Nie mamy raczej nic przeciw temu, aby kolejki takie jak ta zdarzały się co tydzień. Średnia ponad 4 goli na mecz imponuje i mało kto wspomina, że spora część z nich to po prostu efekt tragicznych błędów w obronie, czy błędów sędziowskich. Największym zaskoczeniem okazały się trzy punkty, jakie Tottenham zgarnął w meczu z byłym już liderem tabeli – Manchesterem City. Trzy punkty okraszone bramkami ze spalonych, ale wynik poszedł w świat, a „Koguty” kryzys mają już za sobą i spisują się świetnie. Nie jest to jednak jedyne zaskoczenie tej kolejki. Zapraszam do analizy tego, co oglądaliśmy w miniony weekend.
Jak wracać, to w wielkim stylu
Kibice Liverpoolu niemal równe pół roku czekali na ten moment. Daniel Sturridge w końcu mógł wykonać swój słynny taniec. Dwie wspaniałe bramki z Aston Villą chociaż na chwilę dały spokój Rodgersowi. Anglik pokazał, że pomimo tak długiej przerwy w grze nie zatracił instynktu strzeleckiego i świetnego wykończenia. Do świetnej gry powrócił również Alexis Sanchez. Długo nie mógł się przełamać, ale jak to zrobił, to z wielkim impetem. Hat-trick z rewelacją sezonu – Leicester może być zapowiedzią wielkich rzeczy, jakie w przyszłości ma z pewnością w planach Chilijczyk. Z tych mniej efektownych powrotów należy również odnotować trafienia Kane’a czy Rooney’a. Ci dwaj Anglicy również bardzo długo czekali na bramki i niewykluczone, że i oni się teraz odblokują.
Taki Everton pamiętamy, Panie Martinez
Do tej pory to zadanie wydawało się być niemożliwym. Odrobić dwubramkową stratę i i jeszcze wygrać mecz w 40 minut na The Hawthorns? Może i jest to niemożliwe, ale nie dla piłkarzy z Goodison Park. W niczym nie przypominają już oni tego zagubionego Evertonu z sezonu 2014/2015. Na szczególne słowa uznania zasługuje główny kreator tego sukcesu – Romelu Lukaku, który swoją drogą zanotował już drugi dublet tych rozgrywkach. Co ciekawe, w kadrze brakuje obecnie dwóch zawodników, bez których nie wyobrażano sobie wcześniej składu. Coleman i Baines nie są jednak niezastąpieni, a dwójka młodych obrońców – Galloway i Browning odwala kawał dobrej roboty. W następnej kolejce „The Toffees” czekają derby Merseyside i trzeba to jasno powiedzieć – po raz pierwszy od dawna Martinez będzie mógł przygotowywać się do tego starcia w roli faworyta.
Lepiej późno niż wcale
W poprzednim sezonie wyliczaliśmy kolejne przegrane mecze Queens Park Rangers na wyjeździe, teraz takie wyliczanie dotyczyło Newcastle, Sunderlandu i Stoke. No właśnie – dotyczyło – gdyż ta ostatnia ekipa w końcu wygrała! Nie możemy tego jeszcze nazywać przełomem. Zwycięski mecz jedną bramką z beniaminkiem u siebie i to mecz, w którym tyłki kolegom ratował bramkarz to jeszcze nie początek rewolucji, ale na pewno pomoże, bo poza wyjściem ze strefy spadkowej, na drużynie nie będzie już ciążyć to piętno braku wygranych. Na odpowiedni styl przyjdzie jeszcze czas. A z pewnością on nastąpi, bo gdy spojrzymy na kadrę, to zobaczymy kilka twarzy, które mogą grać bardzo ciekawy i skuteczny football.
„Wszystko na swoim miejscu”
To zdanie pada teraz często z ust fanów Manchesteru United. A dotyczy ono nie tylko upragnionego powrotu „Czerwonych Diabłów” na fotel lidera, ale uwzględnia również czwarte miejsce Arsenalu, czy dalekie Liverpoolu. Czyżbyśmy oglądali powrót najczęstszego mistrza kraju na szczyt? Wiele na to wskazuje, ale z ostateczną oceną wstrzymajmy się do momentu, w którym Liga Mistrzów nabierze rozpędu.
Dokarmić „Łabędzie”
Coś niemrawo wygląda ostatnio Swansea. Po tak dobrym początku przyszło załamanie. Porażkę z Watfordem można było uznać za wypadek przy pracy, gdyż zaraz po nim „The Swans” rozegrali niezłe spotkanie z Evertonem. Teraz jednak wiemy, że nie był to wypadek przy pracy, a nieco dłuższa zadyszka. Kolejna porażka, tym razem z Southamptonem, spowodowała, że ekipa Gary’ego Monka znajduje się już w dolnej połowie tabeli. Na całe szczęście nie ma tu wielkiego ciśnienia na europejskie puchary, ale kibice nie będą również przychylnie patrzeć na miejsca 10-12.
Bramka kolejki: Daniel Sturridge vs Aston Villa
Wspominałem już o tym tańcu. Daniel wrócił do niego w nieziemskim stylu, fantastycznie kończąc tę akcję strzałem z woleja. Jeśli kontuzje będą go omijać szerokim łukiem, to kto wie, może zbliży się do swojego rekordu strzeleckiego z sezonu, w którym otarł się z Liverpoolem o mistrza:
https://www.youtube.com/watch?v=rXy_K_6fnEk
Gracz kolejki: Alexis Sanchez
Od kilku meczów raził nieskutecznością. Za nic nie mógł się przełamać, aż do teraz. Dwie pierwsze bramki przeciwko Leicester pokazały, że Chilijczyk wciąż potrafi wykończyć akcję, a trzecia to już jego znak firmowy. Fenomenalna bramka, która nieznacznie tylko przegrała z wolejem Sturridge’a przy wyborze trafienia kolejki. Do gry wraca nam stary dobry Alexis!
Jedenastka 7. kolejki Premier League:
Kolejka obfitująca w tak dużą liczbę bramek postawiła nas przed nie lada wyzwaniem. Problemem było bowiem wybrać obrońców, gdy widzieliśmy tylko dwa czyste konta i masę błędów. Ostatecznie padło na dwóch strzelców bramek i Hangelanda, który poza czystym kontem, uchronił Crystal Palace od wpadki. Fenomenalnie w tej kolejce zagrali również Lamela i Milner i z pewnością były to ich najlepsze występy w tym sezonie. Największym przegranym jest z kolei Gestede, który rzutem na taśmę przegrał rywalizację z Lukaku.