Cracovia odpadła dzisiaj z Pucharu Polskim po przegranej z Jagiellonią Białystok. Nie byłoby co prawda w tym nic wielkiego, gdyby nie to, że piłkarze z Krakowa stracili bramkę grając w dziesięciu, ponieważ Anton Karaczanakow zapomniał wyjść z szatni na drugą połowę.
Bardzo szybko wykorzystała to Jagiellonia, która już po 11 sekundach drugiej połowy trafiła do siatki. Dopiero po tym fakcie drużyna Zielińskiego zrozumiała, że coś jest tutaj nie halo. Trener Cracovii jak już wszystko skrzętnie podliczył, rzucił się z pretensjami na arbitra prowadzącego spotkanie. Czy miał rację?
Dopiero tak kuriozalna sytuacja zmusiła nas do sprawdzenia tego w przepisach. Okazuje się, że miał, ponieważ arbiter przed gwizdkiem rozpoczynającym drugą połowę powinien policzyć zawodników. Przepisy, przepisami, ale czy tylko sędzia potrafi liczyć do jedenastu? Trudno skomentować tę sytuację, ponieważ jest ona na tyle kuriozalna, że jakiekolwiek pretensje do sędziego są żałosne.
W takim wypadku należałoby już raczej tej sprawy nie roztrząsać i szybko zapomnieć. Chociaż jest to akurat niemożliwe, ponieważ o tego typu udziwnieniach polskiej piłki kibice szybko nie zapominają. Tym bardziej, że była to jedyna bramka w meczu, więc można powiedzieć, że Cracovia odpadła przez Pana zapominalskiego.
Piłkarz Cracovii, który zapomniał, że gra dzisiaj mecz, tłumaczy się na „Karwana”. Podobno zapomniał koszulki, zgubił, czy schował mu ktoś. W każdym razie nieważne, nawet gdyby ukradł mu tę koszulkę Pele z Maradoną, to i tak sprawa jest na tyle komiczna, że nikt mu tego nie wybaczy. Jak tutaj nie kochać polskiej piłki?