Wiek to tylko liczby. Nagelsmann szturmuje Bundesligę

nagelsman2

Zastanawiałeś się kiedyś, Drogi Czytelniku, za co tak naprawdę kochasz futbol? Czy to miłość do danego klubu i emocje związane z każdym jego meczem? Czy może podziw dla konkretnego zawodnika, którego rozwój obserwujesz i podziwiasz, jednocześnie żałując, że to nie Ty jesteś na jego miejscu? A może uwielbiasz niewiarygodne historie, które mogły przytrafić się tylko i wyłącznie w piłce nożnej, kiedy masz istny dowód na to, że niemożliwe nie istnieje? Piłka nożna wydaje się być sportem banalnym, pozbawionym większych idei. Co rusz jednak jesteśmy świadkami historii niemal romantycznych; czasami smutnych, czasami szczęśliwych, motywujących do cięższej pracy.

Piękna historia pisze się na naszych oczach w niemieckiej Bundeslidze, w której chłopak z rocznika 1987 pokazuje innym, że wiek to tylko niewiele znaczące liczby. Pisząc „chłopak” nie mamy na myśli piłkarza. To Julian Nagelsmann, trener Hoffenheim, jest głównym bohaterem. 29-letni Niemiec od niespełna roku dokonuje swego rodzaju piłkarskiego cudu, z drużyny kandydującej do spadku tworząc zespół rzucający rękawicę wielkiemu Bayernowi Monachium.

To nie miało prawa się udać. 11 lutego 2016 roku Hoffenheim zajmowało przedostatnie miejsce w tabeli, po dwudziestu kolejkach mając zaledwie 14 punktów i tylko dwa zwycięstwa na koncie. W klubie podjęto niezwykle odważny krok. Na stanowisku pierwszego trenera zatrudniono zaledwie 28-letniego Nagelsmanna. Człowiek, który nigdy wcześniej nie prowadził seniorskiej drużyny, podjął się zadania niemal niemożliwego – miał utrzymać w lidze zespół rozbity, którego przed spadkiem uratować mógł tylko cud. I właśnie taki cud się wydarzył.

Dziś – dziewięć miesięcy później – Hoffenheim zajmuje trzecie miejsce w tabeli Bundesligi, z czteropunktową stratą do prowadzącego Bayernu Monachium. Co więcej, po dziesięciu kolejkach nie przegrał ani jednego spotkania, wywożąc przy tym cenny remis z Allianz Areny. Nagelsmann nie tylko uratował Hoffenheim przed spadkiem – on stworzył zespół, którego dziś boi się cała Bundesliga.

julien-klopp

Niemiecka myśl szkoleniowa ma się w ostatnim czasie naprawdę dobrze. Kilka lat temu Juergen Klopp pokazał się całej Europie. W ślad za nim poszedł Thomas Tuchel, a dziś możemy przyglądać się ciekawej karierze Nagelsmanna. Młody Niemiec, nazwany przez Tima Wiese „Baby Mourinho”, zaczął podbijać trenerski światek w Niemczech. W wieku 20 lat musiał zakończyć piłkarską karierę ze względu na uraz kolana. Znikoma niemal sportowa kariera skojarzyła się Timowi Wiese z Jose Mourinho, który właśnie z tego względu okrzyknął go mianem „Baby Mourinho”. Dla Juliana przedwczesne zawieszenie butów na kołku było ogromną tragedią. Nie chciał już mieć do czynienia z piłka nożną. Z kryzysu wyciągnął go Thomas Tuchel, który zaproponował mu współpracę w zespole juniorów FC Augsburg. Nie była to sowicie wynagradzana praca marzeń, ale na pewno była milowym krokiem w jego trenerskiej karierze.

W naszym zawodzie rzadko możemy obserwować tak młodego trenera. Mam nadzieję, że pewnego dnia będzie mu dane poprowadzić najlepszą drużynę świata – Carlo Ancelotti.

W 2014 roku, z powodzeniem pracując już z juniorskim zespołem Hoffenheim, otrzymał propozycję pracy dla Bayernu Monachium. Jest to jednak człowiek na tyle pewny siebie, że zdecydował się odrzucić ofertę pracy dla jednego z największych klubów świata i kontynuować swoje dzieło w Hoffenheim. A w Monachium wiedzą, jak kusić. Na Saebener Strasse osobiście ugościli go Karl-Heinz Rummenigge i Matthias Sammer. Pojawił się także Pep Guardiola, który nie szczędził pochwał w kierunku Juliana. Ten jednak, z charakterystyczną dla siebie uprzejmością ale i dosadną asertywnością, podziękował, chcąc kontynuować pracę w maluczkim Hoffenheim.

W lutym 2016 r. został mianowany pierwszym trenerem drużyny seniorskiej. „Crackpoint idea” (tłum. głupi pomysł) grzmiały niemieckie media. Jego przygoda w roli pierwszego trenera miała zacząć się dopiero latem, jednak wszystko przyspieszyło, gdy Huub Stevens z powodu problemów z sercem musiał zrezygnować z posady. Po zaledwie 3,5 miesiąca pracy! Nagelsmann uwielbia jednak wyzwania, a dzięki swoim umiejętnościom krytyków przemienił w wyznawców. Jak tego dokonał, będąc tak młodym człowiekiem? Jego profesjonalizm, wiedza taktyczna, ale przede wszystkim umiejętności interpersonalne odcisnęły piętno na zawodnikach Hoffenheim. Zaufali swojemu trenerowi i dokonali rzeczy niemożliwej. Julian nie był taktycznym innowatorem. Zamiast długich wykładów taktycznych wolał krótką, przemawiającą do człowieka mowę motywacyjną.

Jako trener jesteś właściwie psychologiem. Umiejętności panowania nad mentalnością piłkarzy to 70% pracy. Kiedy wiesz wszystko o taktyce, ale jesteś społecznym idiotą, nigdy nie osiągniesz sukcesu.

Nagelsmann zmienił mentalność klubu. Uratował zespół przed spadkiem, przebudował drużynę i dziś stawia opór najlepszym w lidze. Dość powiedzieć, że w dziesięciu kolejkach ligowych Hoffenheim nie przegrało ani razu. Jego emocjonalne podejście do futbolu znalazło swoich wrogów. Trener Bayeru Leverkusen w trakcie spotkania krzyczał w jego stronę: – Idioto, myślisz, że wymyśliłeś piłkę nożną?! Zamknij się!
Wprawdzie Nagelsmanna dotknęły słowa Schmidta, ale to fakty mówią same za siebie. Hoffenheim wygrało spotkanie i dało do zrozumienia, że jego metody są skuteczne. Po październikowej wygranej aż 0:3 z Leverkusen na BayArenie niemiecka gazeta „Kicker” rozczulała się nad grą Hoffenheim: – W powietrzu czuć zapach Ligi Mistrzów.

Każdy zawodnik potrzebuje innego rodzaju motywacji i ty musisz wiedzieć, jak każdego z nich zmotywować. Na tym poziomie braki taktyczne piłkarzy można naprawić poprzez ich odpowiednią kondycję psychiczną.

Zespół wyróżnia się niesamowitą jednością. Zawodnicy działają jak jeden organizm, dowodzeni przez młodego, niebywale zdolnego trenera. W klubie wiedzą jednak, że nie zawsze świeci słońce. Są gotowi na moment, kiedy przyjdą gorsze wyniki. Nagelsmann ma jednak pełne wsparcie włodarzy klubu, co w dzisiejszych czasach nie jest codziennością.

Julian to nadzwyczajny talent. Zdajemy sobie sprawę z tego, że przyjdzie okres, kiedy przegramy dwa, trzy mecze z rzędu. Kiedy sprawy nie będą toczyły się po naszej myśli, nadal będziemy go wspierać. Nie zapominajmy, że ma na koncie dopiero 26 meczów w roli trenera seniorów. On wciąż się uczy – Alexander Rosen.

Jak to się stało, że tak młodego trenera nagle zaczęła słuchać cała drużyna? To bardzo proste – w zespole jest zaledwie trzech zawodników starszych od niego, w tym Eugen Polanski. Drużyna jest budowana w sposób inteligentny – zamiast sprowadzania gwiazd, klub inwestuje w młodzież. W pierwszej drużynie jest aż ośmiu zawodników z młodzieżowej akademii Hoffenheim, którzy rozwijają się pod okiem Nagelsmanna. W klubie zapewne nikt nie żałuje decyzji o mianowaniu go pierwszym trenerem drużyny seniorów.

Młody duchem i ciałem trener w zastraszającym tempie pnie się ku górze. Trudno przewidywać, gdzie skończy za kilka lat. Włodarze klubu są pozbawieni złudzeń, twierdząc, że nie uda im się długo utrzymać go w klubie. Cieszą się jednak, że to właśnie u nich rozkwita kolejny trenerski kwiat, o którym niedługo usłyszy cały świat. A Ty, Drogi Czytelniku, przyjrzyj się jeszcze raz historii Juliana Nagelsmanna i przyjmij do wiadomości, że nie wiek, lecz ciężka praca, dążenie do celu i ciągła chęć rozwijania się są receptą na sukces.

Komentarze

komentarzy