5 powodów dla których warto oglądać tę kolejkę BPL

1. „Matko Boska, co za bramka..!” I każdy wie już, o co nadchodzi. Starcie dwóch molochów BPL – Manchester City kontra Manchester United. Pierwsza drużyna angielskiej ekstraklasy vs. trzecia. Biorąc pod uwagę formę tych obu gangów, to chyba nie mamy wątpliwości. Kroi nam się meczycho przez duże „M”! Zarówno „Obywatele” jak i „Czerwone Diabły” potrafiły nas bardzo mocno zaskoczyć i nacieszyć nasze oczy piękną, subtelną, wymuskaną grą (6:1 z Newcastle/3:0 z Evertonem), jak i mocno rozczarować brakiem polotu i finezji (1:4 z Tottenhamem/0:3 z Arsenalem).
Znaczącą rolę w tym meczu odegra, bez wątpienia, środek pola. Absolutnie fantastyczna gra Herrery i nieustępująca mu w niczym postawa Kevina De Bruyne. Architekci gry obu drużyn bez których realne funkcjonowanie jest mocno utrudnione. Architekci, którzy pieszczą nasze oko. Zawodnicy dla których warto zasiąść na kanapie i obejrzeć mecz.
Nie może też zabraknąć garści statystyk – ostatnie 5 meczów to 1 czerwona kartka (United) i 24 żółtych (9 ManU i 15 City). Rachunek jest prosty. Będzie walka, będą siniaki. Będzie mecz. Będę oglądał.

k,MzAwMjQ0NjAsMTAzMTQw,f,905157_Gol_Rooneya_medium
2. Down Table Derby. Mamy derby drużyn znakomitych, mamy derby Merseyside, mamy też derby rzeki Tyne. Są to mecze, które elektryzują naprawdę niewielką liczbę fanów w Polsce, myślę, że dałoby radę pomieścić ich wszystkich na stadionie Niecieczy. W sektorze gości. A i tak znalazłby się wolne miejsca.
Są jednak takie jednostki jak, kłaniam się państwu nisko, ja, które śledzą potyczki „Czarnych Kotów” ze „Sorkami” z naprawdę dużym zainteresowaniem. Moim zdaniem stanowią one absolut typowej angielskiej piłki. Walka do upadłego, obunożne wślizgi, kontrowersje sędziowskie, niebanalny chaos taktyczny, czy wreszcie efektowne golazo jak to Defoe z zeszłego roku.
Jednakże od ich ostatniego spotkania w lidze upłynęło już sporo czasu i w obu klubach zmieniło się naprawdę dużo. Sunderlandu nie trenuje już Dick Advocaat, a ekipę Newcastle zdołał już opuścić „najlepszy trener” John Carver. W ich miejsce przyjęto odpowiednio – znanego doskonale Big Sama i „Pana Parasolkę” – Steve Mcclaren’a. Czy będzie miało to kluczowe znaczenie dla przebiegu spotkania? Być może, chociaż pewnym wyznacznikiem są też, bez wątpienia, ostatnie postawy owych zespołów w lidze. Newcastle rozstrzelało 6:2 Norwich, a Sunderland uległo West Bromowi 0:1. Z drugiej jednak strony derby te mają swoje własne prawa. „Sroki” nie potrafią wycisnąć z nich choćby jednego punktu już od 5 spotkań, a ostatnie ligowe zwycięstwo nad „Czarnymi Kotami” odnieśli w…2011 roku. Szok.
Patrząc na tę sytuację możemy chyba stwierdzić, że wcale nie muszą to być najnudniejsze derby roku…ba! Mogą one kandydować do miana jednych z ciekawszych. Chyba nie muszę was bardziej zachęcać do oglądania nadchodzącej kolejki. Ten mecz może was bowiem zupełnie nasycić.

3. No co z tą M(ą)onkom? Dla jednych ta niedziela jest najbardziej elektryzującym dniem nadchodzącej kolejki angielskiej ekstraklasy. Dla innych, głównie dla amatorów „piłkarskich wypieków” z Walii, będzie to sobota.
Właśnie wtedy, drużyna Swansea będzie podejmowana przez Aston Villę na Villa Park. Z pozoru jest to spotkanie błahe, w którym podopiecznym Sherwooda nie daje się większych szans. Kryje się tutaj jednak dużo pojemniejsza warstwa niedosłowności. Tutaj zaczynają się ważyć losy jednego z najbardziej obiecujących trenerów w BPL. Wiem, że brzmi to dość paradoksalnie, przecież Monk nie trenuje Chelsea, czy nawet Liverpoolu, a „jedynie” Swansea, które na kilka potknięć może sobie pozwolić. Obawiam się jednak, że margines błędu właśnie zawęża się do absolutnego minimum.
„Łabędzie” w pięciu ostatnich kolejkach zdobyły…2 punkty. Co ważne obydwa w meczach u siebie. Przejmująca jest głównie postawa ofensywy maszynki Monka. Gomis nie straszy już obrońców, a jego koledzy podążają z nim w sukurs. Zaledwie 3 zdobyte bramki. Auć.
W momencie gdy Swansea przegrywa ze Stoke czy nawet Watfordem, drużyna Sherwooda wcale nie jest bez szans. Gary Monk jeszcze nie siedzi na gorącym stołku, ale niedługo siedzisko może zostać mocno podgrzane.

4. Zróbmy to znowu! Gdy obserwujemy grę Leicester w tym sezonie myślę, że łatwo jest nam odgadnąć genezę przydomku jaki ma ekipa Ranieriego. „Lisy” są bowiem prawdziwymi chytruskami i do tej pory czterokrotnie udało im się dogonić rywala i doprowadzić, do remisu lub zwycięstwa! W ten sposób punkty traciły już Bounremouth, Tottenham, Stoke, Aston Villa i Southampton. Najgorzej spotkanie z Vardy’m i spółką pamięta bez wątpienia Tim Sherwood – jego podopieczni wygrywali już 2:0, by ostatecznie ulec „Lisom” 2:3.
Najbliższa kolejka, to starcie z będącymi ostatnio w niezłej formie „Orłami” Alana Pardew. To kolejne już spotkanie między tegorocznymi niespodziankami BPL. Crystal Palace nie powiodło się ostatnio w meczu z West Hamem, który dość pechowo przegrali 1:2. Ta kolejka nadaje więc odpowiednią okazję do rehabilitacji, problem w tym, że gdy ma się za oponenta takiego lisa, to trudno strzec swój kurnik.

5. Londyn nie chce być gorszy. No bo co! Manchestery mogą mieć derby? Mogą! Rzeki mogą mieć derby? Mogą! No to oni też chcą!
Właściwie z Londynem jest taka sprawa, że oni jak się uprą to co dwie, trzy kolejki będą sobie robić lokalne pojedynki. Tak też będzie i tym razem. West Ham stanie naprzeciwko Chelsea i co ważne, nie będzie na pozycji straconej. BEZNADZIEJNA postawa „The Blues” w lidze jest widoczna gołym okiem. Mourinho (podobno) traci szatnie, Eden Hazard pokazuje, że jednak nie jest takim dobrym piłkarzem (no kto by się spodziewał), ale i tak wszystkiemu winni są sędziowie! Ciekawe czy tego samego zdania będzie Portugalski szkoleniowiec po starciu z maszynką do mielenia pod dowództwem Bilicia. Obawiam się jednak, że po tym spotkaniu Jose będzie po prostu nie miał słów by opisać wydarzenia na Upton Park. Ale jakoś mnie to nie martwi.

Komentarze

komentarzy