Spotkania na własnym obiekcie to z założenia duży plus dla gospodarzy. Dobrze dopasowana do gry murawa, znajome mury i oczywiście kibice, którzy swoim dopingiem i wsparciem dodają skrzydeł. Ale właśnie – z założenia. Fani Borussii Moenchengladbach pokazali, że nie jest to reguła.
W piątkowym spotkaniu otwierającym 17. kolejkę Bundesligi pięciokrotni mistrzowie Niemiec podejmowali na własnym boisku Hamburger SV. Gospodarze zagrali nieźle, wygrali 3:1, ale mimo to pod koniec meczu zostali wygwizdani przez własnych kibiców. Wszystko przez defensywną grę Borussii pod koniec spotkania. Tylko… czemu tak „wspierać” swoją drużynę, jeśli ta ma zapas dwóch bramek i chce po prostu spokojnie dowieźć wynik do końca? Takiego zachowania nie wytrzymał Max Eberl, opiekun Moenchengladbach:
– Co za dupki, nie mogę w to uwierzyć! – miał powiedzieć wg „Bild” 44-latek.
– Zagraliśmy dzisiaj dwoma nastolatkami w środku pola. Kibice muszą być cierpliwi, nie od razu wszystko będzie działało na sto procent – stwierdził z kolei Thorgan Hazard.
Nieco bardziej dyplomatyczny był Reece Oxford, wypożyczony z West Hamu. – Kiedy jestem na boisku, odcinam się od kibiców i ich nie słucham. Ale stadion jest świetny i kibice też są jednymi z lepszych.
? Second #Bundesliga start in the bag, and it sounds like @Reeceoxford_ loved every minute ? #BMGHSV pic.twitter.com/ahlRR29Xjf
— Bundesliga English (@Bundesliga_EN) December 15, 2017
Co prawda poprzednie trzy spotkania przyniosły „Źrebakom” zaledwie punkcik, jednak wcześniej pod koniec listopada drużyna potrafiła pokonać u siebie 2:1 Bayern. Moenchengladbach z drugiej strony nie jest przecież niemieckim gigantem, mimo to utrzymuje niezłą formę i wciąż bije się o ligowe podium. Rozsądek podpowiada, że kibice powinni wspierać tak radzący sobie zespół, kiedy przychodzą gorsze momenty. „BMG” ma oddanych fanów i zwykle nie można im zarzucić braku zaangażowania, teraz jednak pokazali je w nie najlepszy sposób.