Dużo się dzieje od początku rundy wiosennej ekstraklasie. Na pierwszej stronie z pewnością są niewykorzystane rzuty karne, który od startu nowego roku mamy już sporo. Tym razem dość absurdalną sytuację obserwowaliśmy podczas starcia Arki Gdynia z ŁKS-em Łódź. Defensor gości, Maciej Dąbrowski musiał zejść z boiska, gdyż zrobił sobie krzywdę.
Potyczka obu ekip była bardzo istotna w kontekście dalszej gry w ekstraklasie. Jak na razie, ŁKS okupuje ostatnie miejsce ze stratą sześciu punktów do Korony Kielce. Łódzkiej ekipie udało się odrobić jeden punkt, gdyż potyczka z Arką zakończyła się bramkowym remisem 1-1. Bramkę dla Arki strzelił Vejinovic, natomiast trafienie dla gości zanotował pod koniec meczu Guimaraes.
Największą uwagę skupiła jednak sytuacja z początku rywalizacji. Bramkę dla swojej drużyny próbował zdobyć Maciej Dąbrowski. Zamiast w piłkę, 32-letni defensor trafił kolanem… we własną głowę. Gracz ŁKS-u najprawdopodobniej złamał nos, dlatego musiał już w 7. minucie potyczki zejść z murawy.
Złamać sobie samemu nos kolanem. Tylko w ekstraklasie.#ARKŁKS pic.twitter.com/OZ5Tkwzzkk
— Wojciech Łazarek (@Napciu) March 1, 2020
Oczywiście, jest to niefortunny wypadek. Niestety, całe zdarzenie wpasowuje się w narrację, która towarzyszy ekstraklasie od początku startu rundy wiosennej. Jesteśmy bowiem świadkami wielu niecodziennych, wręcz absurdalnych sytuacji. Kontuzja Dąbrowskiego jest idealnym przykładem.