Arsenal 1:2 Eintracht Frankfurt. Wielce rozczarowani fani „Kanonierów”, którzy myśleli, że być może przynajmniej w Lidze Europy ich ulubieńcy sobie „odbiją”, znów byli zmuszeni zasypiać w złych humorach. Arsenal zawodzi na całej linii i – poza wrażeniami estetycznymi – mamy na to twarde dowody.
Pamiętacie, ile razy podczas urzędowania Arsene’a Wengera mówiło się o koszmarnej formie, o konieczności zwolnienia, a nas zalewały kolejne „rekordowo złe” statystyki? Nasiliło się to w ostatnich latach, kiedy Arsenal naprawdę wielokrotnie spisywał się poniżej swoich możliwości, ambicji i oczekiwań fanów. Kto by pomyślał, że fanom „The Gunners” tak szybko przyjdzie wspominać Francuza z nostalgią.
Dlaczego? Arsene Wenger podczas swoich 22 lat pracy na Highbury i Emirates Stadium,prowadził Arenal w 1235 meczach. Nigdy, ale to nigdy, nie zdarzyło się, by w siedmiu kolejnych meczach nie odniósł przynajmniej jednego zwycięstwa. Właśnie taka seria dotknęła teraz klub z Londynu – po porażce z Eintrachtem składa się na nią pięć remisów i dwie przegrane.
Ostatni raz tak źle było… w lutym 1992 roku, więc ładnych pare lat przed „epoką Wengera”. Wtedy podopieczni George’a Grahama nie wygrali ośmiu kolejnych meczów. Na dobrą sprawę podopieczni Emery’ego już teraz mogli zaliczyć przebicie także tamtego wyniku. Ostatnie zwycięstwo to wygrana z Vitorią Guimaraes po decydującej bramce w 92. minucie. Bez tamtego trafienia Nicolasa Pepe, seria wynosiłaby już… dziewięć spotkań bez triumfu.
W takich okolicznościach nie może dziwić, że kibice zaczynają mieć dosyć. Jest to widoczne tak bardzo, że wydaje się, iż obecnie bardziej niż na kolejny mecz, czekają oni na oficjalną decyzję o zwolnieniu hiszpańskiego trenera. Dowodem na to są tysiące wolnych miejsc na The Emirates, które ostatnio możemy obserwować coraz częściej. Przed starciem z Eintrachtem spodziewano się nawet, że frekwencja może być rekordowo niska. Wydaje się, że tego już po prostu nie da się uratować. Jak myślicie, kto i kiedy zastąpi Emery’ego na stołku trenerskim?