50 lat niepisanej zasady

Większość fanów angielskiej Premier League żyje już tylko sobotnim spotkaniem Manchesteru United z Liverpoolem. Bitwa o Anglię, starcie dwóch odwiecznych rywali, spotkanie, które zawsze gwarantuje niezwykłe emocje zbliża się wielkimi krokami i z tej okazji postanowiliśmy zajrzeć nieco do historii: ponad pięćdziesiąt lat wstecz, kiedy ostatni piłkarz zamienił barwy jednego klubu na drugi.

Rywalizacji pomiędzy Liverpoolem a Manchesterem nie trzeba nikomu specjalnie przybliżać. Wielki odwieczny konflikt pomiędzy mieszkańcami dwóch miast północno-zachodniej Anglii, przeniósł się z wymiaru przemysłowego na ten boiskowy, a jego najostrzejszą formę przyjęła prawdziwa wojna pomiędzy kibicami dwóch największych i najbardziej utytułowanych klubów piłkarskich w Anglii.

Nie trudno domyślić się także, że w takim wypadku wzorowe nie są również relacje między obydwoma klubami, a okienko transferowe stało się kolejnym polem do rywalizacji. I tak od wielu lat jedni starają się utrudnić życie drugim, blokują transfery, podbijają ceny i nie są skorzy do wspólnych negocjacji. Wymiernym niech będzie, że w całej historii istnienia obu klubów, wymieniły się one zawodnikami tylko dziewięciokrotnie. Tę historię zapoczątkował w 1912 roku Tom Chorlton, który z Merseyside przeniósł się do Manchesteru, i pewnie nie spodziewał się, w jak nielicznym gronie będzie dane mu się znaleźć. Przez następne 42 lata barwy w ten sposób zmieniali: Jackie Sheldom, Tom Miller, Fred Hopkim, Rommy Reid, Ted Saccage, Allennby Chilton i Thomas Nulty. Dziesięć lat później, w 1964 roku taki transfer zdarzył się po raz ostatni.

Phil Chisnall – bo o nim tutaj mowa był kibicem Manchesteru United, który dwa tygodnie po tragedii z Monachium podpisał kontrakt ze swoim wymarzonym klubem. Grał w zespole młodzieżowym, zanim w wieku 19 lat przebił się do pierwszej drużyny i w 1961 roku zadebiutował przeciwko Evertonowi. W ciągu kolejnych trzech lat 47 razy wystąpił z diabłem na piersi, mając zaszczyt grać z piłkarzami pokroju Bobby’ego Charltona, Denisa Lawa czy George’a Besta. Na przełomie sezonu 1963/64 stracił miejsce w podstawowej jedenastce, co skłoniło Billa Shankly’ego do przedstawienia Manchesterowi United oferty za piłkarza.

„Busby powiedział mi, że otrzymał ofertę od Shanksa, ale nie nakładał na mnie żadnej presji. Miałem ledwie 22 lata i dobrze albo źle podjąłem decyzję o przenosinach. Myślałem, że kiedy dołączę do Liverpoolu, moja kariera nabierze jeszcze większego rozpędu. To było coś szczególnego, siedzieć w jednym pokoju z Busbym i Shanklym, którzy negocjowali twoją przyszłość” – opowiada po latach były piłkarz Manchesteru i Liverpoolu.

Ostatecznie transfer doszedł do skutku, a jego kwota opiewała na 25 tysięcy funtów, jednak pomiędzy obiema stronami tej transakcji nie wzbudził właściwie żadnych emocji, a wśród fanów obu ekip przeszedł właściwie bez echa. Przygoda Chisnalla z The Reds nie należała do tych, o których opowiada się latami. Przez trzy lata wystąpił zaledwie trzykrotnie, w tym raz w rozgrywkach europejskich, a następnie przeniósł się do Southend United. Futbolową karierę zakończył grając w Stockport County w 1972 roku.

Do dzisiaj pozostaje ostatnim zawodnikiem, który był podmiotem transferu pomiędzy tymi dwoma zespołami. Oczywiście w międzyczasie pojawili się piłkarze, którzy reprezentowali zarówno jedną, jak i drugą drużynę, ale pomiędzy tym zaliczali epizody w innych klubach. Dla przykładu Paul Ince rozdzielił grę w Liverpoolu i Manchesterze pobytem w Mediolanie, Paul Beardsley, który w przerwie reprezentował między innymi Newcastle, czy chyba najbardziej znany Michael Owen, który po drodze odwiedził Madryt czy Newcastle, a w Manchesterze dopełnił swoją futbolową karierę zdobywając tytuł Mistrza Anglii.

Od opisywanego transferu minęło aż 51 lat, w tym czasie Liverpool zdążył zdobyć swoje 18 mistrzostwo Anglii, a następnie roztrwonić przewagę 11 tytułów nad Manchesterem United, za sprawą wspaniałej ery Sir Alexa Fergusona. W tym czasie dwóch Polaków zdołało podpisać kontrakty z tymi klubami i do tego wygrać w ich barwach Ligę Mistrzów. Kilka miesięcy temu temat odżył przy okazji plotek łączących z Manchesterem United Raheema Sterlinga. Jak się okazało, zawodnik trafił do Manchesteru, ale do jego niebieskiej części. I całe szczęście, że właśnie tak się stało, bo takie historie dodają tej rywalizacji jeszcze większego smaczku.

Komentarze

komentarzy