Premier League to najlepsza liga świata, a co za tym idzie, to kluby angielskie są największymi faworytami w sprowadzaniu talentów światowej piłki. Liverpool, Manchester City, Manchester United czy Chelsea zawsze biją się o tych najbardziej pożądanych i nierzadko wychodzą z tych pojedynków zwycięsko. Średniaki ligowe pokroju Newcastle, Leeds lub Southampton to z kolei miejsce dla zawodników, którzy chcą zapracować na swoją markę w top5 ligach, lub są sprawdzeni w którejś z pozostałych elit i szukają wyzwań. Czasami jednak niektóre ruchy klubów z Premier League okazują się opłakane w skutkach. Dzisiaj o takich właśnie, zapraszam więc do lektury.
Na początek dodam, że brałem pod uwagę lata 2016-2021, miejsca 10-6 to bardziej rozczarowania lub przepłaceni gracze, najlepsza 5 to prawdziwe rarytasy wśród flopów. Bez zbędnego przedłużania, zaczynajmy!
Aha, i żeby nie było, że zapomniałem. Wymienię kilku zawodników, których miałem w głowie, ale top10 było dla nich za ciasne. Na ławce rezerwowych swoje miejsce znajdą: Nolito (Man City), Naby Keita (Liverpool), Steven Caulker (Liverpool), Adrian (Liverpool), Moise Kean (Everton), Fred (Manchester United), Stephan Lichsteiner (Arsenal), Henrikh Mkhitaryan (Arsenal).
Dobra, lecimy z top10.
10. Timo Werner (Chelsea, 53 mln euro)
Zastanawiałem się długo, czy dać Timo do tego zestawienia, ostatecznie się na to zdecydowałem. To jego dopiero drugi sezon w Chelsea, a 14 bramek w 60 meczach to nie taki zły wynik, wszak wystarczy krótki „test oka”, żeby stwierdzić o poziomie transferu Niemca na Stamford Bridge. W Lipsku był goleadorem, bestią i mokrym snem każdego menedżera na świecie. Ostatecznie dopadła go Marina na spółkę z Lampardem, a Werner stał się cieniem samego siebie. Oznaka braku skuteczności i bohater mnóstwa kompilacji internetowych. Niestety dla niego, tych prześmiewczych.
9. Claudio Bravo (Manchester City, 18 mln euro)
Zdobywca Ligi Mistrzów z Barceloną przychodził na Etihad Stadium ściągnięty przez samego Pepa Guardiolę. Z miejsca dostał miejsce w pierwszym składzie i zwyczajnie się nie sprawdził. Wyjątkowej filozofii tu nie ma, to był taki Kepa, tylko że mniej spektakularny. Popełniał mniej więcej tyle samo błędów, ale takich mniej medialnych (no chyba, że ten na Camp Nou). Został wygryziony ze składu przez Williego Caballero, a następnie stał się etatowym zmiennikiem Edersona. To był ewidentnie nieudany epizod w karierze tego zawodnika, co nie zmienia faktu, że Chilijczyk swoje wygrał. I przy okazji zarobił.
8. David Luiz (Arsenal, 8.7 mln euro)
Został sprowadzony za małe pieniądze i jest to jeden z niewielu powodów do radości kibiców Arsenalu, kiedy myślą o pobycie Luiza na Emirates Stadium. Brazylijczyk bowiem był jednym z symboli stopniowego pogarszania się gry Kanonierów, popełniając błąd za błędem. Wszystko to, co Luiz odstawił w Arsenalu pozostanie w pamięci kibiców na długo. Czerwone kartki z City i Chelsea, fatalny występ na Anfield to jedynie niektóre z jego „popisów”. Co ciekawe i zarazem wymowne, jedyny gagatek, który w ostatnich latach w Premier League zagrał na środku obrony gorzej od niego pojawi się w tym rankingu później. A Wy się domyślajcie, kto to:).
7. Donny van de Beek (Manchester United, 39 mln euro)
Można mówić o tym, że gra słabo i nie wykorzystuje swoich szans. Trzeba jednak przyznać, że OGS daje mu za mało czasu na boisku. Na Old Trafford miał przyjść gamechanger, rzeczywistość jednak brutalnie zweryfikowała Holendra. W Ajaxie błyszczał, grał pierwsze skrzypce i jako generał środka pola otarł się o finał Ligi Mistrzów. W sezonie 20/21 zagrał 511 minut w 19 meczach w lidze. Oznacza to, że zazwyczaj grał ogony, wchodził na końcówki i nie miał przez to szansy na pokazanie indywidualnych umiejętności, których odmówić mu nie można. W obecnym sezonie miało być lepiej, ale dotychczasowe 6 minut w 8 meczach nie wróży zbyt dobrze.
6. Kepa (Chelsea, 80 mln euro)
Coś strasznego. Na Stamford Bridge przychodzi bramkarz za 80 mln euro, pierwszy sezon gra naprawdę solidnie i potem dzieje się coś takiego. Sezon 19/20 w wykonaniu Kepy to jedna z najgorszych indywidualnych kampanii, jakich miałem wątpliwą przyjemność doświadczyć. Hiszpan grał tak źle, że mimo tak wysokiej kwoty transferu i wizji zostania golkiperem The Blues na lata, już po 2 sezonach został wygryziony z pierwszego składu przez Edouarda Mendyego. I nic nie wskazuje na to, że sytuacja ulegnie zmianie. Ostatnio Arrizabalaga poprawił swoją grę i nawet obronił decydujące karne w meczu o Superpuchar Europy, ale to chyba niewielkie pocieszenie, biorąc pod uwagę jego wcześniejsze występy.
5. Joelinton (Newcastle United, 44 mln euro)
Pierwszy i jedyny w tym zestawieniu zawodnik spoza BIG6. A to, że mimo grania w Newcastle tak bardzo zasłużył na miejsce w top5 zestawienia, mówi chyba samo za siebie. W Joelintonie nie pokladano ogromnych nadziei, ale miał zostać tym, kim później na St. James ochrzczono Calluma Wilsona – solidnym napastnikiem zapewniającym przyzwoitą liczbę bramek na sezon. No, to na razie ma 6 bramek w ponad 60 meczach. Nawet Firmino, Havertz i Werner z zeszłego sezonu się chowają.
4. Tiemoue Bakayoko (Chelsea, 40 mln euro)
Pamiętacie jego występ na Vicarage Road? Ja pamiętam. 4-1, popis Szerszeni i niesamowita atmosfera na trybunach Watfordu. I oczywiście on, cały na biało. Bakayoko zagrał wtedy, jakby nagrywał antyporadnik gry w środku pola. Nie bez kozery więc, bezproduktywny i miałki mecz pomocnika w Premier League określany jest mianem „imienia występu Bakayoko z Watfordem”. Niestety, to nie była jedyna wpadka Francuza spośród jego występów w Chelsea. Tiemoue odbił się od niej jak od ściany, chociaż ciężko używać tego sformułowania w jego kontekście, gdyż jego gra wyglądała często jakby nawet nie próbował być dobry. Jak szybko przyszedł, tak szybko poszedł, ale niesmak niestety pozostał.
3. Shkodran Mustafi (Arsenal, 41 milionów euro)
Gdyby ktoś spytał mnie o to, w jakich meczach Mustafi popełniał najgorsze błędy, to autentycznie nie wiedziałbym co powiedzieć. Ten człowiek był chodzącą tragedią, prawdopodobnie najgorszym stoperem w historii ligi. Przychodził jako jeden z najlepszych obrońców sezonu 2015/2016 w La Liga i stopniowo prezentował się coraz bardziej żałośnie. Nikt kariery mu nie odmówi, bo zawsze w La Lidze wyglądał co najmniej przyzwoicie, ale liga angielska to w ogóle nie była jego bajka. Shkodrana już w Arsenalu nie ma, zostały tylko śmieszne kompilacje bolesne wspomnienia The Gunners.
2. Danny Drinkwater (38 mln euro, Chelsea)
XDDD. To chyba mówi wszystko. Antonio Conte po przybyciu do Chelsea zamarzył sobie środek pola z mistrzowskiego Leicester 15/16. O ile N’golo Kante okazał się strzałem w dziesiątkę, to sprowadzony rok później koneser picia wody przyniósł jeden z najbardziej komicznych ruchów transferowych ostatnich lat. Sezon 17/18 owocował ładnym golem ze Stoke City i… to tyle. Kolejna kampania zaowocowała w 0 minut w oficjalnych rozgrywkach. Zero minut. Potem czterokrotnie wypożyczany: dwukrotnie do Burnley, raz do Kasimpasy, teraz do Reading. U Tuchela więc raczej już sobie nie pogra.
1. Alexis Sanchez (Manchester United, 35 mln euro)
Dla jasności, kwota transferu była tak niska, gdyż przenosiny Chilijczyka na Old Trafford odbyły się na zasadzie wymiany z Henrikhem Mkhitaryanem, członkiem mojej listy rezerwowej. Alexis był jednym z najlepszych zawodników ligi w sezonie 16/17, ciągnął Arsenal jak tylko mógł. Jednak gdy Wenger ostatecznie upadał na stanowisku menedżera klubu, Sanchez uciekł z tonącego statku do teatru marzeń. I to był ogromny błąd. W United strzelił 3 gole w 32 meczach Premier League i odszedł do Interu. Co istotne, Alexis pobierał na Old Trafford rekordową tygodniówkę w wysokości 300 tys. funtów. Transfer-tragedia i przede wszystkim utrata świetnego piłkarza, który zdążył zaginąć gdzieś w drużynie Mourinho. Niestety, potem stary Sanchez nie został odnaleziony już nigdy.