Viva Espana – podsumowanie 14. kolejki

Miniony weekend dostarczył nam, miłośnikom hiszpańskiej piłki, mieszanych uczuć. Zobaczyliśmy kilka meczów, które zaparły dech w piersi, kolejne hattricki Ronaldo i Messiego i dobrą grę Polaków, ale niektóre spotkania dłużyły się jak polska komedia romantyczna. Co więc warto wiedzieć o La Liga po ostatnim weekendzie?

1. Valencia, it’s time to say goodbye!
Po minionym weekendzie Valencia zrobiła milowy krok, żeby pożegnać się z walką o trzecie miejsce. Niestety w ostatnim czasie podopieczni Nuno Espirito spuścili z tonu i grają przeciętnie konsekwentnie oddalając się od bram piłkarskiego raju. O ile pechową porażkę z Barceloną można jakoś wytłumaczyć to remis z Granadą jest już sporą rysą na honorze „Nietoperzy”. Zwłaszcza, że po przeciętnej grze mogli nawet wywieźć z tego spotkania trzy punkty po genialnej bramce Negredo, ale w końcówce po raz kolejny zaprezentowali pokaz indolencji i koncentracji 2 letniego dziecka.

Dziś Valencia traci już aż sześć punktów do Atletico i cztery do Sevilli. Jeżeli szybko nie weźmie się w garść i nie zacznie grać tak jak na początku sezonu to Liga Mistrzów może znów okazać się tylko marzeniem.

Nuno ma na szczęście jeden powód do zadowolenia: w końcu uniknie krytyki od dziennikarzy za wystawianie w pierwszym składzie Alvaro Negredo. W niedzielę były piłkarz Manchesteru City nie zachwycił, ale wreszcie zdobył swoją upragnioną bramkę i tym samym zamknął usta krytykom. W dodatku jego konkurent do gry w ataku – Paco dostał czerwoną kartkę i nie wystąpi w kolejnym meczu przeciwko Rayo.

2. Płetwonurek
Gdy jesteśmy już przy dziennikarzach to warto wspomnieć, że nie hattrick Cristiano Ronaldo jest dziś na tapetach wszystkich portali i gazet w Hiszpanii, a jego nurkowanie w polu karnym. Najbardziej CR7 oberwało się od katalońskiej prasy, która nie zawahała się nazwać piłkarza Realu oszustem. Z kolei „Mundo Deportivo” napisał, że Ronaldo chciał uhonorować w ten sposób Mireię Belmontę – znaną hiszpańską pływaczkę.

Co ciekawe w całym zamieszaniu bez szwanku wyszedł, znany doskonale wszystkim kibicom w Polsce, arbiter główny tego spotkania – Undiano Mallenco. To kolejny słaby występ tego sędziego, a przecież jest to arbiter międzynarodowy, który często rozstrzyga sporne sytuacje w meczach o wiele większej stawki niż Real – Celta.

Nam szkoda w tym wszystkim jedynie Johny’ego Castro, który właściwie tylko biegł za Ronaldo… i to jakieś dwa metry dalej. A co do Portugalczyka: klasę sportowca poznaje się w takich sytuacjach.

3. „Cuda, cuda ogłaszają”
W minionej kolejce byliśmy świadkami wiekopomnej chwili. Być może jest to tak rzadkie zdarzenie jak zaćmienie słońca, albo wygrana w totka. UWAGA, UWAGA! Cordoba wygrała mecz!
Tak, tak to nie żart. Co ciekawe „Los Califas” mogli wygrać już kilka spotkań o wiele wcześniej z niżej notowanymi rywalami. Ostatnio na widelcu było przecież choćby wykartkowane Deportivo, ale cóż, zwycięstwo z takim przeciwnikiem jak Athletic z pewnością smakuje dużo lepiej. Cordoba to wciąż bardzo poważny kandydat do spadku, ale wygląda na to, że Miroslav Djukić wreszcie poukładał drużynę na tyle, że ta może rywalizować jak równy z równym z uznanymi ekipami La Liga. Na potwierdzenie tych słów niech będzie fakt, że Ahtletic oddał pierwszy strzał na bramkę Carlosa dopiero w 45. minucie. Co więcej, choć to Baskowie rzucili się do odrabiania strat to właśnie gospodarze mogli strzelić drugą bramkę. Dziś chyba tylko Campabadal wie dlaczego nie trafił sam na sam. Niemniej jednak szacunek dla beniaminka! W dodatku zwycięstwo w miniony weekend pozwoliło opuścić ostatnie miejsce i teraz chłopcy Djukicia tracą tylko trzy oczka do 14. Sociedad.

4. Wrócił stary, dobry David
Nie można pastwić się nad Davidem Moyesem. W końcu Szkot przebywa w Hiszpanii dopiero od kilku tygodni i nie zdążył jeszcze poukładać drużyny po swojemu, ale wynik meczu z Villarealem to blamaż biorąc pod uwagę klasę zawodników Realu Sociedad i to, że jeszcze niedawno większość rywalizowała w Lidze Mistrzów.  Pierwsza połowa była jeszcze znośna, bez wyraźnej przewagi gospodarzy, ale już w drugiej odsłonie nie mieliśmy wątpliwości kto wygra ten mecz. Moyes przyznał po meczu, że jego drużyna mogła przegrać jeszcze w większych rozmiarach i to prawda, bo świetnej sytuacji nie wykorzystał Czeryszew, a potem słabo broniącego Zubikaraia uratował słupek. Co ciekawe sternik San Sebastian powiedział potem: Podejście piłkarzy do meczu było fantastyczne, ciężko pracowali na boisku. Największe rozczarowanie wywołała ich postawa, gdy znajdowali się w posiadaniu piłki. Nie utrzymywaliśmy się przy niej wystarczająco długo. Mieli także problem z tempem gry. To duża kurtuazja, gdyż większość trenerów, gdyby zobaczyła w tym spotkaniu tak fatalnie broniący zespół z Martinezem i Ansotegim na czele pewnie ostro skrytykowałaby swoich podopiecznych odsyłając ich w następnym meczu na trybuny.

Oj tak, Moyes ma spory ból głowy

5. Messi znowu wielki
Ileż to już ciepłych słów usłyszał Messi od Zzapołowy? Z pewnością dużo i może lepiej byłoby poświęcić ten akapit komuś innemu, ale po tym jak Argentyńczyk zdemolował Espanyol i zaliczył kolejnego hattricka po prostu należy oddać mu to co boskie. To był ten Leo, którego znamy z czasów Gaurdioli, nie człapiący i tracący notorycznie piłkę, a lider pełną gębą, który w każdej akcji mógł zrobić coś niekonwencjonalnego.

A przecież „Barca” wcale nie zaczęła tego meczu rewelacyjnie. Stracona bramka w 13. minucie sprawiła, że niektórzy zaczęli się zastanawiać czy nie powrócą koszmary ze spotkania z Celtą Vigo.

Ciekawy komentarz do występu Messiego miał natomiast Luis Enrique. Otóż trener Barcelony powiedział: Chcemy, by Leo brał udział w grze całego zespołu, nie tylko w ofensywie. Oczekujemy od niego pełnego zaangażowania. To bardzo ważne dla klubu. Zgoda w stu procentach, ale dlaczego akurat taka wypowiedź teraz – po takim koncercie? Na szczęście Hiszpan dodał też, że był to najlepszy mecz jego drużyny w tym sezonie i tu można się z nim zgodzić, bo swoje zadania na boisku wykonali wreszcie wszyscy zawodnicy. Błysnął też rezerwowy Pedro, który bardzo rozruszał grę „Blaugrany” w drugiej połowie.

Prawdziwy egzamin dla Messiego nadejdzie jednak w środę w meczu z PSG, bo stanie naprzeciwko obrońców o klasę lepszych od Alvaro czy Arbilli.

Na razie Leo zdał test w lidze – na szóstkę…

If I could go back I 30 now
rob kardashian weight loss Benz Fashion Week Spring 2013

Black and tan
snooki weight lossEmbassy Suites Phoenix Airport at 24th Street