Gdy za kilkadziesiąt lat ktoś będzie opisywał historię piłki nożnej oraz jej technologiczną ewolucję, to wprowadzenie VAR-u będzie wydarzeniem epokowym, niczym elektryfikacja dla codziennego życia. Nie nowy, ale wynalazek na piłkarskim rynku jeszcze nie dotarł do ligi hiszpańskiej, ale już wchodzi na rynek południowoamerykański. Na początek półfinały i finał Copa Libertadores.
Coraz więcej rozgrywek ma do dyspozycji VAR i trzeba temu jak najbardziej przyklasnąć. Owszem, zdarzą się takie wpadki, jak przy okazji meczu Śląska z Cracovią, ale generalnie więcej jest plusów niż minusów tego rozwiązania. Mimo to nie wszędzie jest takie parcie na to udogodnienie pracy sędziów, a najczęściej za sprawą tzw. twardogłowych działaczy, którzy boją się nowinek technologicznych jak diabeł święconej wody. Do niedawna prawdopodobnie nie byłoby mowy o takich rozwiązaniach w CONMEBOL, wszak było to miejsce, w którym wśród osób decyzyjnych średnia wieku była rodem z oddziału geriatrii. Ale zmiany zaszły, więc i optyka na niektóre sprawy przeszła rewolucje.
Od dwóch dni przedstawiciele komisji sędziowskiej FIFA oraz IFAB organizują kursy dla sędziów, którzy będą obsługiwać wideo weryfikację podczas decydujących meczów w najważniejszych klubowych rozgrywkach poza Europą. – Wybierzemy grupę sędziów, którzy będą się tym zajmować, a także przeprowadzimy testy wraz z piłkarzami podczas meczów towarzyskich – mówi Wilson Seneme, Brazylijczyk, który przewodzi komitetowi sędziowskiemu CONMEBOL.
Wszystko odbędzie się w siedzibie CONMEBOL w paragwajskim Luque. Według dziennika „La Nacion” całość ma kosztować około 800 tysięcy dolarów. Tradycyjnie decyzje poddawane pod weryfikacje będą dotyczyły kilku aspektów – gole, rzuty karne, czerwone kartki oraz identyfikacja zawodników w spornych sytuacjach. Cała ekipa VAR będzie umiejscowiona na stadionie, na którym będzie rozgrywany mecz i składać się będzie z czterech osób: technika, sędziego VAR i jego asystenta oraz specjalnego asystenta do spalonych.