99,9% – Leeds United wychowankami stoi

W piłce nożnej chodzi przede wszystkim o wygrywanie. Na przestrzeni dekad można było doszukiwać się różnych mniej lub bardziej ważnych i pożądanych aspektów. Były to m.in. nowe, rewolucyjne taktyki, gra podobająca się oku, budowanie zespołu na światowych gwiazdach, ale zawsze pierwszorzędną rzeczą było to, by zdobyć trzy (lub wg starej punktacji dwa) punkty. Jest to absolutnie zrozumiałe, jednak człowiek w swojej naturze nie lubi stagnacji i zawsze szuka czegoś więcej. To czyni nas wyjątkowymi.

Teoretycznie nie powinno mieć absolutnie żadnego znaczenia to, kogo w drużynie ma dany klub, jaką reklamę ma na koszulce czy jakimi wartościami się kieruje. Wyjść na murawę, wygrać i już. Praktyka na szczęście jest bardziej kolorowa, a my doceniamy rzeczy wyjątkowe. To, że Barcelona długo opierała się umieszczeniu sponsora na koszulkach, to, że Athletic stara się grać jedynie baskijskimi piłkarzami. Lubimy również, kiedy klub nie tylko kupuje zawodników, ale sam ich kształtuje.

Wykorzystaj kod i odbierz 20 zł za FRIKO

Obiektywnie nie powinno mieć to żadnego znaczenia, a wszystko powinno sprowadzać się jedynie do aspektów finansowych (wychować – sprzedać). My jednak zachwycamy się, kiedy klub gra wychowankami, czyniąc się w jakiś sposób „samowystarczalnym”. Na przestrzeni ostatnich lat mieliśmy genialną akademię Ajaksu czy też fenomenalne pokolenie z La Masii. To najbardziej znane przykłady, ale jest klub, nad którym warto się pochylić. Mowa o Leeds United.

Nazwiska to nie wszystko

Jack Charlton, David Seaman, Gary Speed, Ian Harte, Paul Robinson, Alan Smith, Harry Kewell, Jonathan Woodgate, James Milner, Aaron Lennon, Fabian Delph, Danny Rose. To tylko przykłady zawodników, którzy w dorosłą piłkę wchodzili po pobycie w akademii Leeds United. Zestawienie wygląda imponująco, ale klubów, które mogą się pochwalić podobną listą, jest wbrew pozorom stosunkowo dużo. Jednak co innego skauting, wychwytywanie i wychowywanie piłkarzy, a co innego korzystanie z nich. Pod tym względem Leeds jest czymś więcej, niż fenomenem. Jak podliczył statystyk klubu (swoją drogą niemal nieomylny), „Pawie” w swojej historii rozegrały 4508 spotkań. Przynajmniej jeden zawodnik wywodzący się z klubowej akademii pojawiał się na murawie w… 4504 z nich. To 99,9% spotkań klubu!

Ostatnim meczem, w którym nie zobaczyliśmy kogoś, kto przewinął się przez akademię Leeds, był pojedynek z Accrington Stanley w końcówce 2009 roku, rozgrywany w ramach Football League Trophy (rozgrywki pucharowe dla drużyn 3. i 4. ligi). Zdarzały się spotkania, w których pierwsza jedenastka była złożona z samych „obcych” zawodników, jak np. pojedynek z Rotherhamem w styczniu 2017 roku. Ale nawet wtedy z ławki wszedł 18-letni wówczas Ronaldo Vieira (obecnie Sampdoria). Najświeższym przykładem stawiania na wychowanków jest to, jak Marcelo Bielsa wdraża do drużyny Jacka Clarke’a. 18-latek pierwszą szansę dostał na początku października, a w ostatnich kolejkach regularnie wchodził na murawę w 46. minucie. W piątkowym meczu z Derby (2:0) skrzydłowy pierwszy raz wyszedł w podstawowym składzie, zaliczając asystę i zostając najlepszym piłkarzem meczu. Potwierdził tym samym dlaczego interesuje się nim… sam Pep Guardiola. Ogromne wyrazy uznania dla Leeds. Mamy nadzieję, że w przyszłym sezonie „Pawie” będą kultywowały swego rodzaju tradycję już w Premier League.

Wykorzystaj kod i odbierz 20 zł za FRIKO

Komentarze

komentarzy