Wojciech Łobodziński: Miedź wiadomo nie jest wielkim klubem, ale jest tu fantastyczna, rodzinna atmosfera

Źródło: oficjalna strona Miedzi Legnica

Do końca rozgrywek Nice I ligi pozostała jeszcze jedna kolejka, ale o tym kto awansuje do ekstraklasy już wiadomo. O ile mniejszym zaskoczeniem jest awans Miedzi Legnica, mimo, że to historyczny wyczyn „Miedzianki”, to 2 miejsce Zagłębia Sosnowiec można rozpatrywać w kategoriach niespodzianki. 

W niedzielę podopieczni Dominika Nowaka podejmowali na własnym stadionie Chojniczankę Chojnice. Gospodarze do zapewnienia pierwszego awansu w historii klubu potrzebowali zaledwie jednego punktu w dwóch meczach. W Legnicy jednak nikt nie patrzył minimalistycznie, a już na pewno nie sami zawodnicy. Mającą wówczas szanse i nadzieję na awans Chojniczankę rozbili 5:1, zatem z hukiem postawili kropkę nad „i”. Przed ostatnią kolejką Miedź ma 4 punkty przewagi nad drugim Zagłębiem Sosnowiec, zatem Legniczanie wygrali te rozgrywki. W klubie nikt nie ukrywał od początku sezonu, że celem jest awans. Przygotowania organizacyjne trwały już dłużej, bowiem zmodernizowano stadion, tak aby w przypadku awansu spełniał wszelkie wymogi licencyjne. Miedzi zatem nie grozi powtórzenie losów Sandecji Nowy Sącz, a kibice coraz chętniej przychodzą oglądać swoich zawodników. W meczu z Chojniczanką był komplet, czyli 6 tysięcy ludzi, którzy po ostatnim gwizdku wbiegli na murawę świętować awans.

– Wysłałem SMS-a do kolegów, czy do trenera bramkarzy. Fajny klub, ludzie tak samo, także cieszę się z ich awansu. W tym wypadku długoletnia praca zaowocowała. Jak byłem w klubie, to już były początki prac związanych z rozwojem akademii. Wiem, że są obok duże obszary, które mają być zagospodarowane do tego treningu, być może już teraz coś tam jest. Obok jest sztuczna nawierzchnia i boisko treningowe, a przede wszystkim stadion, który został zmodernizowany. Jest to rejon, w którym dobrze się mieszkało i było bardzo miło – wspomina pobyt w klubie Radosław Bartoszewicz. Obecnie były pomocnik gra w Błoniance Błonie w IV lidze mazowieckiej.  W Miedzi spędził dokładnie dwa lata od lipca 2013 roku, do lipca 2015.

Tak naprawdę już wtedy klub miał wyższe aspiracje, niż środek tabeli w I lidze. Próbowało wielu zawodników i wielu trenerów, jednak zawsze czegoś brakowało, aż do teraz. – Jak ja byłem w Miedzi, to było duże ciśnienie i głównym celem był awans do ekstraklasy. Natomiast w momencie, gdy dowiedziałem się, że trener Nowak obejmuje zespół, to wiedziałem, że Miedź poważnie włączy się do walki o awans. Słyszałem o nim bardzo dużo dobrych opinii. Poza tym śledząc jego pracę we wcześniejszych klubach, to wszędzie robił dobry wynik, wyciągał te zespoły w górę, a jak odchodził, to na pewno nie z powodów sportowych – chwali trenera były zawodnik Miedzi.

Radosław Bartoszewicz, to doświadczony zawodnik (35 lat), który oprócz sezonu spędzonego w ekstraklasie w barwach Widzewa, rozegrał 195 spotkań na poziomie I ligi. Reprezentował barwy m.in. Chojniczanki, Górnika Łęczna, czy ostatnio Znicza Pruszków. Wysoka forma jego rówieśników Łukasza Garguły i Wojciecha Łobodzińskiego wcale go nie dziwi. – Ich gra opiera się głównie na umiejętnościach, a nie na fizyce, więc myślę, że jeszcze ze 2-3 lata mogą na tym najwyższym poziomie w kraju grać – podsumował.

Poniżej zapraszamy do rozmowy z kapitanem Miedzi – Wojciechem Łobodzińskim.

Przede wszystkim gratuluję awansu do Ekstraklasy. Czy już świetowaliście, czy będzie na to czas dopiero po ostatnim spotkaniu ligowym?

Świetowaliśmy, bo mecz mieliśmy u siebie, więc akurat się nadarzyła okazja i klub był do tego dobrze przygotowany. Chyba w nas bardzo klub wierzył, bo wszystko było gotowe.

Kilka dni przed spotkaniem z Chojniczanką w mieście można było czuć atmosferę tego meczu, m.in. przez porozwieszane flagi. Kibice zapełnili stadion, zatem poczuł Pan ulgę po końcowym gwizdku, albo już nawet wcześniej bo wynik był pod kontrolą?

Tak, ale można powiedzieć, że byłem spokojny. W tym sezonie naprawdę nasz potencjał był tak wysoki, wiedziałem, że to jest ten moment. Ulgę może tak, bo zawsze jest jakaś niewiadoma, ale wiara była w ten zespół od początku sezonu.

Spędza Pan już 6 sezon w Miedzi. Zgodzi się Pan z tym, że sportowo jeden z najlepszych? Zdobył Pan 6 bramek i dodał do tego asystę.

Nie wiem, strzelałem już kiedyś 8, także ciężko powiedzieć. Jakby spojrzeć, to te wszystkie sezony w Miedzi pod względem liczb były dobre. Teraz na boisku było więcej dobrych piłkarzy i miało to wpływ na, to że jako zespół graliśmy bardzo dobrze. Myślę, że cała siła ofensywna była imponująca, także nie pozostawiliśmy złudzeń kto jest w tej lidze najlepszy.

Jako kapitan poprowadził Pan Miedź do historycznego awansu, ale zdobywał Pan już w przeszłości mistrzostwa Polski, zatem chyba inne emocje towarzyszyły Panu teraz, niż chociażby kiedyś w Krakowie?

Ja to już wcześniej mówiłem, że czegoś takiego nie przeżyłem nigdy. Było to takie naturalne, spontaniczne i prawdziwe. Oczywiście tamte sukcesy również były fantastyczne, ale kibic w Krakowie był przyzwyczajony do sukcesów, dlatego wyglądało to inaczej. W Legnicy będąc na mieście czuć było, że każdy tym żył, kogo bym nie spotkał, więc to było fantastyczne. Miedź wiadomo nie jest wielkim klubem, ale jest tu fantastyczna, rodzinna atmosfera, także było to czuć w mieście, w klubie i dookoła niego.

Nie chcę Panu wypominać wieku, ale niedługo skończy Pan 36 lat. Patrząc jednak na to jak prezentuje się Pan na boisku, można stwierdzić, że dobrze się Pan czuje fizycznie.

Oczywiście występują już pewne braki, bo tego nie da się ukryć, bardziej po meczu niż na meczu. Myślę, że dłużej może trwać regeneracja, ale powtarzam to już od jakiegoś czasu, że na boisku czuje się nawet lepiej niż 10 lat wcześniej.

W takim razie co wpływa na Pana dobrą formę? Jest to kwestia specjalnego odżywiania, czy prowadzenia się innego niż wcześniej, a może to zasługa trenera Dominika Nowaka?

To z pewnością zależy od wielu czynników. Faktycznie, świat poszedł do przodu i świadomość własnego ciała i organizmu jest dużo większa. Znam swój organizm na tyle, że wiem na co sobie mogę pozwolić, a na co już nie. Nie odmawiam sobie niektórych rzeczy, ale staram się pilnować wszystkiego. Począwszy od wagi, o trening funkcjonalny, czy dbanie o siebie. Dobrze wiemy, że w życiu sportowca to jest bardzo ważne.

Jak zatem prognozuje Pan przyszły sezon? Celem będzie przede wszystkim walka o utrzymanie, czy jeszcze jest za wcześnie żeby w ogóle o tym rozmawiać?

Myślę, że za wcześnie, bo musimy się trochę pocieszyć. Chociaż patrząc na nasz potencjał i naszą grę, to jakoś spokojny jestem o ten przyszły sezon.

Ma Pan rozegranych 196 spotkań w Ekstraklasie zatem prawdopodobnie będzie okazja złamać tą barierę 200 meczów.

Nie chyba, ktoś mi ostatnio mówił, że mam rozegranych 200.

Znalazłem tą statystykę na portalu transfermartk.de, który zazwyczaj jest dokładny, ale może był jakiś błąd. Ale w Miedzi ma Pan 162 mecze, więc będzie okazja dobić do 200.

A to nie wiem w takim razie. To tak naprawdę nie ma znaczenia ile. Chcę jeszcze pograć w Ekstraklasie, przypomnieć się kibicom, bo było by to zwieńczenie kariery. Trochę czasu mi zajęło żeby wrócić, myślałem, że szybciej to nastąpi co prawda, ale w końcu się udało. Na pewno nie zamierzam być tylko statystą na boisku.

Można powiedzieć, że doświadczona Miedź, to dobra Miedź. Mateusz Piątkowski 33 lata, Łukasz Garguła 37 lat i Pan 36. Jakby Pan ocenił to zjawisko?

Myślę, że należy jeszcze dodać do tej grupy Grześka Bartczaka i Tomislava Bozicia. Kiedyś ktoś powiedział, że I liga, to liga fizyczna i siłowa. Ja jednak uważam, że my właśnie tym doświadczeniem i umiejętnościami piłkarskimi przełamaliśmy tą teorię. Dlatego, że my wygraliśmy piłkarsko, nie tak jak większość mówi, że siermiężna liga i trzeba tylko walczyć. Nie, my po prostu byliśmy lepszymi piłkarzami w całym tym sezonie i to zaważyło. Oczywiście to doświadczenie w niektórych momentach miało spore znaczenie.

Rozmawiał Jakub Treć

Kliknij i odbierz zakład bez ryzyka 120 zł + 10 zł na START + 400 zł od depozytu!

Komentarze

komentarzy