Pod koniec lat sześćdziesiątych Bobby Charlton był osobą tak popularną, że nikt nie miałby mu za złe, gdyby ogłosił się najbardziej rozpoznawalnym Brytyjczykiem świata. Choć tymi słowami opisywali go dziennikarze sportowi, on sam nigdy nie odważyłby się na użycie podobnego określenia. Sir Bobby – prawdziwy dżentelmen futbolu – zawsze był człowiekiem skromnym, unikającym blasku reflektorów. Kiedy w 1959 roku o włos przegrał plebiscyt BBC na „Sportową Osobowość Roku”, zapytany przez jednego z dziennikarzy o to, co czuje, odpowiedział: ulgę.
Bobby Charlton przyszedł na świat 11 października 1937 roku, w górniczym miasteczku Ashington na północy Anglii. Od najmłodszych lat doskonalił umięjetności piłkarskie pod okiem swojej mamy, Cissie, która pochodziła z prawdopodobnie najbardziej piłkarskiej rodziny w historii Wielkiej Brytanii. Cissie, z domu Milburn, była siostrą Jacka, George’a, Jima i Stana Milburnów – zawodowych futbolistów, mających za sobą występy w Football League, jak również kuzynką Jackiego Milburna, legendarnego napastnika Newcastle i reprezentacji Anglii. Także jej ojciec miał za sobą przygodę z zawodową piłką, podobnie zresztą jak i jego brat, Alec. Nic więc dziwnego, że właśnie Cissie, wraz z dziadkiem Bobby’ego i Jacka Charltonów, Tannerem, była odpowiedzialna za to, że obydwaj jej synowie połknęli piłkarskiego bakcyla.
28 marca 1953 roku piętnastoletni Bobby wystąpił na Wembley, w meczu pomiędzy szkolnymi reprezentacjami Anglii i Walii. Wśród 93 000 kibiców, którzy zasiedli tego dnia na słynnym stadionie, znajdowało się wielu przedstawicieli czołowych angielskich klubów. Charlton rozegrał świetne zawody i z miejsca trafił do notatników kilkunastu z nich. Ostatecznie jednak młody piłkarz postanowił dołączyć do drużyny tworzonej przez Matta Busby’ego.
Kiedy w 1945 roku Matt Busby trafił do Manchesteru United, Old Trafford było uszkodzoną niemieckimi bombami ruiną, a klub wynajmował stadion przy Maine Road. „Diabły” nie wygrały ligi od 1911 roku, Pucharu Anglii od 1909, a drużyna była wyraźnie słabsza od tej lokalnego rywala. Piłkarze United sięgnęli po Puchar Anglii w 1948 roku, a Busby powoli wprowadzał w klubie zmiany konieczne, jego zdaniem, do odnoszenia regularnych sukcesów. Przede wszystkim rozbudowany został system skautingu i szkolenia młodych zawodników. Poza tym Busby nie bał się czerpać pełnymi garściami z technik treningowych i rozwiązań taktycznych powszechnych na kontynencie europejskim, na które większość Wyspiarzy patrzyła podejrzliwie. Pod okiem Busby’ego zawodnicy United szybko zaczęli odnosić sukcesy. Po zwycięstwie w rozgrywkach o Puchar Anglii w roku 1948, przyszły tytuły Mistrzów Anglii w latach 1952 i 1956. Sezon 1956/57 miał być pierwszym, w którym piłkarze United wzięli udział w rozgrywkach o Puchar Europy. To właśnie w tym sezonie niespełna dwudziestoletni Bobby Charlton zaczął swoją przygodę z pierwszą drużyną „Diabłów”, szybko stając się jej ważnym elementem.
W swoim debiutanckim sezonie Charlton rozegrał łącznie 17 spotkań, strzelając w nich 12 bramek. United zdołali obronić tytuł mistrzowski oraz dotrzeć do finału Pucharu Anglii. Podopieczni Busby’ego pokazali się z dobrej strony także w rozgrywkach o Puchar Europy, pokonując Anderlecht, Borussię Dortmund i Athletic Bilbao, i docierając do półfinału. Tu czekali na nich zwycięzcy pierwszej edycji turnieju, piłkarze Realu Madryt. United ulegli późniejszym tryumfatorom rozgrywek, jednak pierwszy występ na arenie europejskiej okazał się sukcesem. Mistrzowie Anglii ostrzyli sobie zęby na kolejny sezon w Pucharze Europy. Niestety sezon 1957/58 miał przynieść katastrofę, która na długie lata wyłączyła United z walki o najważniejsze trofea.
Katastrofa w Monachium i odbudowa United
6 lutego 1958 roku drużyna Manchesteru United wracała z Belgradu, gdzie piłkarze Busby’ego zremisowali z Crveną Zvezdą 3:3, wygrywając dwumecz 5:4, dzięki czemu awansowali do półfinału rozgrywek o Puchar Europy. Samolot wiozący „Busby Babes” wylądował na lotnisku w Monachium, by uzupełnić paliwo. Podczas trzeciej próby startu z pokrytego śniegiem pasa startowego, maszyna uległa katastrofie, w wyniku której śmierć poniosło 21 osób. Na miejscu zginęło siedmiu piłkarzy United. Duncan Edwards, uznawany za największy talent w historii angielskiej piłki, zmarł piętnaście dni później. Matt Busby cudem uszedł z życiem, jednak jego drużyna przestała istnieć.
Dwudziestoletni Bobby Charlton wypadł z przełamanego kadłuba samolotu, lądując niemal 30 metrów od wraku. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności uniknął poważniejszych obrażeń. Cudem ocalony przedstawiciel „Busby Babes”, szybko stał się ukochanym piłkarzem niezliczonej rzeszy angielskich kibiców. Młody zawodnik powrócił do Anglii i wraz z asystentem Busby’ego, Jimmym Murphym, rozpoczął mozolny proces odbudowy drużyny. Już wkrótce Charlton miał stać się centralną postacią nie tylko Manchesteru United, ale również reprezentacji Anglii.
Kiedy Matt Busby opuścił szpital i powrócił na ławkę trenerską, zapowiedział, że odbudowa drużyny potrwa co najmniej pięć lat. Zarówno menadżer drużyny, jak i jego asystent nie próżnowali. Na Old Trafford szybko zaczęli trafiać utalentowani zawodnicy. Za 45 000 funtów (wtedy rekordowa na Wyspach kwota transferu) sprowadzono Alberta Quixalla. Zakupiono również Maurice’a Settersa z West Bromwich Albion. Do pierwszego składu przebii się młodzi Johnny Giles i Nobby Stiles. Do klubu trafili również Denis Law, David Herd, czy Pat Crerand. Busby i Murphy w ciągu kilku sezonów zbudowali kolejną młodą, głodną sukcesów drużynę. A jej najwazniejszym piłkarzem był niewątpliwie właśnie Charlton.
W ciągu pierwszych kilku sezonów bezpośrednio po monachijskiej tragedii, Charlton występował na boisku jako skrzydłowy, bądź napastnik. Choć te pozycje na boisku nie do końca mu odpowiadały, wywiązywał się ze swoich zadań najlepiej jak potrafił. Przede wszystkim strzelał dużo bramek. W sezonie 1958/59 trafiał do siatki aż 29 razy. W rozgrywkach 1959/60 i 1960/61 strzelił po 21 goli. Stopniowo jednak Matt Busby zaczął przesuwać Charltona na środek pomocy, gdzie – usytuowany bezpośrednio za napastnikami – stał się zawodnikiem odpowiedzialnym za konstruowanie niemal wsystkich ataków „Diabłów”. Jego świetny przegląd pola, a także szeroki wachlarz podań okazały się być tym, czego drużyna potrzebowała do odniesienia sukcesu. Charlton potrafił grać obiema nogami, doskonale rozgrywał krótkie podania, a kiedy trzeba było, potrafił długim dokładnym crossem przerzucić akcję w inny sektor boiska. Kiedy nadarzyła się okazja, posyłał w kierunku bramki przeciwnika potężne, nieprawdopodobnie groźne strzały z dystansu. Świetne przyspieszenie i niezły drybling sprawiały, że Charlton często włączał się do ataku i znajdował pozycje strzeleckie w polu karnym rywali.
Pierwsze trofeum po katastrofie w Monachium „Czerwone Diabły” zdobyły w 1963 roku, sięgając po Puchar Anglii. W pięć lat po wypadku na niemieckim lotnisku, United pokonali na Wembley Leicester City. Sezon 1963/64 był dla klubu wyjątkowy z dwóch względów. Po pierwsze 18 stycznia 1964 roku, w meczu z West Bromwich Albion po raz pierwszy w ataku United wystąpiło trio Law – Charlton – Best. Debiut najlepszej linii ataku w historii klubu był nadzwyczaj udany – „Diabły” wygrały 4:1, a każdy z wymienionej trójki trafił do siatki. Drugim ważnym wydarzeniem tamtego sezonu był pierwszy od 1958 roku występ United w europejskich pucharach. Przygodę w Pucharze Zdobywców Pucharów drużyna Matta Busby’ego rozpoczęła od wysokiego zwycięstwa nad holenderskim Willem II Tilburg. United wygrali dwumecz 7:2 i w 1/8 finału spotkali sie z drużyną Tottenhamu. Porażka 2:0 w rozegranym na White Hart Lane pierwszym spotkaniu nie napawała optymizmem, jednak w rewanżu United, dzięki dwóm bramkom Davida Herda, odrobiło stratę na początku drugiej połowy. Wtedy to Jimmy Greaves trafił dla „Kogutów”. Podopieczni Busby’ego, by myśleć o awansie do ćwierćfinału, potrzebowali kolejnych dwóch trafień. Te zapewnił niezawodny Charlton, trafiając w 77. i 88., minucie meczu.
W ćwierćfinale na drużynę Busby’ego czekała lizbońska Benfica. Charlton strzelił jedną z bramek w pierwszym spotkaniu, a United wygrało aż 4:1. Niestety mecz rewanżowy okazał się być katastrofą. Porażka 5:0 była najwyższą w historii występów klubu w europejskich pucharach. W lidze United grali wyjątkowo nierówno, mimo to kończąc rozgrywki jako wicemistrzowie Anglii.
Kolejny sezon był jednym z najlepszych w karierze Bobby’ego Charltona. W lidze piłkarze United nie mieli sobie równych. Regularnie obijali mocnych przeciwników, pokonując Liverpool (3:0), Aston Villę (7:0), czy Blackburn (5:0). Spotkanie z Rovers było jednym z lepszych w wykonaniu Charltona. Mecz zakończył z trzema bramkami na koncie, a w pomeczowym wywiadzie Nobby Stiles powiedział: Bobby ograł ich dzisiaj w pojedynkę. Ostatecznie „Diabły” po raz kolejny zdobyły tytuł mistrzów Anglii. W rozgrywkach o Puchar Anglii Busby i jego piłkarze musieli uznać wyższość Leeds United Dona Reviego. W powtórzonym meczu półfinałowym Leeds zwyciężyło 1:0 po bramce Billy’ego Bremnera.
Forma Charltona w lidze pozwoliła United na sięgnięcie po tytuł mistrzowski, ale to w rozgrywkach Pucharu Miast Targowych pokazał swoją prawdziwą wartość. „Czerwone Diabły” rozpoczęły pojedynkiem ze szwedzkim Djugardens IF. Charlton zdobył w tej rundzie dwie bramki, a jego drużyna w dwumeczu pokonała przeciwnika 7:2. W drugiej rundzie Manchester United zmierzył się z Borussią Dortmund. Na stadionie Rote Erde „Czerwone Diabły” zwycięzyły aż 6:1, a Charlton zaliczył hat – trick. W rewanżu dołożył kolejne dwa trafienia, a United wygrali 4:0. Zwycięstwo 10:1 nad Borussią, która w tym samym sezonie sięgnęła po Puchar Niemiec, by rok później zdobyć Puchar Zdobywców Pucharów, było nie lada osiągnięciem. W trzeciej rundzie przyszła pora na Everton. Piłkarze z Goodison Park ulegli w dwumeczu 3:2. W ćwierćfinale „Diabły” łatwo pokonały RC Strasbourg. Po pięciobramkowym wyjazdowym zwycięstwie, rewanż na Old Trafford był tylko formalnością. Niestety piłkarze United w półfinale nie sprostali drużynie Ferencvaros, przegrywając mniejszą liczbą bramek strzelonych na wyjeździe.
W sezonie 1965/66 Charlton i spółka po raz kolejny mieli okazję zmierzyć się z najlepszymi drużynami kontynentu w Pucharze Europy. W rundzie wstępnej pokonali HJK Helsinki w stosunku 9:2. Następnie na drodze United stanęli piłkarze mistrzów NRD – Vorwarts Berlin. Pokonanie Niemców przyszło United stosunkowo łatwo. Angielski klub ponownie dotarł do ćwierćfinału rozgrywek i ponownie trafił na Benfikę, z którą przegrał zaledwie dwa lata wcześniej w Pucharze Zdobywców Pucharów.
Pierwsze spotkanie rozegrane zostało na Old Trafford. Piłkarze Busby’ego wygrali 3:2 i z jednobramkową zaliczką udali się na mecz rewanżowy na Estadio da Luz, na którym Benfica nie przegrała żadnego z dziewiętnastu meczów Pucharu Europy. Eusebio i jego koledzy przełknąć musieli pierwszą w historii występów Benfiki w tych rozgrywkach porażkę na własnym stadionie. Porażkę tym dotkliwszą, że piłkarze United wygrali aż 5:1. Strzelcem ostatniej, pieczętującej historyczną wygraną bramki był nie kto inny jak Bobby Charlton.
Niestety United ponownie nie udało się odnieść sukcesu na arenie europejskiej. Tym razem na drodze stanęła drużyna Partizana Belgrad, która w półfinale zdołała pokonać „Diabły” 2:1. Na własnym podwórku podopieczni Busby’ego radzili sobie w sezonie 1965/66 przeciętnie. Zaledwie czwarte miejsce w lidze i porażka w półfinale Pucharu Anglii nie satysfakcjonowały na Old Trafford nikogo. Największy sukces klubu był jednak tuż za rogiem.
Sezon 1966/67 zaczął Bobby Charlton nienajlepiej. Strzelał niewiele, a w samym środku rozgrywek przez trzy miesiące nie trafił do siatki ani razu. Przełamał się dopiero w lutym, trafiając dwukrotnie w wygranym 4:0 meczu z Blackpool. Mimo wszystko uzbierał 12 bramek, a wysoka forma kolegów z boiska pozwoliła Manchesterowi United odzyskać tytuł mistrzowski.
Zdobywca Pucharu Europy
Po zakończeniu rozgrywek piłkarze United wyruszyli na niemal dwumiesięczne tournee po świecie. Rozegrali wiele meczów towarzyskich, podróż zaczynając w Los Angeles, docierając między innymi do Nowej Zelandii i Australii. Na Wyspy powrócili dopiero pod koniec czerwca, na sześć tygodni przed rozpoczęciem rozgrywek ligowych. Podczas tego niewykle długiego okresu przygotowawczego spotkali się między innymi z drużyną Benfiki, ulegając mistrzom Portugalii 3:1.
Piłkarze United zaczęli sezon 1967/68 12 sierpnia, meczem o Tarczę Dobroczynności z Tottenhamem. Spotkanie zakończyło się remisem 3:3. W związku z tym kluby zmuszone były podzielić się trofeum, które powędrowało na Old Trafford na sześć miesięcy, by kolejne sześć spędzić przy White Hart Lane.
W lidze „Diabły” musiały unzać wyższość rywala zza miedzy, czyli City. Drużyna z Maine Road wygrała tytuł mistrzowski z przewagą dwóch punktów. Z kolei w rozgrywkach o Puchar Anglii piłkarze Busby’ego potknęli się już na pierwszej przeszkodzie. W trzeciej rundzie wyeliminowały ich „Koguty” z Tottenhamu.
Jesienią 1967 roku Bobby Charlton i jego koledzy po raz kolejny podjęli próbę odniesienia sukcesu w Pucharze Europy. W pierwszej rundzie przyszło im się zmierzyć z maltańskim Hibernian Valetta. United łatwo uporali się z przeciwnikiem, wygrywając dwumecz w stosunku 4:0. Następnie „Czerwone Diabły” pokonały FK Sarajewo, bezbramkowo remisując na wyjeździe i wygrywając 2:1 rewanż na Old Trfford. W ćwierćfinale los skojarzył United z Górnikiem Zabrze. Anglicy pojechali na mecz rewanżowy do Polski z dwubramkową zaliczką, którą zdołali obronić. Na stadionie w Zabrzu, po bramce Lubańskiego, wygrali gospodarze, jednak to Manchester United awansował do półfinału rozgrywek. Tam czekała już na nich drużyna Realu Madryt. Pierwszy półfinałowy mecz rozegrany został na Old Trafford. Jedyną bramkę tego spotkania zdobył George Best i piłkarze z Manchesteru na Bernabeu pojechali swiadomi, że skromna, jednobramkowa zaliczka może na sześciokrotnych zdobywców Pucharu Europy nie wystarczyć. Na Bernabeu nie mógł wystąpić kontuzjowany Denis Law. „Królewscy” od pierwszego gwizdka poczęli z furią atakować bramkę Alexandra Stepney’a. Piłkarze United przez pół godziny dzielnie się bronili, jednak nie zdołali powstrzymać wściekle atakujących gospodarzy. Osłabione „Diabły” przegrywały do przerwy 3:1 i marzenie o finale na Wembley poczęło się oddalać. Piłkarze Realu nie dawali nam pograć – po latach mówił o tym pojedynku Charlton. Po przerwie podjęliśmy walkę, a ich plan się zawalił. To był najlepszy mecz, w jakim kiedykolwiek wystąpiłem. W przerwie Busby jakimś sposobem zdołał przekonać swoich podopiecznych, że mecz nie jest jeszcze przegrany. Na drugą połowę United wyszli zmotywowani i szybko osiągnęli przewagę. Drugą bramkę dla gości zdobył David Sadler, który wykorzystał dośrodkowanie George’a Besta. W ostatnich minutach meczu mistrzowie Hiszpanii w zasadzie nie opuszczali własnej połowy, desperacko broniąc się przed atakami gości. Zwycięstwo w dwumeczu i awans do finału przypieczętował Bill Foulkes, który po przebiegnięciu niemal całego boiska wykorzystał podanie Besta i strzelił trzeciego gola. Teraz na drodze Manchesteru United stała jeszcze tylko jedna przeszkoda – Benfica Lizbona.
W swoim pierwszym historycznym występie w finale Pucharu Europy, piłkarze Busby’ego stanęli oko w oko z dwukrotnymi zdobywcami tego trofeum. Dla Benfiki był to piąty występ w finale w ciągu ośmiu lat. United bez większych sukcesów występowali w rozgrywkach Pucharu Europy trzykrotnie. Podczas poprzednich europejskich kampanii, Bobby Charlton zawsze wpisywał się na listę strzelców, jednak w sezonie 1967/68 ta sztuka mu się nie udała. Kapitan United przystąpił do meczu finałowego z ogromną determinacją, od pierwszej minuty starając się przechylić szalę zwycięstwa na stronę swojej drużyny. Ta sztuka udała mu się tuż po przerwie, kiedy to na jego głowę spadło dośrodkowanie Sandlera. Charlton skierował futbolówkę do bramki Benfiki. Na jedenaście minut przed końcem Portugalczycy wyrównali. Niepilnowany przez nikogo Graca pokonał Stepney’a. Przez ostatnie kilka minut tracący siły piłkarze United desperacko bronili wyniku, starając się dotrwać do dogrywki. Po dziewięćdziesięciu minutach podopieczni Busby’ego mogli w końcu przegrupować siły i ponownie ruszyć do ataku. Najpierw George Best przedryblował obrońców i bramkarza Benfiki, by następnie posłać piłkę do siatki, a chwilę później Brian Kidd podwyższył na 3:1. Wynik spotkania ustalił nie kto inny, jak Bobby Charlton. „Busby Babe”, który przeżył monachijską katastrofę dobił przeciwnika, pieczętując największy sukces w historii klubu.
Po tym sukcesie 31 – letni Charlton podpisał z Manchesterem United najdłuższy w historii Football League, ośmioletni kontrakt. Został również, podobnie jak Matt Busby, odznaczony Orderem Imperium Brytyjskiego.
Przed rozpoczęciem kolejnego sezonu pojawiło się pytanie: czy po sukcesie na arenie międzynarodowej piłkarze Manchesteru United znajdą sily i motywację, by nadal walczyć o najważniejsze trofea? Szybko okazało się, że starzejących się bohaterów z Wembley bardzo trudno zmotywować. „Diabły” zakończyły rozgrywki ligowe na dalekiej, jedenastej pozycji. Z rozgrywek o Puchar Anglii piłkarze Busby’ego odpadli w ćwierćfinale. Nieco lepiej wiodło im się w Pucharze Europy. W tych rozgrywkach dotarli do półfinału, odpadając po dwumeczu z późniejszymi zdobywcami trofeum, drużyną AC Milan. Po zakończeniu sezonu Matt Busby, człowiek, który w ciągu niemal 25 lat pracy na Old Trafford zbudował trzy drużyny mistrzów Anglii, przeszedł na emeryturę. W klubie nikt nie miał wątpliwości. Był to koniec pięknego rozdziału w historii „Diabłów”.
Kolejni następcy Busby’ego nie byli w stanie nawiązać do jego sukcesów. Sztuka ta nie udała się Wilfowi McGuinnessowi, który zastąpił sir Matta na stanowisku menadżera drużyny. Po nim posadę objął Frank O’Farrell, który nie zdołał okiełznać sprawiającego coraz więcej problemów George’a Besta. Atmosfera w drużynie była coraz gorsza, a jej największe gwiazdy – Best, Law i Charlton – skłócone do tego stopnia, że w zasadzie ze sobą nie rozmawiały. Po O’Farrellu miejsce na ławce trenerskiej objął Tommy Docherty, który postanowił „odświeżyć” skład United. Latem 1973 roku z Old Trafford odszedł Denis Law. Bliski opuszczenia klubu był także Best, który ostatecznie przestał być „Diabłem” rok później. Z klubem pożegnał się również Bobby Charlton. Po siedemnastu sezonach, w trakcie których rozegrał 758 spotkań, strzelając w nich rekordowe 249 bramek, Charlton zawiesił buty na kołku.
Kariera Reprezentacyjna
Kariera reprezentacyjna piłkarza Manchesteru United do dziś pozostaje jedną z najpiękniejszych kart w historii angielskiej piłki nożnej. Charlton zadebiutował w kadrze wiosną 1958 roku, zaledwie trzy miesiące po katastrofie w Monachium. Jego pierwszy wytęp był wyjątkowo udany. Anglicy pokonali odwiecznego rywala – Szkocję – aż 4:0, a 134 000 kibiców zgromadzonych na Wembley miało okazję zobaczyć debiutanckiego gola, którego Charlton strzelił po podaniu Toma Finney’a. O swoim pierwszym meczu w kadrze po latach powiedział: moje powołanie do reprezentacji Anglii było przedwczesne. Myślę, że dostałem je tylko dlatego, że po katastrofie w Monachium wszystkim było mnie żal.
W 1958 roku Bobby Charlton pojechał razem z kadrą na rozgrywane w Szwecji mistrzostwa świata, jednak cały turniej spędził na ławce rezerwowych. Stopniowo jednak zaczynał być ważnym ogniwem reprezentacji. Ten fakt wynikał niewątpliwie z wysokiej skuteczności Charltona, który bramki zdobywał niemal na zawolanie. W 1959 roku Anglicy pokonali Stany Zjednoczone aż 8:1, a zawodnik United ustrzelił swój pierwszy hat – trick na arenie międzynarodowej. Po raz kolejny trzy bramki w jednym meczu strzelił w 1961 roku, przeciwko Meksykowi. Na mundial w roku 1962 jechał już jako zawodnik pierwszej jedenastki. W wygranym 3:1 meczu grupowym z Argentyną Charlton zdobył jedną z bramek, zaliczając 25. trafienie w 38. występie w kadrze. W ćwierćfinale turnieju Anglia nie sprostała reprezentacji Brazylii i „Synowie Albionu” zmuszeni byli przedwcześnie wrócić do domu. Jednak kolejny mundial miał okazać się dla Wyspiarzy wyjątkowy.
Rozgrywane w Anglii mistrzostwa świata gospodarze zaczęli od rozczarowującego bezbramkowego remisu z Urugwajem. W następnym meczu piłkarze prowadzeni przez Alfa Ramsey’a stanęli naprzeciw reprezentacji Meksyku. Pomimo wielu dogodnych sytuacji, Anglikom długo nie udawało się objąć prowadzenia. Strzelecką niemoc kadry przełamał Charlton, który z głębi pola pomknął na bramkę rywala, a następnie oddał potężny strzał z dystansu. Futbolówka zatrzepotała w siatce. Anglia wygrała ostatecznie 2:0. Takim samym wynikiem zakończył się ostatni mecz fazy grupowej z Francją i gospodarze awansowali do ćwierćfinału. Tam czekała na nich reprezentacja Argentyny. Po brzydkim meczu i jednobramkowym zwycięstwie, Anglicy dotarli do półfinału. Spotkanie półfinałowe było chyba najlepszym, jakie Bobby Charlton rozegrał w swojej reprezentacyjnej karierze. Podawał niemal bezbłędnie, a wyprowadzane przez niego ataki raz po raz rozrywały obronę przeciwnika. Anglia wygrała 2:1, a Charlton zdobył obydwie bramki.
Bohaterem finału mundialu był niewątpliwie zdobywca trzech goli, Geoff Hurst. Charlton, który przez niemal całe spotkanie zajęty był pilnowaniem Beckenbauera, nie błyszczał. Ze swojej roli wywiązał się jednak na tyle dobrze, że po latach „Keiser” o meczu finałowym powiedział: Anglicy ograli nas w 1966 roku, ponieważ Bobby Charlton był nieco lepszy, niż ja.
W 1968 roku Bobby Charlton wraz z reprezentacją Anglii wywalczył trzecie miejsce na mistrzostwach Europy rozegranych we Włoszech. W spotkaniu z Irlandią Północną, rozegranym 21 kwietnia 1970 roku, po raz setny wystąpił w kadrze, strzelając przy tej okazji 48. bramkę. Charlton pojechał także na mistrzostwa świata w 1970 roku, stając się pierwszym i jak do tej pory jedynym piłkarzem angielskim, który otrzymał powołanie na cztery mundiale. Reprezentacja Anglii dotarła do ćwierćfinału, w którym ponownie zmierzyła się z Niemcami. Piłkarz United również w tym spotkaniu otrzymał za zadanie wyłączenie z gry Beckenbauera. Anglicy objęli dwubramkowe prowadzenie, a Charlton nie dawał pograć gwieździe niemieckiej kadry. „Keiser” zdołał mimo wszystko zdobyć bramkę na 2:1. Charltona na boisku zastąpił Colin Bell. Ostatecznie w dramatycznych okolicznościach Niemcy wygrali po dogrywce 3:2. Dla Charltona był to ostatni występ w reprezentacji Anglii.
Bobby Charlton w koszulce z trzema lwami wystąpił 106 razy, co w 1970 roku było osiągnięciem rekordowym. Wynik ten poprawił Bobby Moore w 1973 roku. 106 meczów w kadrze jest dziś szóstym najlepszym wynikiem w historii angielskiej reprezentacji. 49 bramek Charltona w kadrze pozostaje najlepszym reprezentacyjnym wynikiem strzeleckim.
Po pożegnaniu z Manchesterem United Bobby Charlton przez pewien czas był menadżerem Preston North End. W barwach PNE powrócił nawet na boisko, rozegrywając 38 meczów ligowych w sezonie 1974/75. Następnie trafił do Wigan Athletic, gdzie pełnił rolę dyrektora sportowego, a przez pewien czas także i menadżera. W 1984 roku powrócił do Manchesteru United w charakterze członka zarządu. Funkcję tę pełni do dziś. W 1994 roku został uhonorowany tytułem szlacheckim.
Bobby Charlton do dziś pozostaje najlepszym strzelcem, zarówno w historii jednego z najlepszych klubów świata, jaki i reprezentacji Anglii. Anglik był niewątpliwie jednym z najwybitniejszych zawodników w dziejach piłki nożnej. W trakcie swojej przygody z piłką trzykrotnie wygrywał tytuł mistrza Anglii, raz sięgnął po Puchar Anglii, zdobył także Puchar Europy i Puchar Świata. Niewielu zawodników może pochwalić się takimi sukcesami. Sir Matt Busby wypowiedział słowa, które chyba najlepiej opisują Charltona: Nigdy nie było bardziej popularnego piłkarza. Jako człowiek i jako piłkarz był tak bliski doskonałości, jak to tylko możliwe.