Tworzył jeden z najlepszych duetów obronnych w historii futbolu. W klubowej piłce wygrał niemal wszystko co było do wygrania, zyskując przy tym szacunek i uznanie kibiców na całym świecie, zagrał w trzech reprezentacjach i był częścią najszczelniejszej formacji obronnej w historii eliminacji do mistrzostw świata, ale czy wiedzieliście, że jego przygoda z piłką mogła się zakończyć, zanim się właściwie zaczęła?
Zawsze kiedy buty na kołek odwiesza wielka postać piłki, która towarzyszyła Ci przez dzieciństwo czy późniejszy okres największej fascynacji i poznawania świata futbolu, czujesz ten nieuchronny upływ czasu. W najbliższych kilku latach musimy być przygotowani na pożegnanie wielu bohaterów ostatnich dwóch dekad, ale muszę przyznać, że niewiele tego typu decyzji może spowodować u mnie taki smutek, jak właśnie ta o odejściu na emeryturę Nemanji Vidicia.
Przygoda Nemanji Vidicia z piłką rozpoczęła się w małym miasteczku Užice, którego mieszkańcy nie byli by dzisiaj w stanie zapełnić w całości trybun Old Trafford. To właśnie tam 8-letni Nemanja zafascynowany futbolem przez starszego brata rozpoczął treningi w klubie Jedinstvo Užice, w którym spędził cztery lata, zanim przeniósł się do bardziej perspektywicznego Sloboda Užice. Życie i treningi w miejscu owładniętym wojną nie było z pewnością łatwe, ale młody piłkarz marzył o wielkiej karierze. Nie trzeba mu było wiele czasu, żeby wyrobić sobie markę na skalę kraju, ponieważ już w wieku 14 lat został zauważony i zwerbowany przez Red Star Belgrad, jeden z największych serbskich klubów piłkarskich. Cztery lata spędził w akademii, zanim przed sezonem 2000/01 został wysłany na roczne wypożyczenie do Spartaka Subotica, gdzie rozegrał 27 meczów i strzelił sześć bramek, co pomogło mu zebrać piłkarskie szlify i cenne doświadczenie.
Po powrocie do Belgradu nic nie miało być już takie same, a Nemanja miał przeżyć prawdopodobnie najgorsze chwile w swojej karierze. Jesienią 2001 roku w trakcie jednego z treningów jego najlepszy przyjaciel i kolega z drużyny, z którym znali się od najmłodszych lat Vladimir Dimitrijević, upadł i zmarł na jego oczach. Wcześniej zawodnikowi zdiagnozowano problemy z sercem, ale nikt nie spodziewał się, że wszystko zakończy się w taki sposób. Nemanja i Vlada byli nierozłączni, obaj marzyli o przebiciu się do pierwszego zespołu, a później o wspólnej grze dla reprezentacji narodowej. Ich marzenia legły jednak w gruzach tego październikowego przedpołudnia. Według Zorana Filipivicia Vidić popadł w depresję, która trwała kilka dobrych miesięcy, nie potrafił skupić się na futbolu i był nawet bliski zrezygnowania ze swoich marzeń. Na szczęście dzięki interwencji trenera udało mu się uporać z powracającymi myślami, a sam po latach tak wspomina tamte traumatyczne przeżycia.
To zostanie ze mną już na zawsze. Byliśmy nierozłączni, dzieliliśmy wspólne marzenia i razem chcieliśmy osiągać sukcesy. Obaj pochodziliśmy z Užic i obaj przenieśliśmy się do Belgradu. Byłby bardzo dumny z tego co osiągnąłem do tej pory, a ja byłbym dumny gdyby on osiągnął to samo. A na pewno by to zrobił, ponieważ był niesamowicie utalentowanym piłkarzem. Niestety nie ma go teraz z nami, ale chcę zachować pamięć o nim na zawsze.
Jedną z rzeczy jaką mógł zrobić była pomoc jego ojcu w otworzonej kilka lat temu w Užicach akademii piłkarskiej imienia Vladimira Dimitrijevicia i robił to wielokrotnie poprzez pomoc w prowadzeniu zajęć i na każdej innej płaszczyźnie jakiej tylko mógł. Życie po śmierci Vlady toczyło się jednak dalej, a kariera Serba nabrała właściwego rozpędu. Zdołał przebić się do pierwszego składu Red Star i pomógł w wygraniu Pucharu Jugosławii. Wtedy zainteresowała się nim też pierwsza reprezentacja, w której miał okazję występować, a mianowicie Jugosławia, gdzie zadebiutował 12 października 2002 roku w eliminacyjnym meczu przeciwko Włochom. Później Nemanja z powodu znaczących zmian historycznych występował jeszcze w reprezentacji Serbii i Czarnogóry, a następnie po odłączeniu się Czarnogóry w kadrze Serbii, a jego reprezentacyjny licznik zatrzymał się na 53 spotkaniach. W eliminacjach do Mundialu w 2006 roku był częścią tak zwanej „Famous Four”, czyli formacji obronnej Serbii i Czarnogóry, która straciła tylko jednego gola 10 meczach, wygrywając sześć spotkań i remisując cztery. Oprócz Vidicia w tej formacji występowali także Mladen Krstajić, Goran Gavrančić oraz Ivica Dragutinović.
W swoim ostatnim sezonie w Belgradzie pomógł klubowi w zdobyciu krajowego dubletu, zanim w 2004 roku przeniósł się do Spartaka Moskwa za 4 miliony funtów, co uczyniło go najdroższym obrońcą w historii ligi rosyjskiej. Było jednak pewne, że przy poziomie gry jaki prezentuje i przy sukcesach reprezentacyjnych nie zabawi długo w Moskwie, a transfer do silnej ligi europejskiej jest tylko kwestią czasu. Nie miał najmniejszego problemu z aklimatyzacją w zespole Spartaka, ponieważ w drużynie razem z nim grało aż pięciu Serbów. W swoim pierwszym i jak się później okazało jedynym pełnym sezonie w ich barwach został wicemistrzem Rosji, ustępując tylko zespołowi CSKA. Jesień 2005 roku była jego ostatnim czasem w klubie, a do gry włączyły się europejskie kluby takie jak Fiorentina, Liverpool czy przede wszystkim Manchester United, który ostatecznie zdobył jego podpis pod kontraktem za siedem milionów funtów, co w późniejszym okresie okazało się być prawdziwą przeceną.
Początki w klubie nie były proste. Nemanja zwracał uwagę na problemy komunikacyjne, pierwszy raz był w całkowicie obcym miejscu, nawet w Moskwie miał wokół siebie kilku Serbów, a w Manchesterze pozostał całkowicie sam. Na szczęście kilka miesięcy później z Rio Ferdinandem rozumieli się już całkowicie bez słów. Zadebiutował w wygranym 2:1 meczu z Blackburn w półfinale Pucharu Ligi, razem z innym nowym nabytkiem Patricem Evrą, który również miał początkowo problemy z aklimatyzacją. Okres przygotowawczy przed sezonem 06/07 pozwolił Serbowi w pełni przystosować się do Manchesteru i sprawił, że zyskał odpowiednią i potrzebną pewność siebie. Usta krytyków zostały zamknięte, kiedy United z Vidiciem w obronie zdobyli swój pierwszy tytuł mistrzowski w ciągu czterech sezonów. Współpraca pomiędzy nim a Rio Ferdinandem zaczynała się kształtować, a już wkrótce mieli we dwójkę stworzyć jeden z najlepszych, jak nie najlepszy duet obronny w historii piłki nożnej.
Nie pracowaliśmy nad tym na treningach. Czuliśmy nawzajem swoje ruchy, to było instynktowne. Wiedziałem kiedy rusza do przodu i kiedy asekurować. Wiedziałem kiedy miał kłopoty i zawsze byłem za jego plecami, trzymając tę sieć bezpieczeństwa. Nemanja był najlepszym i ulubionym partnerem z jakim miałem okazję grać.
Już rok później Vidic podpisał pięcioletnie przedłużenie kontraktu, ale sezon 07/08 nie tylko z tego względu miał być tym najpiękniejszym w karierze. Ekipa Sir Alexa Fergusona nie tylko ponownie sięgnęła po tytuł mistrzowski w Anglii, ale awansowała także do finału Ligi Mistrzów, w którym mieli się zmierzyć z Chelsea. Na stadionie Łużniki w Moskwie Vida rozegrał fantastyczne spotkanie mimo zmęczenia ciężkim sezonem i wielu trapiących go w tym czasie urazów, odcinając od gry Didiera Drogbę i prowokując jego wyrzucenie z boiska. Ostatecznie dzięki niesamowitemu występowi Edwina van der Sara Czerwone Diabły pokonały Chelsea 6:5 w rzutach karnych i w roku upamiętniającym 50 rocznicę katastrofy z Monachium sięgnęły po trzeci w historii Puchar Europy. Nemanja został uznany najlepszym zawodnikiem tego spotkania, a w całym sezonie rozegrał 45 spotkań, zdobywając pamiętny dublet. Niewiele później zdołał dołożyć do tego jeszcze Klubowe Mistrzostwo Świata.
Serb kontynuował swoją karierę na Old Trafford zdobywając kolejne trofea i zagarniając wyróżnienia indywidualne jak nagrody dla zawodnika sezonu w Premier League w sezonach 08/09 i 10/11 oraz miejsca w najlepszej jedenastce FIFPro w tych samych kampaniach. Vidić zdołał wyrobić sobie także markę wojownika, który wsadzi głowę tam, gdzie inni będą bali się wsadzić nogę. Jednak historia jaka wypłynęła z książki Sir Alexa Fergusona zadziwia do dzisiaj. Vidić miał poinformować Szkota w 2009 roku, że jeżeli otrzyma powołanie do armii, będzie chciał jechać na wojnę, ponieważ to jego obowiązek. Według Fergusona w jego oczach było widać, że jest na to gotowy. Co prawda do dzisiaj nie wiadomo o co dokładnie chodziło legendarnemu menedżerowi, ponieważ w 2009 roku nic takiego we wspomnianym Kosowie się nie działo. Może chodziło mu o rok wcześniej? Wszak wiemy doskonale, że doskonałej pamięci do dat Ferguson nigdy nie miał. Wojownik, to jednak określenie które do Serba pasuje jak do nikogo innego.
Koniec 2011 roku to zdecydowanie moment przełomowy w jego piłkarskiej karierze. 7 grudnia w Bazylei Vidić skręcił kolano, co jak się później okazało wyeliminowało go z gry na resztę sezonu. Powrócił dopiero w sierpniu 2012 roku w meczu z Evertonem, ale już we wrześniu z gry wyeliminował go kolejny uraz kolana, tym razem na osiem tygodni. Po dwóch ciężkich kontuzjach Vidić nigdy nie powrócił już do formy jaką imponował wcześniej, w ostatnim mistrzowskim sezonie 12/13 piłkarz wystąpił 22 razy, zdobywając jedną bramkę. Po odejściu Sir Alexa Fergusona Serb ogłosił, że planuje opuścić Manchester United po zakończeniu sezonu 13/14, ale nie zamierza pozostawać w Anglii gdyż nie wyobraża sobie gry w żadnym innym klubie niż Manchester United. Przeniósł się do Interu co okazało się prawdopodobnie największym błędem w karierze. Po półtorarocznym fatalnym okresie w Mediolanie, męczony ciągle nawracającymi urazami i nie umiejąc odnaleźć formy sprzed lat podjął decyzję o zakończeniu swojej piłkarskiej kariery, o czym poinformował w oficjalnym oświadczeniu.
Nadszedł czas na odwieszenie butów na kołek. Kontuzje które męczyły mnie od lat, zebrały swoje żniwa. Chciałbym podziękować wszystkim piłkarzom i trenerom, z którymi pracowałem przez te lata, a przede wszystkim kibicom za niewyobrażalne wsparcie przez te wszystkie lata.
Decyzje o emeryturze można odbierać różnie. Wszak Nemanja ma zaledwie 34 lata, co nie jest wyrokiem dla obrońcy. Pojawiło się wiele opinii, że spokojnie mógł przenieść się do MLS czy innej bogatej ligi, żeby spokojnie dorobić sobie do emerytury, grając w piłkę w miejscach, które nie wymagają aż takiego poświęcenia. Serb zdecydował jednak inaczej, a my powinniśmy docenić jego wybór. Niewielu piłkarzy w dzisiejszych czasach potrafi odejść będąc na szczycie. Oczywiście, jego ostatnie dwa sezony pozostawiały wiele do życzenia, ale Inter to wciąż Inter, a nie katarskie wynalazki. Pewnym jest, że Vidić pozostanie legendą futbolu, jednym z najlepszych obrońców jakich mogliśmy oglądać na piłkarskich boiskach i człowiekiem, który zdobywał trofeum średnio co 20 meczów podczas swojego pobytu w Manchesterze. Wielki człowiek i wspaniały piłkarz. Dziękujemy Kapitanie!