Bardzo często wyjazd w delegację łączy się z noclegiem w hotelu. Nie zawsze też mamy wpływ na panujące w nim warunki. Co powiecie na 17 calowy telewizor, cięższy od Hulka, wyprodukowany pewnie jeszcze w czasie zimnej wojny? W takich warunkach przyszło mi oglądać spotkanie Rosji z Koreą. Nasi wschodni sąsiedzi przystępowali do meczu w roli faworyta. Fabio Capello nie krył, że celem minimum jego drużyny jest ćwierćfinał imprezy. Co na to Koreańczycy? Dla nich olbrzymim sukcesem byłby sam awans z grupy. Czasy, w których grali tak dobrze w których sędziowie pomagali im jak mogli, dawno już minęły.
Równie interesujący jak skład obu reprezentacji, był skład studia TVP. Piotr Sobczyński, Andrzej Strejlau i Wojciech Kowalewski, czyli jeszcze bez dramatu. Pogadali trochę o Korei Hiddinka, w końcu nikt innej nie zna i w miarę gładko przeszliśmy do meczu. Tymczasem na Twitterze rozgorzała kulturalna dyskusja, pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami Sbornej.
Rosja z Kokorinem na klasycznej 9-tce, zamiast Kerzakowa, który zdaniem wielu miał pewne miejsce w składzie. Korea natomiast hmm, chyba bez niespodzianek. Wszyscy piłkarze, parafrazując słowa WWO „z twarzy podobni zupełnie do nikogo”. Początek spotkania można było określić dwojakim komentarzem. Opcja nr 1. Drużyny badają się nawzajem. Opcja nr 2. Mecz jest po prostu nudny. Niestety, obraz gry z biegiem czasu za bardzo się nie zmieniał, podopieczni Capello próbowali konstruować akcje ofensywne, Koreańczycy zaś wyczekiwali najlepszej okazji na kontrę. Gdy na boisku nic się nie działo, zacząłem żałować, że meczu nie komentuje Szpaku, przynajmniej byłoby śmiesznie. Pamiętacie ten filmik?
[sz-youtube url=” https://www.youtube.com/watch?v=-ANNkFKF_kU” width=”640″ height=”400″ /]Pierwsza połowa zakończyła się remisem i główną zagadką przed drugimi 45 minutami było pytanie, czy uda mi się na niej nie zasnąć? Jacek Magiera przewidywał, że wraz z biegiem czasu, wzrośnie zmęczenie zawodników, pojawią się błędy i mecz się otworzy. Jednak znając podejście do przygotowania obu trenerów, bałem się, że będzie tylko gorzej i obie drużyny nie będą chciały sobie zrobić krzywdy.
Drugą połowę lepiej zaczęli Koreańczycy i to oni byli bliżej zdobycia gola. Najpierw Ko, a później Kim z wolnego sprawił kłopoty Akinfiejewowi. Natomiast Rosjanie nie potrafili Ni-Kim straszyć. Brakowało kogoś takiego jak Arszawin z 2008r. Zdecydowanie więcej oczekiwałem od Dżagojewa, który pojawił się na boisku w 59 minucie. Gdy już oczy powoli odmawiały posłuszeństwa i przegrywały z grawitacją, wówczas na strzał zza pola karnego zdecydował się Lee Keunho, a Akinfiejew popełnił typowego wielbłąda.
Capello natychmiast zareagował, wprowadzając na boisko Kierżakowa, a wszyscy zaczęli się zastanawiać, czy i tym razem, drużyna która pierwsza zdobyła bramkę, przegra mecz? Długo nie musieliśmy czekać, niespełna 3 minuty po wejściu na boisko, gracz Zenitu doprowadził do wyrównania. Przy bramce nie popisali się obrońcy koreańscy. 2 błędy spowodowały, że zrobił nam się mecz!
Jednak nie zobaczyliśmy już więcej bramek. Zdecydowanie więcej spodziewałem się po Rosji, którą chyba czas skreślić z listy zatytułowanej „czarne konie”. Utarty frazes mówi, że nie można przegrać pierwszego meczu na Mundialu i obu ekipom ta sztuka się udała. Mi natomiast udało się nie zasnąć, zatem poziom pod koniec nie był najgorszy.
Rosja – Korea Południowa 1-1