„Pierwsza połowa pokazała, że mogliśmy konkurować w dwumeczu z Bayernem”, czyli Wenger z kolejnym odlotem

wenger

Przygoda Arsenalu z Ligą Mistrzów dobiegła końca. Od samego jej końca straszniejszy jest jednak styl, w jakim „Kanonierzy” zostali wyautowani z tych rozgrywek. Porażka 10:2 w dwumeczu nie przynosi chluby zawodnikom ani nikomu związanemu z klubem ze stolicy Anglii. Arsene Wenger na pomeczowej konferencji znalazł jednak na wczorajszą porażkę dobrą wymówkę i o niekorzystny rezultat obwinił sędziego.

Każdy kolejny dzień zbliżający nas do zakończenia obecnego sezonu powoduje, że fani Arsenalu mają dość Arsene’a Wengera. Czarę goryczy przelało wczorajsze spotkanie, w którym „Bawarczycy” jawnie zabawili się z „Kanonierami”, wbijając na ich stadionie aż pięć bramek. Oczywiście – rywale z Londynu grali jednego zawodnika mniej, ale nawet taki powód nie daje usprawiedliwienia takiego blamażu.

Dziwniejsze było jednak to, co działo się po meczu, na konferencji prasowej: – Nie mieliśmy dzisiaj szczęścia. Decyzje sędziego były dla nas niezrozumiałe. Walcott był faulowany i powinniśmy otrzymać rzut karny. Rywale otrzymali „jedenastkę”, choć Lewandowski był spalony. Jeśli już sędzia puścił grę, to powinien pokazać żółtą kartkę Kościelnemu. To znacząco wpłynęło na losy tego meczu. Jednak ogólnie zespół zagrał bardzo dobrze. Moi piłkarze rozegrali spotkanie, pokazując dumę i ducha zespołu – stwierdził Wenger.

Dodatkowo Wenger dodał, że w pierwszej połowie pokazali, że mogli konkurować w tym dwumeczu z Bayernem. Trochę śmiała teza, jeśli w obu spotkaniach otrzymujesz od rywali dziesięć bramek, a sam strzelasz dwie. Dodatkowo licząc trzy ostatnie starcia pomiędzy tymi zespołami, „Bawarczycy” wbili „Kanonierom” 15 goli. Nic więcej nie musimy chyba dodawać. To różnica nawet nie klasy, ale dwóch.

To szósta porażka Arsenalu w siedmiu ostatnich spotkaniach. Co ciekawe, podobną serią uraczyli swoich fanów w poprzednim sezonie, dosłownie w tym samym punkcie rozgrywek, przegrywając o jedno spotkanie mniej w siedmiu starciach, całkowicie grzebiąc szansę na ligowy tytuł. Teraz piłkarze Wengera walczą zaledwie o TOP4, które może niebawem im odlecieć.

Najzabawniejszy w tej sytuacji ciągle jest fakt, że decyzję o nowej umowie podejmie sam Wenger, który może zrobić, cokolwiek tylko zechce. Stanley Kroenke, właściciel Arsenalu, zaproponował francuskiemu menedżerowie dwuletnią umowę. Wenger jednak do tej pory nie podjął decyzji i wciąż czeka na rozwój sytuacji. Przed meczem na pytanie dziennikarzy o chęć pozostania stwierdził, że do tej decyzji musi jeszcze trochę dojrzeć. Fanom Arsenalu nie spodobało się jedno zdanie Wengera podczas tego spotkanie żurnalistami, kiedy to menedżer stwierdził „zbudowałem ten klub”. Ta wypowiedź bardzo szybko została rozłożona na czynniki pierwsze, włącznie z tezą, że została ona źle przetłumaczona, ponieważ Wenger udzielał wówczas odpowiedzi na pytanie po niemiecku.

Tak czy siak przed całym zespołem kilkanaście poważnych testów do końca obecnego sezonu. TOP4 i wygrana w pucharze Anglii – oba cele są jak najbardziej do zrealizowania, jednak w obecnym stadium „Kanonierzy” mogą o tym wyłącznie pomarzyć. Tym bardziej biorąc pod uwagę fakt, że w zespole od jakiegoś czasu nie dzieje się za dobrze. Kłopoty wychowawcze z Alexisem Sanchezem czy niedawno z Petrem Cechem powodują, że na Emirates nie ma ani chwili spokoju.

Komentarze

komentarzy