Wracający na krajowy szczyt to przede wszystkim dziecko Antonio Conte. Budowany przez niego twór zaliczył sezon bez ligowej porażki, ale na tym się kończyło, bo europejski top wciąż był odległym celem. Max Allegri przejmując stery „Starej Damy” miał przed sobą trudne wyzwanie – utrzymać dominację w kraju i dołożyć do tego mocną pozycję w Europie. Pucharu Mistrzów co prawda nie zdobył, jednak dwa finały tych elitarnych rozgrywek można uznać za sukces.
Uparci mogą mówić, że Juventus w Serie A nie ma konkurencji, więc jako „samograj” i tak by wygrywał, nawet bez Allegriego. W rzeczywistości pojęcie samograja nie istnieje w piłce nożnej, co potwierdzają m.in. drużyny prowadzone przez Guardiolę. Można było zauważyć, jakim „świetnym” samograjem jest Barcelona Gerardo Martino, czy Bayern Carlo Ancelottiego. Allegri ma swoje wady, ale nie można mu odmówić czegoś, co ma właśnie trener Manchesteru City – obsesji perfekcjonizmu.
Guardiola pokazuje to niemal co chwilę, np. po wygranym 3:0 meczu z Fulham, kiedy zabrał zawodnikom dzień wolny, bo w spotkaniu dużo rzeczy nie wyglądało tak, jak oczekiwał. Takim samym wynikiem zakończyło się starcie Juventusu z Young Boys w ramach Ligi Mistrzów, ale hat-trick Paulo Dybali nie sprawił, że Włoch oglądał mecz spokojnie. Wszystko przez Bernardeschiego, który na początku sezonu imponuje formą – w lidze jest ważnym zmiennikiem, a w UCL póki co gra od deski do deski.
Dzięki nagraniu kibica dowiedzieliśmy się, co 51-latkowi nie podobało się w grze jego podopiecznego. „To ma być podanie, musimy strzelać gole! Zaraz go zmienię, to nie Fiorentina!” – krzyczał zdenerwowany Włoch.
#Allegri che se la prende con #Bernardeschi per l'azione sfumata:
"non siamo alla fiorentina cazzo"#JuventusYB #Juventus #FinoAllaFine #UCL pic.twitter.com/Wx7Zl3dxRz— Furiaceca ?? ⚽ ? ?? (@furiacecasg) October 4, 2018
Allegri już po meczu stwierdził, że Bernardeschi powinien częściej podawać piłkę, zamiast wciąż próbować strzelać na bramkę. 24-latek również odniósł się do wtorkowych wydarzeń, ale posypał głowę popiołem:
– Był trochę zły we wtorek, bo powinienem więcej podawać piłkę. Ale jestem z nim w bardzo dobrej relacji, on daje się zrozumieć, szczególnie, kiedy jest zdenerwowany. Zagraniczni gracze trochę się zmagają z jego toskańskim dialektem, ale jego angielski też jest bardzo dobry – wyznał wychowanek Fiorentiny.
I to właśnie Fiorentinie oberwało się rykoszetem – Allegri nie zaatakował „Violi” celowo, ale przez to, że jego słowa zostały nagrane, klub z Florencji może czuć się dotknięty. Mimo wszystko są to same fakty, bo żaden włoski klub nie może się obecnie równać z Juventusem zarówno w sferze sportowej, jak i ekonomicznej. Ta pierwsza to dzieło Allegriego, który razem z Guardiolą pokazuje, że nie ważne jak dobrze jest, zawsze znajdzie się coś, co można zrobić lepiej.