Żałosna symulka w Serie A. Czy w erze VAR to „detektor idiotyzmu”?

Oglądając piłkarskie kompilacje sprzed lat, znajdziemy mnóstwo prób wymuszania na arbitrach korzystnych dla swojego zespołu decyzji. „Aktorzyli” najwięksi, z Rivaldo przy chorągiewce na czele. Już wtedy było to żenujące, jednak w jakiś sposób zrozumiałe. Czasy się jednak zmieniły…

Próby przechytrzenia oka sędziów były przed laty cwaniactwem. Wykorzystaniem odpowiedniego momentu, wykonaniem całego „układu” w odpowiedni sposób, by niewinny rywal wyszedł na boiskowego bandytę nieobeznanego w zasadach fair play. W jakimś sensie była to sztuka. Niezwykle brudna i wstrętna, ale sztuka.

W ostatnich latach w naszym życiu pojawiło się wiele nowości, które nie ominęły także świata piłki. Jedną z nich był system VAR, który mimo że wciąż nie działa idealnie, w nieoceniony sposób pomaga arbitrom podejmować decyzje. Każdy zdążył się przyzwyczaić, że lepiej po prostu skupić się na grze, bo ewentualne wykroczenia i tak zostaną wyłapane.

Niektórzy chyba jednak o tym zapominają, bądź po prostu nie myślą. Kolejną osobą w tym gronie został Armando Izzo, zawodnik Torino FC. Podczas sobotnich derbów Turynu (Juventus wygrał 1:0), 27-letni obrońca „popisał się” czymś takim…

Gdyby nie kamery i nagrania, z których mogą korzystać sędziowie, moglibyśmy sobie to jakoś tłumaczyć. W końcu Cristiano Ronaldo bywał w przeszłości impulsywny, o czym przekonało się kilku jego oponentów we własnych „szesnastkach”. Jeśli jednak robi się coś takiego wiedząc, że jest VAR i dodatkowo liczy się na ukaranie rywala, chyba można to uznać za swoisty detektor pokazujący, kto myśli, a kto nie.