Koronawirus sprawił całemu światu, także temu sportowemu, problemy, o jakich jeszcze dwa miesiące temu byśmy w ogóle nie pomyśleli. Szybkie rozprzestrzenianie się, rosnąca liczba zakażeń i wręcz paraliż służby zdrowia, nie są okolicznościami sprzyjającymi udawaniu, że wszystko jest ok. A właśnie takim czymś byłoby kontynuowanie najważniejszych rozgrywek piłkarskich.
Ostatecznie władze lig chcąc nie chcąc musiały się ugiąć, pójść po rozum do głowy i podjąć trudną decyzję (lista zawieszonych rozgrywek TUTAJ). Z naszego punktu widzenia, czyli tych „zwykłych” ludzi, było to coś oczywistego. Wszystko jednak kręci się pod tym względem nie tyle wokół zdrowia, co czegoś determinującego większość działań we współczesnym świecie – pieniędzy.
Już kiedy zapadały decyzje o rozgrywaniu meczów bez kibiców, kluby podawały do informacji ile stracą na braku sprzedaży biletów i innych wpływach z dnia meczowego. Juventus w trzech domowych meczach miał „stracić” ok. 12 milionów euro, natomiast Barcelona za sam rewanż z Napoli – około sześć.
Mogliśmy się jedynie domyślać, jak wielkie straty spowoduje zawieszenie rozgrywek. Teraz mówi się, że zorganizowanie EURO za rok kosztowałoby dodatkowe 300 milionów, podczas gdy pierwotna organizacja w tym roku pochłonęłaby 700. Kilkaset milionów mogą stracić także wstrzymane ligi, oczywiście te największe i najpopularniejsze.
Należy do nich także Bundesliga, która czekała najdłużej z ostatecznym zawieszeniem swoich rozgrywek. Do samego końca próbowano zostać przy rozegraniu najbliższej kolejki, a dopiero potem zrobić 2-3 tygodnie przymusowego wolnego. Jak donosi „Sport1”, w poniedziałek ew Frankfurcie ma się odbyć zebranie wszystkich przedstawicieli 1. i 2. Bundesligi. Tematy, które mają być poruszone, świetnie wyjaśniają to, dlaczego chciano grać niemal za wszelką cenę.
Okazuje się, że może chodzić o transzę ze Sky, która ma płacić Bundeslidze co każdą „ćwiartkę” sezonu. 26. kolejka, która miała odbyć się w ten weekend, domykałaby właśnie trzecią część rozgrywek naszych zachodnich sąsiadów. Wpłynęły by środki, które na jakiś czas dałyby klubom względny komfort. Obecna sytuacja i ewentualny brak możliwości dokończenia sezonu, może pozbawić wszystkich 36 klubów obu wspomnianych lig łącznie aż… 700 milionów euro.
Choć niemieckie kluby słyną z bardzo dobrego zarządzania i braku długów, nie każdy z nich ma komfort finansowy, pozwalający na miesiące posuchy. Według podanych informacji, dla 9-10 klubów z tego grona mogłoby to oznaczać po prostu bankructwo i brak możliwości dalszego funkcjonowania. Ciekawe, co (i czy) uda się wymyślić…