„Nienawidzę Juventusu, wygrywa tylko dzięki rzutom karnym i wolnym”

radja

Myśląc o Radji Nainggolanie, ma się przed oczami wojownika, a biorąc pod uwagę miasto, w którym występuje – wręcz gladiatora. Belg nigdy nie odstawia nogi, walczy za dwóch i w każdym meczu daje z siebie „110%”. Są piłkarze, którzy w taki trans wpadają na boisku, a poza nim są spokojnymi facetami i kochającymi mężami, odcinającymi się od życia zawodowego. Radja swój fanatyzm i oddanie pokazuje jednak nie tylko na boisku, leczy wynosi poza nie.

Już w listopadowym wywiadzie Belg z optymizmem przyznał, że Roma jest w stanie zagrozić Juventusowi i zdetronizować mistrza Włoch. Następnie wyraził swoje przywiązanie do klubu mówiąc, że chce w nim grać przez lata i przypomniał o swojej charakterystyce: – Zawsze prezentowałem styl wojownika. W każdym meczu i na każdym treningu daję z siebie wszystko. Tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś miał jeszcze co do tego wątpliwości.

Minęły miesiące, Roma jest w formie i wygrywa mecz za meczem, niestety dla niej, Juventus też. Być może to poczucie bezsilności spowodowało frustrację i złość, którą Nainngolan wylał z siebie bardzo dosadnie:

– Nienawidzę tego klubu, od zawsze. W Cagliari zawsze dawałem z siebie wszystko, grając przeciwko niemu, i nigdy z nim nie przegrałem na jego boisku. Mam do niego taki stosunek, ponieważ zawsze wygrywa dzięki rzutom karnym lub wolnym. Trafiłem do Romy właśnie po to, aby odebrać mu mistrzostwo Włoch.

Nienawiść niekorzystnie wpływa m.in. na pamięć i racjonalne myślenie. Doskonale rozumiemy Radję – piłkarz też człowiek i może jedne kluby kochać, a inne nienawidzić. Dobrym tego przykładem jest chociażby Gerard Pique, „cule” z krwi i kości. Opinia Nainggolana jest jednak wyssana z palca, a fakty nie są dla niego zbyt korzystne. Dowody?

W swoim pierwszym pełnym sezonie w Serie A (2010/2011) jeszcze w barwach Cagliari, w piątej kolejce Radja uległ na wyjeździe Juventusowi 4:2. Można szukać tłumaczeń, że wtedy obecny stadion „Starej Damy” był w budowie, a drużyna swoje mecze rozgrywała na obiekcie Torino. Jednak wyjazd to wyjazd, a w latach 2006–2011 Stadio Olimpico di Torino było przejściowym domem Juventusu. Czemu wspomniał tylko o Cagliari? Pewnie dlatego, że od kiedy zimą 2014 roku trafił do Romy, przegrał z Juventusem wszystkie trzy wyjazdy, w każdym grając pełne 90 minut.

Na tym nie kończy się omylność Belga. Rzuty wolne i karne? Te pierwsze to tylko zasługa ich genialnego wykonywania i posiadania w składzie Pjanicia, bądź co bądź byłego zawodnika Romy. W końcu „Giallorossim” nikt nie broni strzelać równie dobrze. Wtrącenie w to rzutów karnych to jednak strzał w stopę. Chcecie wiedzieć, ile rzutów karnych dostała w tym sezonie Roma? Dziewięć. Prawie dwa razy więcej od kolejnych drużyn i aż o siedem więcej od „Juve”.

Pójdźmy jednak dalej i sprawdźmy wirtualną tabelę uwzględniającą pomyłki sędziowskie. Być może sędziowie krzywdzą drużynę Belga, a pomagają Juventusowi? Wtedy frustracja byłaby zrozumiała. W tym przypadku statystyka jest wyrównana. Ze wspomnianej tabeli wynika, że na błędach arbitrów Roma straciła w tym sezonie cztery punkty, a Juventus dwa. Nawet uwzględniając te pomyłki, strata do „Starej Damy” wynosiłaby pięć punktów. Ciekawostką jest fakt, że najbardziej wspomaganą ekipą jest inny zespół z Turynu, była drużyna Kamila Glika, która powinna mieć o aż dziewięć punktów mniej i być blisko strefy spadkowej.

Na dobicie największy absurd. Jak połączyć „nienawidzę tego klubu od zawsze” z „najbliżej mi do Juventusu”? Tak właśnie twierdził Radja przed letnim okienkiem w 2012 roku, kiedy to włoskie kluby się nim zainteresowały. Ostatecznie „Stara Dama” nie zdecydowała się wyłożyć wymaganych przez Cagliari 18 milionów euro. Doceniamy świetną postawę Belga na boisku, ciągłe harowanie box to box, genialne interwencje w obronie i fantastyczne gole, jednak mógłby bardziej myśleć nad tym, co mówi. Ambicja to dobra rzecz, ale niekiedy przechodzi w obsesję. Juventus jest po prostu bardzo mocny i dominuje ligę jak Bayern, a Roma może tylko dawać z siebie wszystko na boisku i cierpliwie czekać na wpadki rywala. Tego samego powinien się trzymać Nainggolan, bo teorie spiskowe i gniew na pewno nie pomogą jego zespołowi.

Komentarze

komentarzy