedżera i transfery po zwycięstwie w Champions Legaue dokonane przez Roberto Di Matteo, wywróciły sytuację De Bruyne o 180 stopni. Belg nie mógł równać się z potężnymi zakupami Edena Hazarda czy Oscara i musiał odejść na wypożyczenie do Bremy, które ostatecznie okazało się strzałem w dziesiątkę. Najlepszy młody piłkarz Bundesligi, 10 bramek oraz tyle samo asyst w 34 starciach – z takimi dokonaniami wracał do Londynu.

Od początku tournée w Stanach Zjednoczonych przed sezonem 2013/2014 wydawało się, że powracający do Londynu Mourinho widzi w nim gracza gotowego do rywalizacji o pierwszy plac. Rozpoczęło się doskonale – inauguracja ligi wypadała znakomicie: „The Blues” gładko rozprawiło się z Hull, a trójka ofensywna w postaci Hazarda, Oscara i De Bruyne’a zdawała się być dobrze naoliwiona. Później coś poszło nie tak.

Britain Soccer Premier League

Dobry mecz z Hull nie był, tak jak mogłoby się wydawać, preludium do dobrej kariery na Stamford Bridge. Kolejny mecz Kevin rozegrał z Manchesterem United na Old Trafford, gdzie londyńczycy wyszli niemalże w okopach, a ofensywni gracze rzadko porywali się na jakiekolwiek ataki. Po tym spotkaniu wszystko zaczęło mknąć w nicość. Dlaczego? Według portugalskiego menedżera, jego podopieczny nie pracował dobrze na treningach, brakowało mu motywacji, nie dawał z siebie wszystkiego. Podczas jednej konferencji przed meczem Ligi Mistrzów ze Steauą Bukareszt, wszystko kipiało do tego stopnia, że Mourinho wyszedł z konferencji po kilku minutach, wcześniej wygłaszając mocną tyradę.

To niesamowite, nikt nie pyta mnie o Matę. Plotkowaliście o tym przez trzy tygodnie. Teraz pytacie mnie o Kevina. Nie wybrałem go do składu. Na boisku może być tylko 11 piłkarzy i podejmowałem decyzję, opierając się na tym, co widzę podczas treningów. Byłem uczciwy wobec Juana. Widziałem, co robił na treningu i w meczu. Dlatego gra.  Jeśli chodzi o Kevina, nie podobała mi się jego postawa podczas treningów. Ale wy zawsze pytacie o piłkarzy, których nie wybieram. Do zobaczenia jutro, dziękuję.

Po tych słowach angielskie media donosiły, że Belg został przesunięty do drużyny rezerw, by z młodszymi od siebie zawodnikami pokazać chęć do systematycznej pracy. W grudniu Jose znowu przemówił.

Kevin jest chętny do gry i bardzo mocno pracuje, pokazuje profesjonalizm. Na pewno znajdzie się w podstawowym składzie przeciwko Sunderlandowi.

Jak się później okazało – był to ostatni mecz zdolnego pomocnika w barwach Chelsea. Miesiąc po spotkaniu w Capital One Cup, gdzie nie błyszczał niczym szczególnym, został sprzedany do Wolfsburga za 25 milionów euro. Był to punkt kulminacyjny jego kariery.

kdbwolf

Od momentu transferu relacja na linii Mourinho – De Bruyne była na ostrzu noża. Panowie wymieniali (i ciągle to robią) uwagi na temat swojej pracy. Belg tłumaczył, że Jose zabił w nim chęć do gry, zaś Portugalczyk wyjaśnia, że jego zawodnik chciał zapewniania mu podstawowego placu gry, na co „The Special One”, mając w kadrze Matę, Hazarda, Oscara i Schurrle po prostu nie mógł się zgodzić. Krytyka nakręcała Kevina do tego stopnia, że w poprzednim sezonie został najlepszym graczem Bundesligi (jako piąty obcokrajowiec w historii), dostając aż 367 na 815 możliwych głosów. Jakby tego było mało, został najlepszym asystentem czołowych lig europejskich, wyprzedzając w tej klasyfikacji graczy pokroju Fabregasa, Messiego czy Payeta. Łącznie we wszystkich rozgrywkach wbił 16 bramek i zaliczył 28 ostatnich podań.

Dla De Bruyne powrót do Anglii może okazać się najlepsza możliwą opcją. Przeciągające się negocjacje pomiędzy dwiema stronami dokumentowały, że zawodnik jednak ciągle się waha. Na rok przed Mistrzostwami Europy zmiana ligi może okazać się sporym ryzykiem. Mimo to, tak klasowy piłkarz z miejsca dostanie miejsce w podstawowym składzie w drużynie Pellegriniego. Czy dzięki Chilijczykowi zdoła utrzeć nosa wielkiemu „The Special One”, zdobywając mistrzowski tytuł i wyrywając go z ręki egocentrycznego Portugalczyka? Jeśli w maju zobaczymy podobny scenariusz, futbol po raz kolejny napisze swoją nieprzewidywalną historię. I jak tu go nie kochać?