Zimowe okienko transferowe tylko w teorii jest o wiele nudniejsze niż to letnie. Historia pokazuje nam bowiem, że często dzieją się rzeczy doprawdy niezwykłe. To właśnie wtedy na Anfield przeniósł się przecież Luis Suarez, ale z drugiej strony szeregi The Reds zostały zasilone (choć to dość nieodpowiednie słowo) przez Andy’ego Carrolla. Zimą barwy zmienił też Fernando Torres gdy dołączył do Chelsea, czy też Nemanja Vidic, który przeniósł się ze Spartaka Moskwa do Manchesteru United 25 grudnia 2005 roku. Tegoroczne okienko nie było, co prawda, aż tak ekscytujące, ale i tak dostarczyło klubom z Premier League wielu wzmocnień. Oto dziesięć najlepszych – naszym zdaniem – ruchów działaczy.
10.
Reprezentant Togo ma w życiu jeden cel. Zagrać w większej ilości klubów ze stolicy Anglii co William Gallas. Francuski defensor grał w Arsenalu, Tottenhamie a na koniec przygody z Wielką Brytanią zawędrował do Chelsea. Adebayor do teraz prezentował dość podobny szlak. Również grał w The Gunners i również kopał na White Hart Lane. Różnica nadeszła teraz bowiem zamiast do The Blues, trafił do drużyny Orłów Alana Pardew. Z byłym graczem Monaco czy Realu Madryt wiążą naprawdę duże nadzieje mimo tego, że jego ostatnie występy w angielskiej ekstraklasie były albo mierne, albo nie było ich wcale. W końcu jednak znalazł on zaufanie i w Crystal Palace będzie szukał powrotu do formy. Jest przecież najlepszym strzelcem derbów pomiędzy Arsenalem a Tottenhamem, a to do czegoś zobowiązuje nawet jeśli w pierwszym meczu jako piłkarz Orłów popsuł swoje osiągnięcie zdobycia gola w debiucie w nowym angielskim klubie.
9.
Mówiło się o Liverpoolu, mówiło się o PSG, pojawiały się oferty z Chin, ale reprezentant Brazylii wybrał zupełnie inny klub. Na wypożyczenie ze swojej ostatniej przystani – Corinthians udał się do londyńskiej Chelsea. Miejsca, które wielu nazywa „Cmentarzem Napastników” i uwierzcie mi, nie dzieje się to bez przyczyny. Na Stamford Bridge nie dawały sobie rady takie uznane marki jak Andriy Shevchenko, Hernan Crespo, Mateja Kezman, Adrian Mutu, Fernando Torres czy ostatnio – Radamel Falcao. Wszyscy oni, z wyjątkiem Kolumbijczyka, byli w momencie transferu do The Blues, gwiazdami światowego formatu, piłkarzami o których każdy duży klub się zabijał. I każdy z nich zawiódł całkowicie. Jednakże Pato przychodzi tu w innym celu. On w drużynie aktualnego mistrza Anglii ma pokazać, że jest gotowy na powrót do Europy. Tyle i aż tyle.
8.
Pogrążył Manchester United raz – jeszcze w barwach MK Dons, które rozbiło Czerwone Diabły aż 4:0, więc teraz wybrał się do Premier League by móc to robić częściej. A przy okazji, pobił rekord transferowy swojego nowego klubu. Całkiem mocne otwarcie. Równie mocno prezentował się Anglik w swoich pierwszych meczach dla Bournemouth. Nowy napastnik Wisienek ustrzelił już 3 bramki i, co najważniejsze, za każdym razem były one mocno powiązane ze zdobyczą punktową dla zespołu Eddiego Howe. Wydaje się, że te nieco ponad 13 milionów euro zostanie spłacone błyskawicznie. Póki co jest naprawdę obiecująco, żeby nie powiedzieć, iż zachwycająco.
7.
W barwach Atletico Madryt wygrywał naprawdę dużo. W górę unosił przecież trofeum Pucharu Króla, Ligi Europy no i rzecz jasna La Ligi. W Fiorentinie był jednak dużym niewypałem i po relatywnie krótkim pobycie w klubie z Włoch przeniósł się na angielskie boiska by pomóc tej niezrównoważanej ekipie Watfordu. Doprawdy, Hiszpan jest kimś kogo Kike Sanchez Flores mógł w swojej układance potrzebować. Valeron Behrami, Ben Watson i Etienne Capoue grali dość nierówno, często popełniali głupie błędy, ale w klubie brakowało zmiennika. Teraz pojawił się ktoś dużo, dużo lepszy. Ktoś, kto może ich wygryźć ze składu. I chociaż o jego debiucie w meczu z Chelsea można powiedzieć tylko tyle, że się odbył, to jest on jedną z największych nadziei Szerszeni, w dodatku dość tanią nadzieją.
6.
O zaletach młodego angielskiego obrońcy powie wam wszystko fan nie tylko Leeds United, ale także Championship. Sam Byram był zdecydowanie jedną z największych gwiazd drugiej ligi w Anglii. Wtedy też zaczęto nazywać go przyszłym prawym obrońcą Synów Albionu i kimś, kto wreszcie załata dziurę którą zostawił po sobie nieoceniony Gary Neville. Anglik debiutował w drużynie West Hamu podczas remisowego starcia z Manchesterem City, kiedy to zmienił kontuzjowanego Carla Jenkinsona i zostawił po sobie naprawdę dobre wrażenie. W meczu z Aston Villą byłego gracza The Whites zabrakło, ale jakoś niespecjalnie martwię się o jego przyszłość. Jeśli ktoś nie połamie mu nóg, tak jak to uczyniono z Lukiem Shawem, to jestem pewny, że jeszcze o Byramie usłyszymy i będą to superlatywy.
5.
Gdyby Newcastle United nie grało w prawdziwą piłkę, a było jedynie zespołem z cyklu FIFA, to ten transfer byłby z pewnością na pierwszym miejscu i to jeszcze wyróżnionym neonową strzałką. Niestety, tak się nie dzieje, ale i tak jest wyjątkowo dobrze. Była gwiazda zarówno CSKA Moskwa jak i całej rosyjskiej ligi, po transferze do włoskiej AS Romy nieco przygasła. Zdołał on zdobyć zaledwie dwa gole dla klubu Wojtka Szczęsnego i szybko wypożyczono go do Matuszki Rosji, a następnie trafił tutaj – do Newcastle United, a więc do klubu, który w tym okienku transferowym poszalał naprawdę mocno. Prócz Iworyjczyka na St.James’ Park przeniósł się między innymi Saivet z Bordeaux czy Andros Towsend ze Spurs. Jednakże to nie na ich barkach spoczywać będzie ciężar strzelania bramek To zadanie to już rola byłego króla strzelców ligi szwajcarskiej.
4.
Był najlepszym defensywnym pomocnikiem Ligue1. Był jedną z największych nadziei francuskiej piłki, miał zostać następcą Claude Makelele. Problem zaczął się pojawiać gdy Imbula zaczął mieć coś do udowodnienia w FC Porto. Po jego transferze do portugalskiego hegemona zaczęto się rozpływać nad tym, że zbierze on w barwach Smoków niezbędne dla jego pozycji doświadczenie i po kilku latach kupi go jeśli nie FC Barcelona, Real Madryt bądź Bayern Moanchium, to co najmniej PSG. Tak się jednak nie stało i ten wciąż szalenie utalentowany zawodnik przeniósł się nie na słoneczne boiska Hiszpanii, a do deszczowego i zimnego Stoke City. Mam jednak duże wrażenie, że to doskonały układ zarówno dla klubu z Britannia Stadium, jak i dla samego zawodnika. On zbierze orzeźwiający zimny prysznic, a Garncarze wzbogacą się o wartościowego piłkarza. I nawet ten rekord transferowy niespecjalnie szczypie w oczy.
3.
To jeden z tych transferów który cieszy wszystkie strony sprawy. Zadowolony jest Everton, który wyciągnął niezłe pieniądze za nie najmłodszego już napastnika. Zadowolone jest Norwich, bo pozyskali dobrego gracza za kwotę, która szokująca nie jest. No i najważniejsze – szczęśliwy jest Steven Naismith, bo wreszcie ma pewny pierwszy skład, a i zarobki nie są znowu takie złe. Szkocki snajper już raz się w tym sezonie zaprezentował. Było to jeszcze w barwach drużyny z Liverpoolu, kiedy to wbił londyńskiej Chelsea trzy bramki, a przecież nie zaczął spotkania od pierwszej minuty. Jednakże kibice Kanarków też mają z nim pozytywne wspomnienia. Strzelił przecież gola The Reds, a w dodatku wywalczył w tym meczu rzut karny dla swojej nowej drużyny. Ostatnio nieco przycichł, podobnie jak i cały zespół. Nie ma jednak wątpliwości, że pomoc Naismitha w walce o utrzymanie będzie nieoceniona.
2.
To było jedno z największych zaskoczeń okienka transferowego w Anglii. Lord Voldemort Swansea City nagle zmienia klub. Trzy sezony spędzone w klubie z Walii, tytuł jednego z najlepszych graczy drużyny i nagle faktem stały się przenosiny do bezpośredniego rywala Łabędzi w walce o utrzymanie. Szok był więc oczywisty. Sporą niespodzianką jest również kwota transferu, która doprawdy mogła być sporo wyższa i nikt specjalnie by się nie dziwił. Póki co, Shelvey na St.James’ Park prezentuje się dość dobrze. Zdołał wykreować kolegom już pięć doskonałych sytuacji, a raz asystował. Wszystko to osiągnął w zaledwie 3 meczach dla Srok. Wynik doprawdy niezły, prawie tak udany jak sam ruch Mike’a Ashleya.
1.
Charlie, Charlie ty masz ten czar. Najlepszy piłkarz QPR poprzedniego sezonu, a można by i dyskutować czy nie tego, mimo że większość czasu spędził w szpitalach lecząc kontuzje. Jednakże gdy tylko był zdrowy, to strzelał i ciągnął klub z Londynu za uszy byle tylko nie ugrzęźli w dolnych rejonach tabeli Championship. Była to jednak syzyfowa praca, bo za każdym razem gdy wynurzali się spod powierzchni marazmu, to Charlie doznawał urazu i The Hoops znowu walili głową w mur. Austin znowu wrócił, znowu pokonał przeciwności losu jednak tym razem QPR cieszyło się tylko połowicznie. Wszyscy już wiedzieli, że Anglik niedługo opuści pokład tego statku i wybierze coś bardziej luksusowego. 10 bramek w 16 meczach drugiej ligi angielskiej wystarczyło by przekonać do niego włodarzy Świętych i by przeniósł się on na St.Mary’s Stadium. W dodatku wartością dodaną tego transferu była niewątpliwie cena, która, jakby na to nie patrzeć, jest dość śmieszna. Ciekawe tylko dlaczego Louis van Gaal jakoś się wcale nie uśmiecha.