Powrót Bestii, która kąsa jeszcze mocniej niż zwykle

Nieogolony, z twarzą wojownika, w pełni skupiony na jednym – zdobyciu bramki. Tęskniliście, prawda? Pół roku bez Diego Costy na piłkarskiej murawie było dla jego sympatyków (i zapewne także przeciwników) trudnym przeżyciem. Świetny powrót  jednak w zupełności nam ten jego rozbrat z piłką wynagrodził.

Zdobyte mistrzostwo Anglii, następnie chwila wakacji podczas których wibruje telefon. „Diego, dziękuje za wszystko, ale nie jesteś mi potrzebny” – przeczytał w SMS-ie od Antonio Conte. Bez wątpienia był to dla reprezentanta Hiszpanii szok, ale z perspektywy czasu nie ma raczej już czego żałować. Dzięki temu mógł powrócić do ukochanej Hiszpanii, do ukochanego Atletico, do ukochanego Diego Simeone.

Costa treningi z nową drużyną rozpoczął kilka miesięcy przed styczniem, kiedy to oficjalnie został zawodnikiem „Los Colchoneros”. Po wydłużonych wakacjach, musiał o wiele mocniej zasuwać niż jego koledzy, głównie po to, aby zrzucić kilka kilogramów nadwagi. Ostatecznie 29-latkowi dość szybko udało się to zrobić i 6 stycznia zaliczył debiut na Wanda Metropolitano przeciwko Getafe. To spotkanie było o tyle specyficzne, że Costa kilka sekund po zdobyciu bramki otrzymał drugą żółtą kartkę, podbiegając do kibiców, z którymi celebrował bramkę. Po meczu szkoleniowiec  Atleti stwierdził, że Costa ponownie generuje strach u obrońców rywali, co było widoczne także w tamtym meczu.

Bez wątpienia trudno znaleźć kogoś bardziej szkodliwego dla defensorów rywali aniżeli Costa. To idealny żołnierz w talii Simeone, który doskonale komponuje się z Antoine Griezmannem. To nie przypadek, że Francuz od powrotu reprezentanta Hiszpanii zdobył dziewięć bramek i zaliczył pięć asyst. Z klasyczną „dziewiątką”, Griezmann może swobodnie wędrować w ulubione rejony boiska, gdzie jest najbardziej niebezpieczny, co potwierdził w spotkaniu z Sevillą.

Swoimi „liczbami” imponuje także Costa, który w dziewięciu spotkaniach strzelił pięć goli i skompletował dwie asysty. Może się wydawać, że od jego ostatniego odejścia w 2014 roku niewiele się zmieniło. Doskonale pamiętamy jego kapitalny ostatni sezon pod wodzą Simeone, gdy poprowadził do klub do mistrzostwa Hiszpanii z 27 trafieniami na koncie.

Czy podobnie może być i tym razem? Do końca rozgrywek La Liga pozostało 13 spotkań, a strata do Barcelony wynosi siedem oczek. To dużo, choć w kontekście bezpośredniego spotkania i coraz to lepszej formy Atletico, krajowe mistrzostwo nie wydaję się być marzeniem ściętej głowy.

Totolotek: Zarejestruj się i graj bez podatku! – KLIKNIJ W LINK I ODBIERZ BONUS!

Komentarze

komentarzy