No i znowu jesteśmy świadkami kolejki z niewielką ilością bramek. Ciężko jednak winić za to zawodników, bowiem na taki rozwój zdarzeń znaczący wpływ mieli bramkarze. Kilku zanotowało występy klasy światowej. Doprowadziło to nie tylko do braku goli, ale również do kolejnych sensacji. Stwierdzenie, że w tej lidze „każdy może wygrać z każdym” chyba jeszcze nigdy nie było aż tak prawdziwe.
Drugi kopciuszek
Już nie tylko Watford. Honoru beniaminków zaczęło teraz bronić również Bournemouth. Brak porażki w ostatnich czterech meczach to jeszcze nic. Ostatnie dwa zwycięstwa nad Chelsea i Manchesterem United to już wielka sztuka. Boruce w meczu z „Czerwonymi Diabłami” ponownie pokazali kawał dobrego futbolu. Można mówić o szczęśliwym pierwszym golu, ale jeżeli ktoś oglądał całe spotkanie, to wie, że był to zespół lepszy. Najbardziej szokować może sposób, w jaki Bournemouth konstruuje swoje akcje. Nie zaobserwujemy tutaj typowych dla takich drużyn długich piłek na rosłego napastnika i liczenia na jakiś cud. Zawodnicy często grają na jeden kontakt, wymieniają piłkę na małym obszarze i świetnie rozciągają grę. Eddie Howe wykonuje tutaj kawał dobrej roboty. Widać, że wpoił takim zawodnikom jak King, Stanislas czy Arter odpowiednią pewność siebie, co pozwoliło na obecną sytuację. Teraz pozostaje poczekać do maja i zobaczyć, czy te „Wisienki” utrzymają się na torcie.
Cykuta dla filozofa?
Jego głowy chce obecnie większa część Old Trafford. Seria błędnych decyzji, czy sposób bycia spowodowały, że Van Gaal musi obawiać się o posadę. Jego filozofie nie przemawiają już do fanów, a do tego pogorszeniu uległa jedyna rzecz, która Holendra broniła – wyniki. Bez tego jego dni w Manchesterze zdają się już być policzone. Tutaj znajdziecie tekst dokładniej opisujący obecną sytuację.
Skopiować Signal Iduna Park
Liverpool kolejny raz zawiódł, gubiąc punkty w pogoni za upragnionym top4. Nastroje na Anfield nie były jednak tragiczne. Wszystko za sprawą Kloppa, który bolesny remis zdołał przekuć na heroiczne zdobycie punktu. Oczywiście nie byłoby to możliwe, gdyby nie bramka Origiego w ostatnich minutach meczu, ale to, w jaki sposób Niemiec „zdobył” stadion, budzi podziw. Angielskie boiska rzadko mają okazję widzieć, czy czuć atmosferę, jak chociażby na Signal Iduna Park, a właśnie tak było w końcówce meczu z West Bromem. Może Klopp będzie nie tylko „mesjaszem” Liverpoolu, ale i przywróci żywe trybuny i choć trochę ukróci liczne popołudniowe pikniki?
Uciec spod topora
Właśnie to od paru tygodni robi Steve McClaren. Jeszcze pod koniec listopada zdawało się, że ta sztuka mu się uda. A tu nagle proszę – dwa zwycięstwa i szybka ucieczka ze strefy spadkowej. Dopisało trochę szczęścia, ale trzeba przyznać, że sami zawodnicy również się postarali. Świetny mecz z Liverpoolem, dobry z Tottenhamem i znowu „Sroki” są „wysoko”. Żeby tylko ten lot nie skończył się podobnie, jak ten po zwycięstwie nad Norwich.
Bramka kolejki: Riyad Mahrez vs Chelsea
Twarowski określił to „przyspieszonym kursem tańca dla Azpilicuety” i trudno się z tym nie zgodzić. Mahrez potańczył bowiem z obrońcą Chelsea i pięknym strzałem zdobył 11. bramkę w sezonie. To co? W lecie do Barcelony?
Wpadka kolejki: „Rogal” Stanislasa
Początkowo myślisz sobie – co za rotacja, co za technika, co za strzał! Po czym przyglądasz się powtórce i dochodzisz do wniosku, że takie wykonanie przeczy prawom fizyki. Ten piękny i zabawny zarazem gol obciążył nieco konto De Gei, ale przyznam, iż sam byłbym w szoku, gdyby piłka w taki sposób zmieniła tor lotu.
Gracz kolejki: N’Golo Kanté
Vardy strzela, Mahrez błyszczy, a Kanté nie dość, że nie jest przyćmiony występami swoich klubowych kolegów, to jeszcze sam z tego cienia wychodzi i błyszczy równie jasno. Z graczami Chelsea robił co chciał. Do licznych przechwytów potrafił dorzucić świetne wyprowadzenia piłki, kilka rajdów i powiedzmy to sobie szczerze: porównywanie go do Makelele wcale nie jest na wyrost.
Jedenastka 16.kolejki Premier League:
Wielu bramkarzy zagrało znakomicie w tej kolejce. Nie obsadziliśmy jednak tej pozycji ankietą, gdyż jeden z nich zagrał na poziomie klasy światowej. Gazzaniga nie zachował, co prawda, czystego konta, ale zaliczył wiele interwencji, a większość z nich wymagała od niego nie lada refleksu, czy umiejętności. Mamy tu również duety: jeden z Bournemouth, jeden z Leicester. Bolasie teoretycznie zapisał na swoim koncie „tylko” asystę, ale jego wkład w grę zespołu był olbrzymi. Podobnie z Olssonem, który do kieszonki schował sobie Benteke i strzelił dwie bramki (choć uznana jedna). Do Was z kolei należy wybór obrońcy i pomocnika:
[socialpoll id=”2316565″]
[socialpoll id=”2316566″]