Z okazji nadchodzących świąt postanowiliśmy przygotować dla Was kompleksową zapowiedź nadchodzącej kolejki. Czytanie możecie sobie rozłożyć na sobotę i niedzielę, wszak ciekawych spotkań jak zwykle mamy bez liku. Przygotujcie się na radosne dni z angielską piłką w tle!
Saturday, 19th April
Oczy piłkarskiej Anglii będą dziś zwrócone na Londyn, a konkretnie na Stamford Bridge, gdzie wciąż marząca o tytule Chelsea podejmie „Czarne Koty” z Sunderlandu. Drużyna Guusa Poyeta przed kilkoma dniami dała doskonały pokaz ambicji na Etihad, gdzie do 88 minuty prowadziła 2-1 z samym Manchesterem City. A zaczęło się przecież zgodnie z oczekiwaniami – w drugiej minucie Vito Mannone skapitulował po strzale Fernandinho, który po zagraniu Aguero znalazł się w sytuacji sam na sam z włoskim bramkarzem. I gdy wszyscy oczekiwali kolejnych bramek wbitych przez zawodników Pellegriniego, karta odwróciła się za sprawą Connora Wickhama. Angielski napastnik w ciągu dziesięciu minut dwukrotnie pokonał Joe Harta i wyprowadził gości na sensacyjne prowadzenie, które ostatecznie nie zostało dowiezione do końca za sprawą Nasriego oraz… Mannone. Były rezerwowy bramkarz Arsenalu w kuriozalny sposób dał się pokonać Francuzowi na dwie minuty przed upływem regulaminowego czasu gry, pogrążając tym samym swoją walczącą o utrzymanie drużynę. W normalnych okolicznościach Poyet i spółka cieszyliby się zapewne z punktu przywiezionego z Manchesteru, jednak teraz ich sytuacja wydaje się beznadziejna, a kalendarz pięciu ostatnich gier tego sezonu nie pomaga w znalezieniu powodów do optymizmu – nawet pomimo faktu, iż Sunderland wciąż ma w zanadrzu jedno zaległe spotkanie.
Na szczęście szkoleniowiec „czerwonej latarni” obecnych sezonu widzi sytuację w nieco jaśniejszych barwach. – Wciąż możliwe jest jednak to, byśmy się utrzymali. Skoro potrafiliśmy zremisować z City to jesteśmy w stanie zdobyć oczka w kolejnych spotkaniach – stwierdził lakonicznie podczas pomeczowej konferencji.
Chelsea w zgoła odmiennych nastrojach. Jose Mourinho co prawda w każdym możliwym wywiadzie podkreśla, że jego drużyna a to „nie ma szans na tytuł”, a to „gra bez wartościowego napastnika”, ale każdy, kto obserwuje rozgrywki BPL już dawno poznał się na chytrych metodach szkoleniowca z Portugalii. Pomysł na zdjęcie ze swoich zawodników presji przed kluczowymi meczami sezonu wydaje się tyleż cwany, co… mocno wyświechtany. Fakty przedstawiają się następująco: mimo wpadek w meczach z Aston Villą i Crystal Palace, „Niebiescy” wciąż tracą do Liverpoolu jedynie dwa punkty, co oznacza jedno – ich los wciąż pozostaje we własnych rękach. A raczej nogach i głowach, wszak plan, który życie nakreśliło dla Chelsea wymaga wielkich umiejętności i chłodnego, profesjonalnego podejścia: w pierwszej kolejności należy pewnie pokonać Sunderland, by potem wygrać na Anfield i dodatkowo nie stracić punktów w dwóch ostatnich kolejkach. Trudne zadanie? To jeszcze nic: w międzyczasie Mourinho i jego gwardia zmierzą się dwuaktowym pojedynku na śmierć i życie z europejską rewelacją trwającego sezonu, czyli Atletico Madryt. Stawką będzie oczywiście udział w lizbońskim finale Champions League. „The Special One” zna już z autopsji smak Mistrzostwa Anglii, ale chwałą zwycięzcy Ligi Mistrzów cieszył się jedynie w Mediolanie. Trudno zatem wyrokować, na których rozgrywkach zależy mu bardziej…
18:30 – Stamford Bridge – Chelesa vs Sunderland
Czas na kilka słów poświęconych spotkaniom zaplanowanym wcześniej. Sobotni rajd rozpoczniemy o 13:45 na White Hart Lane, gdzie broniący szóstej pozycji Tottenham zmierzy się z osiemnastym Fulham. Podopiecznych Tima Sherwood’a wytrwale goni Manchester United, ale szkoleniowiec gospodarzy skupia się ostatnio zupełnie na czymś innym… Po środowym finale Pucharu Króla sympatyczny menedżer stwierdził: – W zeszłym roku podziwialiśmy tutaj jego umiejętności [Garetha Bale’a – przyp. red.], strzelił dla nas 21 goli i zanotował 9 asyst. W 8 meczach jego gol dawał nam triumf. Gdyby Gareth wciąż tutaj był, Tottenham biłby się o mistrzostwo Anglii, jestem tego pewien.
Tym samym Sherwood z zaskakującą łatwością rozwikłał tajemnicę zagubionych siedemnastu punktów, które dzielą jego ekipę od lidera. W trwającym sezonie najlepszym strzelcem Tottehnamu pozostaje Emmanuel Adebayor z dziesięcioma trafieniami, dziewięć razy strzelał Roberto Soldado, a osiem bramek zdobył Christian Eriksen. Cóż, dorobek mało imponujący, szczególnie jeżeli zestawimy go z dokonaniami duetu Suarez – Sturridge, ale… sprowadzanie wszystkich niepowodzeń „Spurs” jedynie do straty Walijczyka brzmi „odrobinę” niepoważnie.
Co na to Felix Magath? Niech przemówi siła obrazu i dźwięku. Oto oficjalny wywiad menedżera Fulham dla klubowej telewizji. Swoją drogą, nigdy wcześniej nie zwracałem uwagi na zabawny akcent, z jakim Niemcy wypowiadają się po angielsku.
13:45 – White Hart Lane – Tottenham vs Fulham
Cztery spotkania rozegrane zostaną tradycyjnie o 16:00. Jeżeli Dejan Lovren z Southampton utrzyma formę z treningów, jego drużyna może być spokojna o trzy punkty w wyjazdowym spotkaniu z Aston Villą.
Na szczęście rudy nieszczęśnik nie wygląda na szczególnie speszonego. Speszona może być za to ekipa z Birmingham. Podopieczni Paula Lamberta przegrali cztery spotkania z rzędu i przeciwko „Świętym” muszą w końcu zdobyć punkty – najlepiej komplet. Oto wykaz ostatnich gier „The Villans”, w efekcie której znaleźli się na czternastej pozycji w tabeli.
- 1:4 ze Stoke
- 1:4 z Manchesterem
- 1:2 z Fulham
- 0:1 z Crystal Palace
16:00 – Villa Park – Aston Villa vs Southampton
W pozostałych sobotnich spotkaniach zmierzą się: desperacko walczące o utrzymanie Cardiff z bezpiecznym Stoke, dziewiąte Newcastle z zagrożoną Swansea oraz West Ham i Crystal Palace.
The Easter, 20th April
Kolejnym dniem piłkarskich emocji będzie dla Wyspiarzy Wielkanoc. Obecnie na Starym Kontynencie ten w ten wyjątkowy dzień wolne od futbolu robią sobie jedynie Włosi oraz Polacy, w Anglii natomiast gramy na całego. I przyznać trzeba, że niedziela zapowiada się rewelacyjnie.
Po porażce na Goodison Park (Everton pokonał Arsenal aż 3-0) Arsene Wenger przyznał, że jeżeli jego ekipa powróci na właściwe tory i do końca sezonu nie zgubi więcej punktów, odzyska lokatę dającą nadzieję na udział w przyszłorocznej Lidze Mistrzów. Optymizm u Francuza spowodował najpewniej trudny kalendarz gier Evertonu – ekipę Martineza na finiszu czekają boje z Manchesterem United oraz Manchesterem City. Jednak nawet Wenger nie mógł spodziewać się, że czwartą lokatę odzyska tak szybko: najpierw, gdy Everton sensacyjnie poległ u siebie przeciwko Crystal Palace (2-3), Arsenal awansował do finału Pucharu Anglii, by potem błyskawicznie nadrobić zaległości w spotkaniu z West Hamem. We wtorek „Kanonierzy” pokonali „Młoty” 3-1 i znów mają punkt przewagi nad „The Toffees”. Walka trwa więc w najlepsze.
W niedzielę Szczęsny i spółka zameldują się w Hull i oprócz typowej walki o ligowe punkty będzie to doskonałe przetarcie przed czekającym obie drużyny finałem FA Cup. W ubiegłym tygodniu „Tygrysy” pokonały w półfinale Sheffield United 5-3 po bramkach Sagbo, Fryatta, Huddlestone’a, Quinna i Meylera. W Premier League nie wiedzie im się równie dobrze – mają zaledwie sześć punktów przewagi nad strefą spadkową, ale prawdopodobieństwo degradacji wydaje się bardzo niewielkie. Menedżer Steve Bruce będzie mógł wystawić przeciwko „Kanonierom” swoich kluczowych piłkarzy, czyli Nikicę Jelavicia i Shane’a Longa – obaj nie byli uprawnieni do występów w FA Cup. Oficjalna strona Hull informuje także o powrotach w ekipie rywali: do meczowej „osiemnastki” wracają Flamini oraz rekonwalescenci Monreal i Ozil.
A w taki oto sposób Hull buduję wiarę w końcowy sukces – na oficjalnym kanale klubu pojawił się filmik przypominający wygraną na Emirates z 2008 roku:
15:05 – KC Stadium – Hull vs Arsenal
Wspomniany wcześniej Everton zagra o 17:10 z Manchesterem United. W ostatnich dwóch spotkaniach „Czerwone Diabły” zdobyły osiem bramek odprawiając z kwitkiem Aston Villę i Newcastle United. Moyes celuje w trzecie zwycięstwo z rzędu, wracając przy okazji na stadion, na którym spędził jedenaście długich lat. „The Chosen One” prowadził Everton w 518 meczach. Ciekawe czy po przyjeździe na Goodison Park nie popełni jakiejś gafy i, na przykład, nie skieruje się do szatni gospodarzy? Uważnie śledzić będziemy także reakcje trybun na przyjazd ich byłego menedżera, ale nie wyobrażamy sobie powitania innego niż entuzjastyczne, chociaż… biorąc pod uwagę fakt, że ostatnio mocno oberwało się Mikaelowi Artecie, który także zapisał piękną kartę w historii klubu, nie będziemy ferować wyroków.
Wątpliwości nie ma za to Roberto Martinez: – Jestem pewny, że kibice przywitają swojego byłego menedżera w należyty sposób. On zasługuje na oklaski, ponieważ wykonał tutaj kawał dobrej roboty. Oczywiście teraz jest menedżerem Manchesteru United, ale jako były członek rodziny Evertonu zasługuje na szacunek. W końcu każdy fan naszej drużyny ma w głowie kilka wspaniałych wspomnień związanych z pracą Moyesa.
Póki co, bohater naszych rozważań ma inny problem: trzech zawodników jego drużyny zostało przyłapanych na wizycie w nocnym klubie po powrocie z przegranego ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Sprawa wypłynęła do mediów ze sporym opóźnieniem, jednak fakt ten nie załagodził złości w sztabie szkoleniowym z Old Trafford. Danny Welbeck, Ashley Young oraz Tom Cleverley, bo o nich mowa, zostali ukarani między innymi karnymi treningami, a ich sytuacji nie poprawił fakt, że wszyscy trzej spisują się w tym sezonie bardzo słabo.
W Liverpoolu sytuacja nieco spokojniejsza – Tim Howard cieszy się nowym kontraktem, do zdrowia powraca James McCarthy, a wciąż kontuzjowani pozostają Phil Jagielka oraz Steven Pienaar.
17:10 – Goodison Park – Everton vs Manchester United
Jako, że definitywnie zarwaliśmy z chronologią, czas na kilka słów o… pierwszym z dzisiejszych spotkań, czyli starciu Nowrich z FC Liverpool, które rozpocznie się już o 13:00 na Carrow Road. Po serii trzech porażek z rzędu bez zdobytej bramki, „Kanarki” spadły na siedemnaste, czyli ostatnie bezpieczne miejsce w tabeli Premier League. Niewiele pomogła zmiana menedżera – po zwolnieniu Chrisa Hughtona stery przejął Neil Adams, dotychczasowy trener zespołów młodzieżowych. Pod jego wodzą Norwich poległo w „meczu o sześć punktów” z Fulham, a kalendarz kolejnych gier zwiastuje… huczne rozstanie się z ligą. Dlaczego huczne? Zobaczcie sami:
- 20.04 – Norwich – Liverpool
- 26.04 – Manchester United – Norwich
- 04.05 – Chelsea – Norwich
- 11.05 – Norwich – Arsenal
Komentarz wydaje się zbędny. O drużynie Liverpoolu napisano ostatnio wszystko. Także nasza redakcja nie pozostała obojętna na wyczyny zespołu Rodgersa – tym, którzy przegapili, polecamy nasz czwartkowy tekst w całości poświęcony „The Reds” (https://zzapolowy.com/liverpool-i-gerrard-w-drodze-po-chwale-i-niesmiertelnosc-make-us-dream/). Jeśli chodzi o nowinki, małe szanse na występ ma Daniel Sturridge, który zmaga się z kontuzją ścięgna podkolanowego, a za czerwoną kartkę obejrzaną z Manchesterem City pauzował będzie Jordan Henderson, który grał dotychczas we wszystkich meczach. Mimo to „The Reds” przyjadą na Carrow Road jako murowany faworyt.
Nastroje tonuje oczywiście menedżer lidera: – Sunderland osiągnął świetny rezultat, a mogło być jeszcze lepiej, zabrakło im paru minut. To była ważna wiadomość dla nas wszystkich. Tak, jeden z naszych rywali stracił punkty, ale to nie ma znaczenia. Musimy wykonywać własną pracę – stwierdził w odniesieniu do środowej wpadki City.
13:00 – Carrow Road – Norwich vs FC Liverpool
Świąteczną kolejkę pożegnamy w poniedziałek na Etihad, gdzie trzeci w tabeli Manchester City zmierzy się z zagrożonym degradacją West Bromem.
/Maciek Jarosz/