Wszystkie opcje Raheema Sterlinga

Kiedy rozchodzi się o pensję niezwykle uzdolnionego młodzieńca, scenariusz jest zazwyczaj bardzo podobny. Oburzeni zachłannością i wysokością ewentualnej podwyżki fani, zaczynają zastanawiać się, czy mimo ogromnych umiejętności piłkarskich, wielkie pieniądze są uzasadnione. Wtedy z bólem serca wspominają czasy przywiązania do barw klubowych i sentymentalnie wypominają tych, którzy szczerze całowali jeden herb przez większość swojej kariery.

„Raheem, nie wygłupiaj się!” – stwierdził były już trener QPR Harry Redknapp, a jego słowa cytują dziś wszystkie brytyjskie media. Trudno nie zgodzić się z tym, że nie ma lepszego miejsca do rozwoju dla skrzydłowego Liverpoolu, jednak kiedy przyjrzymy się historii Sterlinga i okoliczności jego dołączenia do „The Reds” w 2010 roku, łatwo dostrzec pewne prawidłowości.

20-letni Sterling, dumnie prezentowany przez drużynę z Anfield jako wychowanek, pierwsze szlify piłkarskie stawiał jednak jako piłkarz Queens Park Rangers. Był on ostatnim transferem Rafaela Beniteza. Kiedy o ówczesnym 16-latku zrobiło się głośno, oferta Liverpoolu okazała się dla niego najlepszą głównie z jednego powodu – pieniędzy.

Pod wodzą swojego agenta Aidy’ego Warda, angielski skrzydłowy o jamajskich korzeniach, był najlepiej zarabiającym zarówno 15-latkiem, jak i 18-latkiem. Stąd jego ogromne oczekiwania w wieku lat 20.

Dziś, kiedy zdjęcie utalentowanego Anglika wisi w klubowych korytarzach obok takich postaci jak Robbie Fowler, Michael Owen, Steve McManaman, czy wreszcie Jamie Carragher i Steven Gerrard, wydawać by się mogło, że kreowanie Sterlinga przez klub z Anfield jako „swojego” jest błędem. Owszem, jest on w klubie już od 16 roku życia, ale wielu obserwatorów twierdzi, że traktuje on Liverpool jako trampolinę do dalszej kariery i być może nie planuje w nim zostać za wszelką cenę.

Skrzydłowy „The Reds” już dwa lata temu dostał 15-krotną podwyżkę z 2-óch do 30-stu tysięcy funtów tygodniowo. Obecnie proponowane mu 90 tysięcy powodowałoby kolejny znaczny wzrost wynagrodzenia, jednak zarówno Ward jak i Sterling domagają się aż 150 tysięcy za tydzień.

Filozofia Fenway Sport Group pod wodzą właściciela klubu, Johna W. Henry’ego stanowczo odrzuca nadmierne premiowanie młodych zawodników i niewykluczone, że rozmowy staną w martwym punkcie. Jak twierdzi Chris Bascombe, dziennikarz The Telegraph zajmujący się tematyką klubu z czerwonej części Merseyside, Liverpool jest w zdecydowanie lepszej sytuacji w sporze ze Sterlingiem. Kibice są zaskoczeni oczekiwaniami Anglika i uważają, że to propozycja finansowa klubu jest współmierna do umiejętności piłkarza. Brak poparcia do młodego gracza i jego wymagań można było zobaczyć podczas spotkania z Manchesterem United. Każde nieudane zagranie Sterlinga, spotykało się z negatywną reakcją fanów.

Piłkarzowi nie pomaga fakt, że Harry Kane, równie młody i utalentowany gracz Tottenhamu właśnie podpisał umowę, dzięki której zarobi 45 tysięcy funtów tygodniowo. Gołym okiem widać, że Sterling mimo ogromnego potencjału, na ten moment nie wydaje się trzy razy lepszy od napastnika Kogutów.

W Liverpoolu panuje przekonanie, że jeśli Sterling nie wybierze drogi do zostania klubową legendą i symbolem klubu, skrzydłowy przynajmniej zasili klubowy budżet ogromną kwotą z transferu. Głośno było pod koniec ubiegłego roku nt. zainteresowania piłkarzem ze strony Realu Madryt. Dziś, transferowe ambicje przejawia Manchester City, który przecież potrzebuje angielskich zawodników, by spełnić wymogi grania w europejskich pucharach, zwłaszcza w perspektywie możliwie szybkiego pożegnania się z Frankiem Lampardem i Jamesem Milnerem.

To Sterling wybierze, gdzie chce kontynuować swoją karierę. Nie jest jeszcze piłkarzem pokroju Luisa Suareza, którego strata zburzyła wizję Brendana Rodgersa na początku obecnego sezonu. Liverpool potrzebuje młodych, utożsamiających się z Anfield zawodników, bowiem ostatni, w pełni traktowany jako wychowanek piłkarz, Steven Gerrard odchodzi do LA Galaxy.

„Nikt nie jest większy niż klub” – głosi stare piłkarskie porzekadło. Jakąkolwiek opcję wybierze Sterling, Liverpool sobie poradzi. W kolejce do wielkiej kariery czeka przecież rok młodszy Jordon Ibe, który już pokazał, że jest pierwszym chętnym do gry z liverbirdem na sercu.

Michał LEŚNICZAK