Z Championship do zaplecza polskiej ekstraklasy. Michał Żyro zalicza kolejny zjazd

Kiedy w 2016 roku Michał Żyro opuszczał ekstraklasę, zawodnik Legii był uważany za jeden z największych talentów akademii warszawskiego klubu. Niestety jego historia nie potoczyła się tak jak sobie to zaplanował i po ponad dwóch latach wrócił do Polski.

Skrzydłowy trafił do wówczas drugoligowego Wolves podczas zimowego okienka. Już podczas ligowego debiutu zaprezentował się z kapitalnej strony, zdobywając przeciwko Fulham dwie bramki. Cztery dni później zanotował kolejne trafienie, lecz  dopadła go także kontuzja łydki, która wykluczyła Michała z gry na dwa miesiące.

Po powrocie do zdrowia strzały niestety przestały wpadać do siatki, a na początku kwietnia doznał zerwania więzadeł. Ten uraz wykluczył go z gry łącznie na ponad rok. Żyro dochodził do siebie w meczach rezerwowej drużyny, ale władze „Wilków” nie wiązali już z nim większych nadziei. Klub walczył o awans do Premier League i miał w składzie jakościowych graczy zdolnych do rywalizacji o najwyższe cele.

Wychowanek Legii ostatecznie został wypożyczony do Charltonu i Pogoni Szczecin. Po powrocie do ekstraklasy ponownie trapiły go kontuzje. Latem ubiegłego roku na zasadzie wolnego transferu trafił do Korony, ale w trakcie sezonu w 14 spotkaniach pierwszej drużyny nie potrafił trafić do siatki, choć trzeba przyznać, że zwykle pełnił role rezerwowego. Głównie dlatego zespół z Kielc postanowił dać mu wolną rękę w poszukiwaniu klubu.

Żyro ostatecznie postawił na Stal Mielec, które zakończyło rundę jesienną na pozycji wicelidera pierwszej ligi. Biorąc pod uwagę nadzieje jakie wiązaliśmy z Michałem, z pewnością jest to spory zjazd. W kilka lat z Championship do polskiego zaplecza – nie brzmi to zbyt dobrze.

Epizod w kadrze

Mimo to musimy wziąć pod uwagę, że przez wiele lat trapiły go ciężkie kontuzje wykluczające zrobienie kroku do przodu. Nie zapominajmy także, że Żyro zaliczyl krótki epizod w narodowej kadrze. Konkretnie za czasów Adama Nawałki w 2014 roku rozegrał cztery spotkania.

Komentarze

komentarzy