Burzyński: Comeback Hiszpanii

fiesta-roja-14-a

Bez wątpienia La Furia Roja zaczęła te mistrzostwa w wielkim stylu. Poziom jaki prezentują jest zaskoczeniem dla wielu ekspertów, zwłaszcza jeśli spojrzymy na prasę Hiszpanów tuż przed turniejem.

Nadszedł właściwy moment, by uderzyć się w pierś i przyznać się do błędu. Parę miesięcy temu przed Euro 2016 pisałem tutaj, że Hiszpania jest słaba i ogólnie nic nie osiągnie. Na szczęście na sam koniec felietonu zostawiłem małą alternatywę, która jako tako trochę mnie broni.

Nowy rozdział zostanie napisany nie w trakcie Euro, ale dopiero po Francji 2016. Potrzeba gwałtownego remontu, a nie małych roszad. Nie mówię, że to będzie klęska jak na Mundialu, ale na pewno pozostanie duży niedosyt. Ze sprzyjającym szczęściem, maksymalnie Hiszpania dotrze do półfinału.

Tekst ten pisałem w marcu i ogólnie jego wydźwięk był taki, jak powyższy wycinek. Czyli, że coś się tam zmieniło od blamażu w Brazylii, ale nie do końca na tyle by wygrać. Czytając to dzisiaj z perspektywy czasu, szczególnie jeszcze jeden fragment wydaje mi się tutaj kluczowy.

Mówi się, że wejść na szczyt jest łatwiej, niż się na nim utrzymać, a co dopiero znowu się na niego wdrapać zaczynając od samego dołu, to jest dopiero osiągnięcie jeżeli zrobisz to szybciej niż ktokolwiek myślał. Czy ta reprezentacja Hiszpanii dokona tego szybciej, niż ktokolwiek by się spodziewał? Bez dwóch zdań tak nie będzie, ponieważ przespano właściwy moment na budowę nowej maszyny, podreperowano tylko trochę starą, a właściwie to zmieniono tylko opony, a silnik dalej nie pracuje właściwie.

Silnik został stary i jest to obecnie najlepszy motor na rynku. Forma w jakiej Andres Iniesta przyjechał do Francji jest po prostu niesamowita. Trudno znaleźć przymiotnik, żeby opisać jego poczynania na boisku. Wszystko co robi jest po prostu genialne. Mówiło się niegdyś, że Hiszpania to przede wszystkim kolektyw, a jej największą siłą jest drużyna, a nie jednostki. Dzisiaj uzależnienie od Iniesty jest naprawdę bardzo duże i nie wyobrażam sobie tej drużyny bez bladej twarzy, a właściwie to wyobrażałem sobie w marcu, podczas pisania felietonu o Hiszpanach, którzy mieli zagrać przyzwoicie, ale na pewno nie po raz trzeci z rzędu wygrać. Dzisiaj zmieniam zdanie, bo oni mogą to zrobić i szczerze powiedziawszy, czysto piłkarsko są najlepszą drużyną ze wszystkich uczestników tego Euro. Oczywiście drużyna Sfinksa, to nie tylko Iniesta, ale to też jego zasługa, że cała reszta pod jego dowództwem, gra naprawdę bardzo dobrze.

Pochwalić przede wszystkim należy Moratę i Nolito. Zarówno zawodnik Celty Vigo, jak i Juventusu, rozgrywają naprawdę bardzo dobry turniej. Zwłaszcza spotkanie z Turcją pokazało, że Hiszpania nie musi martwić się o strzelanie bramek. Paradoks jest taki, że nie ma już Villi, Torresa, czy Costy, a atak tej drużyny bez dużych nazwisk jest bardziej pewny niż z tymi tuzami.

Ponadto, jeśli Iniesta jest głównym prowodyrem tak dobrej gry, to boczni obrońcy są tuż za nim. Juanfran i Alba odwalają kawał dobrej roboty i chyba żadna reprezentacja nie może pochwalić się obecnie tak klasowymi zawodnikami na tych pozycjach. Praktycznie każdy atak skrzydłem jest potencjalnym zagrożeniem. Nie powinno więc nikogo dziwić, że w pierwszym meczu z Czechami, obrońcy tytułu mieli aż 14 rzutów rożnych. Drugi mecz, to o połowę mniej, ale stało się tak, nie dlatego, że Alba i Juanfran obniżyli loty. Po prostu Hiszpania grała bardziej wertykalny futbol, bardzo podobny do tego sprzed czterech lat, który mieliśmy okazję podziwiać na naszych boiskach.

Uniwersalność i dostosowanie się do przeciwnika, to kolejny powód tak dobrej gry. Hiszpania już nie ma tylko jednego pomysłu na kreowanie ataku jak niegdyś, chociaż filozofia nadal pozostaje ta sama. Jednak dzięki małym zmianom są nieprzewidywalni, a tego brakowało w Brazylii. Pierwsze spotkanie, to rozbijanie rywala skrzydłami, albo budowanie akcji w ataku pozycyjnym i szybka piłka od któregoś ze środkowych pomocników na linię szesnastki, do Moraty, albo Nolito, którzy są w ciągłym ruchu. Natomiast drugi mecz z Turcją, gdy przeciwnik nie grał ultra defensywnie, to piłkarze del Bosque przemieszczali się zdecydowanie szybciej pod bramkę, ale nie odchodzili przy tym też od swojej standardowej gry, czyli tzw. tiki-taki.

Wiele mówi się o tym, że Polska w ćwierćfinale może trafić na Hiszpanię. Oczywiście sporo musi się jeszcze wydarzyć by tak było, ale jest to całkiem prawdopodobny scenariusz. Jeśli tak się stanie, będzie to najprawdopodobniej koniec naszej przygody na Euro. Po pierwsze, styl w jakim gra Hiszpania absolutnie nam nie leży. Brakuje nam przede wszystkim jakości na niemal każdej pozycji, a zwłaszcza w środku. W takim meczu nie będziemy mieli piłki praktycznie wcale. Niestety, ale tak grająca Hiszpania to najgorszy z możliwych rywali na jakiego możemy trafić. Z każdym innym możemy wygrać, ale tutaj nie wróżyłbym sukcesu, na dziś nie mam co do tego żadnych podstaw.

Czy Hiszpania wygra po raz trzeci? Wydaje mi się, że tak.

Komentarze

komentarzy