Wielki comeback w derbach Mediolanu. Interowi nie przeszkodził nawet ręcznik w bramce

Inter po porażce Juventusu z Hellas miał otwartą drogę do zrównania się punktami z liderem Serie A. Po pierwszej połowie nic nie zapowiadało jednak, że gospodarze dopadną swoich największych rywali. Mecz trwa jednak 90 minut, a comeback Interu pokazał, że walka o mistrzostwo Włoch potrwa do ostatnich kolejek.

Spoglądając na to spotkanie w pierwszej połowie trudno było nam zrozumieć, w jaki sposób gospodarze zajmują drugie miejsce w lidze. Chaos w obronie zespołu Conte był wyczuwalny niemalże tak mocno, jak dzisiejszy orkan Sabina. Brozović co kilka minut rugał swoich ospałych kolegów, którzy wyglądali na kompletnie ospałych. Jedynie interwencje defensorów ratowały ich przed stratami bramki. Aż do czasu. Milan od początku przejął inicjatywę, ale za każdym razem przed polem karnym gracze Piollego wybierali przedziwne rozwiązania. Kolokwialnie mówiąc – brakowało im kropki nad i.

Nieco pomóc im postanowił Padelii, czyli bramkarz, który w ostatnich czterech sezonach rozegrał siedem meczów i nagle wskoczył do bramki Interu. 34-latek najpierw przeleciał obok piłki przy bramce Rebicia, a następnie przy strzale Ibrahimovicia zamiast grzecznie czekać na środku bramki, to w irracjonalny sposób pobiegł w prawy róg.

Gdyby śp. Janusz Wójcik stał przy linii bocznej, to doskonale wiemy, jakie wypowiedziałby słowa. Zamiast formułki „dawaj tego Włocha”, przywołałby jednak Serba lub Słowaka. Błędy bramkarza to jedno, ale Inter nie zrobił do tamtego momentu niczego, aby się z nich wybielić. Dwukrotnie ich defensorzy zostali zaorani przez 38-letniego emeryta, który kilka miesięcy temu grał jeszcze w MLS. Diego Godin w brutalny sposób przekonał się na czym tak naprawdę polega wielkość Zlatana.

Za co jednak kochamy futbol? Za show, nieprzewidywalność, zwroty akcji i piękne trafienia. To wszystko otrzymaliśmy tuż po przerwie, gdy Brozović kropnął sprzed pola karnego, a ponad minutę później wyrównał Vecino. Z każdą kolejną minutą Milan gasł i wydawał się coraz słabszy. Nie widzieliśmy z ich strony huraganowych ataków, a rywale dobili ich za pomocą najłatwiejszego sposobu z możliwych, czyli z rzutu rożnego. W doliczonym czasie gry trafił Lukaku i można było się rozejść.

Zupełnie dwie inne połowy gry. Mogliśmy się spodziewać, że „Rossoneri” nie potrafią rozegrać dwóch tak dobrych połówek, ale zespół Conte nie powinien zaliczać tak sinusoidalnych momentów w meczu. Gdyby dziś na miejscu Milanu był chociażby Juventus czy Lazio, to rywalizacja zostałaby zakończona po pierwszych 45 minutach.

Komentarze

komentarzy