Gdy Roque Santa Cruz strzelał poprzednio bramki w Copa Libertadores, to Walter Bogado – aktualny kolega z drużyny – jeszcze oczekiwał w brzuchu swojej mamy na poród, który miał miejsce kilka dni później. Minionej nocy były zawodnik reprezentacji Paragwaju i wielu europejskich klubów ponownie, po niemal 18 latach (zabrakło kilkunastu dni), znowu strzelił w najważniejszych rozgrywkach w Ameryce Południowej!
Dla niego piękny powrót do Pucharu Wyzwolicieli, a dla Olimpii Asuncion awans do kolejnej rundy. W pierwszym meczu Paragwajczycy przegrali w Ekwadorze z Independiente del Valle 0:1, a w rewanżu prowadzili 2:1 i dopiero bramka Roque Santa Cruza w końcówce zapewniła im awans do ostatniej fazy kwalifikacji.
Dokładnie 6560 dni Paragwajczyk czekał na trafienie do bramki rywala w Copa Libertadores. Poprzedni raz pokonał bramkarza Cerro Porteno 24 lutego 1999 roku. Większość obecnych gwiazd futbolu grała w piłkę z kolegami po szkole, a niektórzy dopiero uczyli się życia wśród rówieśników w przedszkolu… Tymczasem ówczesny 18-letni napastnik Olimpii Asuncion był w przededniu wielkiego kroku w swojej karierze. Prosto ze stolicy Paragwaju udał się do Bayernu Monachium. Tam co prawda nie zrobił takiej kariery jak Claudio Pizarro, ale mimo wszystko odwiedził później kilka ciekawych klubów – Manchester City, Real Betis czy Malaga. W międzyczasie wystąpił 112 razy w reprezentacji, aż w ubiegłym roku wrócił na stare śmieci.
Co ciekawe, wśród zawodników, którzy wyjechali i wrócili, to najdłuższy czas oczekiwania na bramkę w Libertadores. Santa Cruz pobił rekord… Ronaldo. Przerwa Brazylijczyka między jednym a drugim trafieniem trwała 5284 dni! Ale Paragwajczyk ma jeszcze jeden rekord do pobicia. Felix Torres, inny Paragwajczyk, pomiędzy pierwszym a ostatnim golem w Libertadores oczekiwał 6581 dni, więc Santa Cruz potrzebowałby bramki w fazie grupowej, a to oznacza, że w Olimpia ma powód, by awansować…