Witamy w Liechtensteinie

Liechtenstein to prawdziwa ciekawostka nie tylko w skali Europy, ale i świata. Malutkie księstwo usytuowane pomiędzy Austrią i Szwajcarią liczy tylko około 35 tysięcy mieszkańców, a pomimo to jest jednym z najbogatszych państw. Słusznie nazywane jest europejskim rajem podatkowym i słusznie wiele firm przeniosło tam swoje siedziby (przynajmniej z ich punktu widzenia).

Fani stadionu nie zapełnią

Kameralny stadion Rhein Park Vaduz (7.838)

Kibice reprezentacji tego kraju nie zapełniliby Stadionu Narodowego, nie zapełniliby stadionu w Poznaniu, a zmieściliby się dopiero na obiekcie Wisły czy Legii zakładając, że garstka zostałaby w kraju pilnować interesu. Oczywiście zdarzają się mecze, kiedy frekwencja przekracza tysiąc widzów, ale nie brakuje też spotkań gdzie widać zaledwie kilkuset najzagorzalszych fanów. Owszem, jakąś dyscyplinę sportu uprawia tutaj prawie każdy, a biegających ludzi można zobaczyć wszędzie, lecz wielu robi to jednak wyłącznie dla przyjemności.

Z takim potencjałem ludzkim Liechtensteinowi udało się stworzyć jeden profesjonalny klub – FC Vaduz. Szacunek, bo choć warunki miał niełatwe, to temu piłkarskiemu jedynakowi udało się ponad rok temu temu zagościć do elity szwajcarskiego futbolu. Jak sobie radzi? 

Historia 

Herb FC Vaduz

Klub powstał jeszcze przed wojną, w 1932 roku. Pierwszy mecz przegrał z FC Balzers 1:2, ale już rok później zaczął występować w lidze i tym samym szybko kroczył w stronę profesjonalizacji. Oczywiście ciężko mówić w tamtych czasach o prawdziwym profesjonalizmie, bo ludzie traktowali sport raczej jako dodatek do codziennego życia czy hobby, a w niektórych rejonach Europy sytuacja polityczna i ekonomiczna była w ogóle zbyt trudna, żeby zajmować się uganianiem za piłką. FC Vaduz od razu zaczął występować w lidze szwajcarskiej. Tam istniała już od jakiegoś czasu liga, było wiele zespołów i trenerów, więc był to naturalny ruch ze strony władz klubu, który nie mógł liczyć na stworzenie rozgrywek na wysokim poziomie we własnym państwie. Poza tym, zainteresowanie byłoby i tak za małe. Od 1946 zaczęto jednak organizować Puchar Liechtensteinu  Po początkowej dominacji FC Triesen, w 1949, swoje pierwsze trofeum zgarnął FC Vaduz. Od tej pory Vaduz wygrał te rozgrywki już 41 razy co czyni go oczywiście absolutnym rekordzistą. 

Klub prawie co roku otrzymuje promocje do eliminacji Ligi Europejskiej, a kiedyś do Pucharu UEFA dzięki wygraniu wcześniej wspomnianego Pucharu Liechtensteinu. Vaduzowi trzeba oddać, że nigdy nie ignoruje występów na arenie międzynarodowej. Największą wpadkę zaliczył w swoich pierwszych występach jeszcze w Pucharze Zdobywców Pucharów w latach 90-tych (ale kto nie uczy się na błędach?) Otóż przegrał wtedy z Czornomorcem Odessą w dwumeczu 1:12, zaś rok później z Hradec Kralove aż 1:14. Najlepiej szło mu z wyspiarskimi drużynami, bo pokonał już szkocki Livingston czy irlandzki Longford Town. Jest też polski epizod! Amica Wronki stoczyła nie lada bój o awans z FC Vaduz remisując nawet 3:3, ale ostatecznie przeszła dalej dzięki wygranej w rewanżu 3:0. Zresztą to nie jedyny polski akcent. W zespole występuje Haris Handzić, który ma za sobą krótki pobyt w Lechu. W dodatku, w styczniu z biało-czerwonymi o potencjalnym kontrakcie rozmawiał polski super-snajper – Daniel Sikorski. Ostatnie wyniki na europejskich murawach karzą patrzeć z optymizmem w przyszłość. Wygrana z Ujpestem czy FC Basel to nie przypadek, a w lidze podopieczni Continiego zrobili jakościowy skok do przodu.

Co z tą ligą? 

FC Vaduz był co prawda na najwyższym szczeblu rozgrywek w Szwajcarii, ale od 1973 roku występował wyłącznie w Challenge League. W 2004 pojawiła się niepowtarzalna szansa, żeby wygrać baraże i ponownie zagościć wśród najlepszych, ale nie zawsze, jak widać, świeci słońce i ostatecznie aż do rozgrywek 2014/2015 Vaduz gościł jedynie drugoligowe ekipy. Ten sezon okazał się być przełomowym. Nie dość, że zespół z Księstwa wreszcie dostał się do elity to jeszcze pozostanie w niej na kolejny rok. Co prawda niezbyt zasłużył na Super League, bo gra FC Vaduz często pozostawiała wiele do życzenia, ale koniec końców okazało się, że Aarau jest o punkt gorsze. Przypomnijmy, że w Szwajcarii spada tylko jeden zespół. 

Jeśli chodzi o sam skład personalny to w FC Vaduz próżno szukać znanych nazwisk. Szefowie klubu wyznają raczej zasadę, że nie należy wydawać więcej niż się zarabia. Młodych Szwajcarów i obywateli Księstwa Liechtensteinu uzupełniają doświadczeni obcokrajowcy. Wśród nich jest prawdziwy rodzynek – Kwang-Ryong Pak z Koreii PÓŁNOCNEJ. Akurat jego sprowadzono z myślą o zarobku, ale w tym sezonie Azjata raczej nie zachwycił i zaliczył tylko jedno trafienie w 19 występach. Najlepszym strzelcem jest 25-letni snajper Pascal Schuerpf, który uzbierał siedem bramek. Jednak najbardziej wartościowym zawodnikiem tego klubu był chyba Neumayr, bo nie dość, że potrafił łatwo dochodzić do sytuacji strzeleckich to jeszcze umiejętnie zagrywał do kolegów. Tak naprawdę brakuje jednak snajpera z prawdziwego zdarzenia – takiego kozaka, który strzeliłby kilkanaście bramek w sezonie, powalczył o piłki z przodu. Obronie też przydałyby się wzmocnienia, bo póki co fajnie wyglądają jedynie dwaj panowie: Florian Stahel i Naser Aliji.

FC Vaduz to unikat w skali nie tylko europejskiej, ale i światowej. Ciekawe jak będą przebiegać kolejne bitwy na linii Liechtenstein – Szwajcaria. Póki co Vaduz wychodzi obronną ręką, ale jedno jest pewne – jeżeli w lecie nie dojdzie kilku naprawdę dobrych zawodników z utrzymaniem może już nie być tak łatwo…