Wisła Płock z mocnym akcentem wchodzi do Ekstraklasy. Szaleństwo na boisku i na trybunach

W Płocku kibice na ten awans czekali aż 9 lat. W meczu z Zawiszą do pełni szczęścia wystarczył im remis, ale tym razem drużyna Marcina Kaczmarka nie kalkulowała. Na tablicy świetlnej po 90 minutach widniał wynik 5:0 dla gospodarzy. To tylko pokazuje, że ekipa z Mazowsza tego awansu nie wywalczyła przypadkiem.

Ostatnie kilka dni w mieście nad Wisłą było totalnym szaleństwem. Wszyscy mówili o tym meczu, flagi powiewały na jednej z głównych ulic miasta, a w każdym dostępnym miejscu wisiały plakaty zapraszające na mecz. Kibice przed samym meczem zorganizowali wspólny pochód na stadion, gdzie w sumie mogło zebrać się nawet 2-3 tysiące osób. Fani szli w kierunku Łukasiewicza 34 z pełnią wiary wypisaną na twarzach.

Zawisza wiedział, że musi ten mecz wygrać. Do spotkania podeszli ustawieni dosyć ofensywnie, chociaż pierwsze fragmenty zdecydowanie nie należały do nich. Można było odnieść wrażenie, że goście są nieco sparaliżowani i czasami w bardzo głupi sposób tracili piłki. Kluczowa była pierwsza bramka, bo to ona ustawiła całe spotkanie. Lebedyński zgrał piłke do Piotrowskiego w taki sposób, że ten znalazł się oko w oko z Węglarzem. Golkiper zaliczył kiepskie wyjście do piłki i skrzydłowy Wisła minął go bez problemu, po czym wpakował futbolówkę do pustej siatki. Wisła z jednobramkowym prowadzeniem schodziła do szatni, ale pewnikiem było to, że goście w drugiej połowie zdecydowanie się odsłonią.

Tak również się stało. Druga połowa to mnóstwo miejsca do rozgrywania piłki dla gospodarzy. Zawisza przesunął swoich zawodników bardzo ofensywnie, przez co Wisła mogła spokojnie kontrolować wynik spotkania i posyłać piłki na skrzydła, gdzie piłkarze grali praktycznie bez asekuracji z tyłu. Druga, trzecia, czwarta… mało? Wisła dobiła rywala 5. bramką, ale dokładny wynik w tym meczu jest całkowicie nieistotny.

Czego zabrakło Zawiszy? Czego zabrakło im w przekroju całego sezonu? Zdecydowanie ducha walki. Przypominali trochę Wisłę Płock sprzed kilku sezonów. Drużynę bez charakteru, która przechodziła obok spotkań. Po skończonym meczu można było odnieść wrażenie, że niektórym zawodnikom ten wynik całkowicie nie przeszkadzał. W oczy na pewno rzucił się Kamil Drygas, który był jednym z najjaśniejszych punktów w zespole, a po końcowym gwizdku był totalnie przybity. Nie nam to oceniać, bo każdy piłkarz przeżywa porażki na swój sposób, ale cała atmosfera wokół Zawiszy nie służy budowaniu zespołu, który ma walczyć o awans.

Na trybunach zobaczyliśmy komplet kibiców (7500), ale część sektorów jest wyłączona z użytkowania. Z tego co udało nam się dowiedzieć, na obiekt weszło jednak więcej osób, ale nikt nie poda dokładnej statystyki.

 13250545_1228420017183282_647432712_n

Komentarze

komentarzy